Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
W kalendarzu startowym luka przez brak maratonu w okolicy, jedyne to Samborzec z cyklu Cyklokarpaty ale tam daleko i płasko więc to nie dla mnie. Znaleźliśmy Puchar Polski w Białej. Szybko sprawdziliśmy lokalizację, policzyliśmy koszty. Okazało się, że nie jest daleko więc warto przetestować trasę z najniższą, ale jednak kategorią UCI, na której rywalizować możemy dzięki utworzeniu przez organizatora kategorii Amator.
Już dzień wcześniej wiedzieliśmy, że może trochę popadać ale kto by się tym przejmował (z cukru nie jesteśmy). Przecież cały tydzień grubo ponad 25 stopni i mnóstwo słońca, więc jak trochę pokropi to nic nam się nie stanie. Bierzemy tylko krótkie ubrania, i kurtkę – na wszelki wypadek. Dojeżdżając na miejsce przywitała nas ulewa i pusta, zaspana miejscowość. Zarejestrowaliśmy się w biurze, przygotowaliśmy sprzęt i na trasę, no bo trzeba sprawdzić czy naprawdę jest taka łatwa jakie krążą o niej opinie. Może bez błota i gliny jest, no ale ciągle pada …
Sama trasa to jedno wielkie błoto. W dwóch parkach ciągle zjazd i podjazd i większość z buta, bo podjechać się nie da a zjechać strach. Objazd zajął 25 min, wracamy do auta cali w błocie i przemoczeni. Wskakujemy do naszego mini busa i siedzimy w środku z odpalonym silnikiem, bo mięśnie drżą z zimna. Zastanawiamy się nad samym sensem startu, szkoda zdrowia i sprzętu, bo przecież jesteśmy amatorami i każda naprawa mocno narusza nasz budżet. No ale nie po to tyle tu jechaliśmy żeby się poddać, to nie w naszym stylu.
Przestaje padać dosłownie chwilę przed startem. Organizator w porozumieniu z zawodnikami ustala skrócenie rundy o ,,lasek żydowski”, który był bardzo ciężki do przejechania. Zostały nam 3 rudny łatwiejszej opcji trasy w towarzystwie Cyklosportu i Mastersów. Większość trasy pokonywałem biegiem, bo tak było szybciej. Było kilka gleb i problemów, raz spadł łańcuch i ciężko było znaleźć zębatkę, ale jakoś udało się dotrzeć w całości do mety, co ważne z ,,bananem” na ustach. No bo co może cieszyć bardziej niż nadmiar błota dosłownie wszędzie – piach w zębach (a właściwie to ziemia) i ledwo toczący się, zgrzytający sprzęt.
Po zmaganiach myjka, posiłek i kibicowanie elicie. Fajny ten Puchar Polski, na koniec nawet wyszło słońce. Zapowiadamy powrót do Białej w przyszłym roku, może nawet z licencją, a może nawet odwiedzimy więcej prestiżowych miejscówek.
Na koniec gratulacje dla wszystkich kategorii wiekowych, które podjęły to błotne wyzwanie, dla wszystkich zawodników że dali radę mimo pogody, organizatorów za maseczki błotne, no i dla sprzętu że jakoś to zniósł.
COMMENTS