Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Poland Bike w Górze Kalwarii odbywał się po raz 9-ty, czyli stała lokalizacja od początku istnienia cyklu. Wiele razy tu stawałem na podium, więc i tym razem liczyłem na dobry wynik, zwłaszcza że forma ostatnio dopisuje. Z głównych rywali pojawili się Bartek Grędziński, Ernest Kurowski i kolega z drużyny Kamil Kuszmider.
Początek zawodów był w miarę spokojny. Po około 20 km jazdy był na trasie piaszczysty interwałowy singiel w lesie, gdzie zdecydowałem się zaatakować. Początkowo myślałem, że uda się odjechać, jednak po kilku minutach zostałem skasowany przez Ernesta. Może i dobrze, bo do mety było pewno jeszcze ze 35 km.
Po kolejnych km i zrobieniu małej rundy w lesie na powrotnym singlu wzdłuż torów nadarzyła się kolejna okazja. Singiel był mocno porośnięty trawą i wyboisty. Wjechałem w niego pierwszy i przyspieszyłem. Zawodnik będący za mną nie utrzymał tempa i odciął głównych rywali. Zrobiła się luka, którą skutecznie powiększałem. Moja 27 km jazda na solo trwała już do mety, a do tego z tyłu w grupie pościgowej był jeszcze kolega Kamil Kuszmider, który mógł bezpiecznie kontrolować sytuację.
Pod koniec miałem już bezpieczną przewagę i niesamowity luz psychiczny, co pozwoliło mi spokojnie pokonać końcowe km i ominąć ukryty w trawie na zjeździe felerny mostek, który podobnie jak w zeszłym roku zebrał swoje żniwo w postaci wielu gum.
Zwycięstwo, a do tego drugie miejsce dla Kamila Kuszmidra, więc wyścig niezwykle udany dla drużyny.
W najbliższą niedzielę pora aby trochę bardziej się utyrać, czyli zaliczany do PP i UCI MTB Series Bike Maraton w Jeleniej Górze … może w końcu go ukończę.
fot. Zbigniew Świderski / Poland Bike
COMMENTS