Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Jadę do Haiming jako reprezentant Polski… Czytając treść powołania nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. A jednak, stało się i było jeszcze lepiej niż myślałem.
Na miejsce dotarliśmy już w nocy z czwartku na piątek, mieliśmy więc dużo czasu aby spokojnie zaaklimatyzować się przed wyścigiem. Wiedziałem, że jedziemy do Tyrolu, jednak nawet mimo tego, dopiero rano, przy świetle dziennym dotarło do mnie gdzie tak naprawdę jestem. Pomimo prognozowanych opadów deszczu, a nawet śniegu, przez cały wyjazd panowała piękna, słoneczna pogoda, serwując nam wszystkim widoki zapierające dech w piersiach i zamieniająca każdy trening w czystą przyjemność.
No właśnie, trening. Trasa wyścigu w całości poza jednym drewnianym mostkiem naturalna, a mimo to nie mógłbym oczekiwać od niej większej dawki emocji i wyzwań – po prostu klasa sama dla siebie.
Nadszedł dzień wyścigu. Wszystko świetnie zorganizowane, dopracowane w najmniejszych szczegółach. Takie były moje wyobrażenia jak powinien wyglądać wyjazd kadrowy i nie zawiodłem się.
Szczęśliwie zostałem ustawiony w pierwszej połowie stawki, byłem więc w świetnym humorze przed wyścigiem. Sam start również wyszedł mi całkiem dobrze, jednak niedługo po tym zawodnicy przede mną sczepili się ze sobą i wylądowali na asfalcie wskutek czego moja pozycja mocno ucierpiała.
Na pierwszą rundę wjechałem jako 64 zawodnik. Trochę nieszczęśliwie najwęższy oraz najtrudniejszy zjazd na całej trasie znajduje się na jej początku, co jak można się domyślić zaowocowało na pierwszym okrążeniu staniem w kolejce i czekaniem na swoją kolej, aby przecisnąć się między drzewami. No cóż, taki już urok kiedy startuje nas prawie 80-ciu ;)
Przez całą pozostałą część wyścigu systematycznie awansowałem na coraz wyższe pozycje. Udało się wskoczyć na 28 miejsce, z którego jestem zadowolony biorąc pod uwagę incydent po starcie.
Co dla mnie najważniejsze wszystko zagrało jak należy, nie miałem żadnych problemów z własnym organizmem, jechałem równo od startu do mety, a mój Superior spisał się równie doskonale, pozwalając mi na zjazdach trzymać się zawodników jadących na fullach, a na podjazdach wykorzystać pełen potencjał hardtaila.
Duże gratulacje i podziękowania dla moich koleżanek i kolegów oraz całej reszty naszej ekipy za sprawienie, że jeszcze długo będę wracał pamięcią do tego wyjazdu :)
COMMENTS