Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Zacznę trochę nietypowo, bo od wyglądu, który w zasadzie jest sprawa drugorzędną, a czasem wręcz nieistotną. Pewnie tak muszą mówić producenci brzydkich rowerów. Nie zalicza się na pewno do nich Merida, bo jej rowery od zawsze cieszyły oko, ale to co zrobili w kolekcji 2017 z modelem Big.Nine 7000 to jest po prostu mistrzostwo sztuki. Nie odda tego żadne zdjęcie.
Czemu zachwycam się białym rowerem? W specyfikacji mamy napisane „Pearl White Anthracite”. I właśnie o ten perłowy biały się rozbija. Mieni się jak rybia łuska w słońcu, coś niesamowitego. Trzeba się przekonać na żywo, bo żadne wideo ani zdjęcie tego nie odda.
No, ale jak napisałem na wstępie wygląd to cały czas sprawa drugorzędna. Tym bardziej w rowerze, który jest ścigantem z prawdziwego znaczenia. Sportowa geometria karbonowej ramy oczywiście z taperowaną główką, ale także z rozwiązaniem Flex Stay, które ma za zadanie poprawić komfort jazdy poprzez zmniejszenie drgań wraz z jednoczesną optymalizacją przenoszenia siły pedałowania. Trzymając się jeszcze tylnego trójkąta warto odnotować sztywną oś w standardzie Boost (148 mm). Uwagę zwraca także wewnętrzne prowadzenie przewodów nie tylko przez sam fakt takiego rozwiązania, a co przez jego estetykę, która wsparta technologią Smart Entry powoduje, że nawet na największych wybojach nic nam w ramie nie „gra”. Dopełnieniem „bazy” roweru jest widelec Rock Shox SID z blokadą skoku oraz oczywiście sztywną osią. Koła to zestaw Fulcrum Red Power HP 29 ubrany w opony Continental Race King Race Sport 2.2, które w zasadzie dobrze sprawdzają się w każdych warunkach poza błotem.
Jednostką napędową są oczywiście nasze nogi, ale fajnie, kiedy producent do roweru wkłada kompletną grupę, a nie jak to często ma miejsce przerzutkę tylną z wyższej grupy, a resztę z niższej. W końcu Big.Nine 7000 to rower do ścigania, więc mamy tu pełną grupę Shimano XT – korbę 36-26, przerzutki przód i tył XT, kasetę XT 11-42. Wszystkim sterują manetki XT, a całości dopełniają hamulce XT z tarczami 180 (przód) i 160 (tył) mm.
Całości dopełniają komponenty sygnowane przez Meridę czyli karbonowa sztyca z rozwiązaniem S-Flex oraz siodło, mostek i kierownica z serii Merida Expert. Taką wisienką na torcie, która w zasadzie rzuca się w oczy od samego początku to gripy, także Meridy. Niesamowicie wygodne!
Więcej o technologiach wykorzystanych m.in. w tym rowerze możecie przeczytać w tym materiale, gdzie w szczegółach opowiada o tym Juergen Falke, szef działu R&D.
Tyle teorii. Mimo, że rower był u mnie dość długo, to ze względu na aurę nie miałem aż tyle czasu na jeżdżenie i ruszyłem dopiero kiedy w powietrzu zaczęło być czuć wiosnę. Nie mniej jednak miałem okazję sprawdzić go zarówno w różnych warunkach, od prostych przejażdżek po wyścigowe (Kujawia XC). Wspomniane cross country, to jest akurat świetny sprawdzian zarówno tego jak działa napęd, jak i jego konfiguracji, która musiała stawiać czoło sztywnym i wcale nie takim krótkim podjazdom. Także na zjazdach nie miałem większych problemów z kontrolą trakcji czy wytracaniem prędkości przed nawrotami. Manetka blokady na kierownicy pozwalała szybko i sprawnie blokować lub zwalniać amortyzator.
W mojej ocenie rower ten zdał egzamin celująco, a fakt, że ma z przodu dwie zębatki czyni go, bez zbędnych modyfikacji, dość uniwersalnym rowerem zarówno do cross country, jak i do maratonu w płaskich, jak i górzystych okolicznościach przyrody.
Pełna specyfikacja rowery oraz aktualna cena na stronie dystrybutora.
COMMENTS