Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Spontaniczna decyzja o starcie w zawodach Mała Liga XC w Otwocku zapadła w sobotę, gdy byłem w pracy czyli gdzieś o 12:30 :O (START 14:00). Dziękuję za wyrozumiałość dla szefa Marka Długołęckiego. Ale gdy kolega z teamu Janek Czapliński przyjeżdża po Ciebie i zabiera na zawody XC, zwłaszcza gdy masz już dosyć wyzywania Cię na zjazdach od kalek – nie można odmawiać każdej nadarzającej się okazji na przećwiczenie techniki jazdy w warunkach startowych. Nie miałem wyjścia. Ku chwale Komobike Scott Team ruszyliśmy do Otwocka na 2 edycję Małej Ligi XC.
GPS nie dawał nam złudzeń. Nie zdążymy objechać trasy, nie zdążymy przeprowadzić porządnej rozgrzewki, a w pewnym momencie gdy zatrzymał nas korek nawet, że nie zdążymy na start :O Z zawodów XC trochę zrobił nam się maraton, gdzie nie znasz trasy, a rozgrzewkę przedstartową robisz już po starcie :D Na szczęście wszystkie formalności zaraz po przyjeździe – na 20 min do startu – załatwiliśmy bardzo szybko, dzieląc się obowiązkami z Jankiem. On rejestracją tak szybką, że wystartowałem pod nazwiskiem Łuszczyński :) A ja przygotowaniem nasze Spark’i.
Cały stres opadł gdy dojechaliśmy na linie startu i okazało się, że jeszcze nie wystartowali. Dobra nasza :D Na starcie lider cyklu Mała Liga XC Mateusz Rejch oraz Adrian Jusiński i Kamil Karwat. Wszyscy z lepszą techniką i mocnym kopytem :P Jednak ja nakręcony ostatnimi wynikami byłem gotowy do walki z przeciwnościami losu jakimi są niewątpliwie każde zawody sygnowane literkami XC w moim wykonaniu. Od startu ruszyłem za Mateuszem i Adrianem dość żwawo, zwłascza biorąc pod uwagę brak rozgrzewki.
Mateusz nadawał tempo, ja w bezpiecznej odległości ostrożnie podążałem za Adrianem z jęzorem na wierzchu. Przez pierwsze dwa okrążenia starając się nie zrobić sobie krzywdy na krętej i najeżonej przeszkodami interwałowej trasie z kłodami, dropami w piaskownicy, piaszczystymi zjazdami czy szybkimi singlami między drzewami. A było gdzie zrobić sobie krzywdę :D Zabrakło tylko kamieni. Na 3 okrążeniu, gdy przewaga Mateusza znacznie się powiększyła, a ja wyszedłem już z szoku po tak mocnym, jak dla mnie „maratończyka” starcie przeskoczyłem do Mateusza i przejechałem z nim trzecie okrążenie, na którym Mateusz parę razy sprawdził moją wytrzymałość na 30 sekundowych ostrych podjazdach.
Gdy kończyliśmy 3/6 okrążenie, a podkręcane tempo na podjazdach przez Mateusza nie przyniosło mu zamierzonego rezultatu zdecydowałem się zaatakować. Bez kalkulacji żebyby złamać morale Mateusza, w trupa bo bez paska tętna garmina, którego zapomniałem założyć w gorączce przedstartowej. Ból niesamowity gdy po zawodach XC nie możesz sprawdzić swojego tętna HRmax :/ oraz tętna śr z 1h jazdy w trupa. To prawie, tak jakbym nie jechał zawodów :D …..
Wracając do wyścigu. … Atakuję zaraz za prostą start/meta czwartego okrążenia, dość szybko zyskując przewagę. Przy tak dużej intensywności i zmęczeniu każdy singiel, zakręt czy zjazd to 2x większe wyzwanie, ale jakoś sobie radzę :P Po 4 okrążeniu uzyskuję nad Mateuszem 25 sekund przewagi i ustanawiam najszybsze okrążenie wyścigu 9 min i 15 sec, które jak się okazuje na dekoracji jest dodatkowo nagradzane nagrodą sponsorowaną przez Trezado. Miło :]
Po tak dobrym okrążeniu nabrałem wiatru w żagle i przez pozostałe 2 okrążenia powiększam przewagę już do samej mety. Wyprzedzając po 6 okrążeniach Mateusza Rejcha o 00:01:04 i Adriana Jusińskiego o 00:02:34.
Kto by się spodziewał :D Wygrałem zawody XC :D PS. Tak właściwie to zrobiłem 7 okrążeń. O jedno okrążenie więcej niż było potrzeba, ale to już przez fakt, że goniłem jeszcze lidera wyścigu (Łuszczyńskiego) :]
Pomimo tej małej pomyłki organizacja na bardzo wysokim poziomie. Widać, że Mała Liga XC robiona jest przez ludzi z pasją, dla ludzi z pasją. BRAWO.
COMMENTS