Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Już po raz trzeci rozpoczynam sezon na Kamptal Klassik Trophy. Za każdym razem jest to przeniesienie się w trochę inną rzeczywistość. Nie tylko sportową, ale nawet pogodową. Jeszcze w czwartek rzeźbiłem jazdę na Ślęży w błocie, deszczu i wszystkimi możliwymi warstwami ubrania na sobie. A tutaj wiosna, zieleń i pierwsza możliwość jazdy w krótkim rękawie. Zobaczenie, a już zwłaszcza uczestniczenie w tej klasie wyścigu to zawsze wielka atrakcja.
Sam start, szczególnie w tym roku, był bardzo mocno obsadzony. Stu zawodników na starcie w elicie – abstrakcja. Strat z końca stawki oznaczał niezły kocioł na rozbiegówce i pierwszym okrążeniu.
Zajęte ostatecznie miejsce może nie jest rewelacyjne, ale tragedii nie ma. Na takich zawodach po prostu nie ma słabych kolarzy i nawet o lokaty w drugiej połowie stawki trzeba walczyć do ostatniego podjazdu. Rzeczywistość jest niestety taka, że pod koniec marca ciężko mieć w nogach zbyt wiele (w ogóle) kilometrów startowych i bardzo czuć jeszcze ich brak. Cały wyścig udało się przejechać równo i bez bomby, co ważne realizując zakładane w ostatnim czasie cele treningowe.
COMMENTS