Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Pierwszy poważny weekend sezonu! Poważny na tyle, że z domu wyjechałem już w piątek rano. Niestety nie odjechałem zbyt daleko, bo pierwszy przymusowy przystanek musiałem odhaczyć już w Warszawie – ćwiczenia z mechaniki kwantowej. Dramat, ale na szczęście potem było już tylko lepiej – zgarnięcie Oli, szybki transfer do Wrocławia, tam zmiana furki i wyjazd do Austrii. Podróż przebiegła zgodnie z planem i na noclegu zameldowaliśmy się w sensownych, wieczornych godzinach.
Następny dzień rozpoczęliśmy od objazdu trasy. Pomimo tego, że wyścig ten jest dosyć popularny wśród zawodników z naszego kraju ja znalazłem się w Langenlois po raz pierwszy. Sporo słyszałem o specyfice trasy i jej oldskulowym charakterze. Dwa długie podjazdy i stosunkowo proste zjazdy są czymś odbiegającym od standardów dzisiejszego XCO. Ten rodzaj trasy chyba jednak mi odpowiada. Biorąc pod uwagę moją atechniczość na zjazdach, z optymizmem patrzyłem na swoje szanse w wyścigu. Zacząłem się wręcz nosić z zamiarem „ogolenia tego ogórka” :)) Reszta dnia przebiegła pod znakiem standardowych przedwyścigowych rytuałów – leżenia i jedzenia pizzy.
Niedziela to już niecierpliwe wyczekiwanie na chwilę swojego triumfu :P W końcu o 13:45 usłyszeliśmy strzał startera i ruszyliśmy na trasę. Niestety, rzeczywistość dosyć szybko zweryfikowała moje zamiary. Już pierwszy podjazd rozjazdówki pokazał, że tym razem Fabianowi (Gigerowi) i spółce się upiecze ;) A tak zupełnie poważnie, była to walka o utrzymanie się w połowie stawki – w nogach gruz, a nikt dookoła mnie nie myślał o zwolnieniu. Na szczęście udało mi się zażegnać ten początkowy kryzys i w moim subiektywnym odczuciu każda rudna była odrobinkę lepsza od poprzedniej.
Ostatecznie wyścig zakończyłem na 42 miejscu. Pierwszy start w sezonie jest zawsze dosyć specyficzny i bez wątpienia jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby oceniać swoją dyspozycję. Paradoksalnie jednak ten nienajlepszy wynik jest motywacją do dalszej pracy i zachętą do wyjazdów na takie zagraniczne zawody.
Chcę jeszcze wspomnieć, że był to pierwszy wspólny wyjazd z nową ekipą. Cieszę się, że już na początku sezonu miałem okazję zintegrować się z częścią składu. Mam nadzieje, że będziemy mieli więcej okazji do takich wspólnych wyjazdów!
COMMENTS