Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Ostatnio zauważam, że wszystko wokół nas musi zostać poddane klasyfikacji, każda rzecz musi mieć swoje wyspecjalizowane przeznaczenie i kropka. Z rowerami i osprzętem jest podobnie, w momencie gdy ktoś sobie kupi rower, za więcej niż dwa tysiące złotych, to przestaje wychodzić sobie pojeździć i zaczyna robić treningi. Mimo, że zmienił tylko rower, a nie to co z nim robi. Jeśli jest inaczej to otoczenie może na to dziwnie reagować, bo przecież „jak to? nie ścigasz się?”. Jeżeli wybierzesz sobie rower za kilka tysięcy i ma on nieco szersze opony to Twoje otoczenie może być jeszcze bardziej skonfundowane. Spodziewać się można pytań typu: jeździsz xc, trail czy enduro? Odpowiedź „jeżdżę na rowerze”, może wprowadzić konsternację. Gdyby zapytać Canyona Neurona jakim jest rowerem, to po kilku tygodniach jeżdżenia na nim, mam wrażenie, że powie krótko: „górskim”.
Nie wiem czy Canyon zrobił to celowo, ale mam wrażenie, że bajer z tym rowerem polega na tym, że charakterowi Neuronowi mamy nadać my sami. Czy można na nim wystartować w zawodach XC? Można. W maratonie? Proszę bardzo. Etapówka? Jak najbardziej. Wypad w góry i jeżdżenie poza szlakiem? Czemu nie. Szutrowe autostrady w Alpach? Śmiało. Weekend gdzieś w Polsce z namiotami i śpiworami też wchodzi w grę. Pewnie jest to, że raczej po najwyższe laury z tym rowerem nie sięgniesz, ale wrażenia na pewno zapewni najwyższych lotów.
Neuron w wersji na której jeździłem kosztuje około 8,5 tysiąca złotych. Piszę o tym by z miejsca zaznaczyć, że mimo swoich zalet to nadal jest dużo pieniędzy. Nawet jeżeli obiektywnie spojrzymy na specyfikację, porównanie z rowerami carbonowymi, to owszem Canyon tu wypada bardzo dobrze cenowo, ale nadal żeby na takim rowerze pojeździć to trzeba na dłuższą chwilę zacisnąć pasa. Neuron na pewno odda to wszystko z nawiązką w postaci niesamowitych doznań z jazdy. Jeśli interesują Cię techniczne konkrety to właśnie teraz do tego zmierzam.
Zacznijmy od początku. Rowery Canyon można zamówić bezpośrednio od producenta. W kartonie oprócz samego roweru dostajemy zestaw niezbędnych akcesoriów: pompka do amortyzatora, klucz dynamometryczny, smar i tym podobne. Zastanowił mnie jeden szczegół a mianowicie gruba niczym książka telefoniczna papierowa instrukcja. To jest zastanawiające bo przecież prościej byłoby dać instrukcje na płycie, może jest to dyktowane jakimiś przepisami handlowymi? Przejdźmy jednak do samego roweru. Waga! Rower jest lekki, waga w granicach 13 kg jest naprawdę dobra jak na segment, w którym ten rower występuje. Tym parametrem można go porównywać to podstawowych fulli z ramą carbonową, które mogą kosztować nawet dwa razy więcej. Rama wykonana jest z aluminium wykonanego w technologii hydroformingu. Kable są oczywiście schowane wewnątrz ramy, główka jest stożkowa. Obie osie są sztywne, a widełki tylnego trójkąta ułożone asymetrycznie. Skok ramy to 110 mm, zawieszenie ma system anti – squat, która ma przeciwdziałać zbytniemu „pompowaniu”. (zapraszam do obejrzenia wideo, w którym dokładnie pokazuje działanie zawieszenia zablokowanego i odblokowanego) Dodatkowo część łożysk ma ułożone pod delikatnym kątem bieżnie, tak aby były bardziej odporne na skrętne działanie nacisku.
Sprzęt kula się na kołach Mavic Crossride. Oczywiście jeśli ktoś oczekiwał bardziej „wyścigowych” kół to trafił pod zły adres. Największym plusem xride’ów jest to, że są na rynku chyba od zawsze ;) Ewentualne serwisowanie ich, nie jest tajemnicą dla mechaników. Są bardzo wytrzymałe, a dodatkowo można je przerobić na system bezdętkowy. Na przednim kole jest opona Continental Mountain King 2,4″, a na tylnym X-king 2,2″. To rozwiązanie pokazuje, że rower nastawiony jest na komfort jazdy w terenie i to, że dużą część pracy ma wykonać on, a nie umiejętności techniczne ujeżdżającego go.
Napęd zapewnia szybkie i sprawne działanie. Korba, przednia przerzutka, manetki i kaseta SLX nie zawiodły ani razu, a dodatkowo tylne przerzutka jest o półkę wyżej. Shimano XT shadow plus z blokadą to także rozwiązanie, które wspomaga wjeżdżanie w trudniejszy teren. Dopełnienie sprawności roweru w terenie stanowią hamulce. Co prawda nie są już one z grupy SLX, ale nawet tego nie odczułem. W swoim rowerze mam właśnie hamulce SLX, w Canyonie znalazły się Shimano BR-M506. Siodło, Sztyca, mostek i kierownica to seria Crank Brothers Iridium i tu nie mogę w sumie powiedzieć nic o wadach, bo siodło było wygodne, jestem dość duży więc kierownica szeroka na 720 także bardzo mi pasuje.
Czas przejść do amortyzacji. Z przodu w rowerze znajdziemy Rock Shoxa Rebe RL 120 mm, a damper to Monarch RT. Zawsze słabo mi szło ustawianie zawieszenia, ale tu było to dość proste. Tłumienie na początku ustawiłem mniej więcej na środku, a w terenie robiłem sobie próby różnych ustawień. Jednak do uniwersalnej jazdy ustawienia w okolicach środka ilości „klików” było optymalne. Przy zablokowanym zawieszeniu, rower delikatnie „przepuszcza”, ale na poziomie akceptowalnym dla mnie. Nie lubię kiedy zawieszenie blokuje się na „kowadło”. Można spokojnie na podjeździe wstać z siodła i „rozkręcać”, a drobne nierówności nadal zostaną wybrane i nie będziemy wybici z rytmu. Kąt główki ramy to 69,3 stopnia, ale przyznam się bez bicia, że mówi mi to całkiem niewiele, wiem za to, że kiedy chciałem wykonać ciasny zakręt to rower skręcał, a kiedy chciałem podjechać dość stromy podjazd to rower też podjeżdżał. Mam 190 cm wzrostu i zdarzało mi się już być wysadzonym z siodła na podjazdach. Głównie dzięki mojej „nienagannej” technice podjeżdżania, ale czasem miała na to wpływ geometria.
Rower za kilkadziesiąt tysięcy jest zdecydowanie poza moim zasięgiem, natomiast Neuron? Prędzej! Na taki rower można odłożyć odpowiednią sumę. Sprzęt jest tak skonfigurowany, że zanim sprzęt się wyeksploatuje to nasz budżet już na pewno dojdzie do siebie i spokojnie można będzie zająć się upgrade’em roweru. Chociaż osobiście uważam, że nic mu nie brakuje, a gdyby to był mój rower to po zakupie dałbym mu tylko opony, do których jestem przyzwyczajony i przerobił koła na bezdętki. Mam wrażenie, że w taki sposób miałbym mocno uniwersalny sprzęt na długi czas. Dodatkowo, jeśli przez rok złapałbym bakcyla na ściganie się, lub jazdę o charakterze enduro to nadal bez kupowania nowego roweru, mogę to co mam lekko dozbroić i dalej cieszyć się świetnym rowerem.
Gdybym miał podsumować to jakim jest rowerem Neuron to odważyłbym się stworzyć na moje własne potrzeby hasło „rower progresywny”. Moim zdaniem rower jest stworzony do tego by określać jego charakter i dopasowywać jego specyfikację wprost proporcjonalnie do naszego rozwoju stylu jazdy i naszych potrzeb.
ZAPRASZAMY DO OBEJRZENIA MATERIAŁU WIDEO
COMMENTS