Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Do Trnavy na Mistrzostwa Europy Masters w CX pojechaliśmy w składzie: Tomasz Ostojicz- szef grupy, Marek Bonecki, Tomasz Majewski, Michał Józkowicz, ja, czyli Arek Posmyk i Wojciech Bartolewski, który do zespołu dołączył tuż przed mistrzostwami. Skład nieco okrojony, bo dla części chłopaków to dopiero początek sezonu i nie czuli się na tyle przygotowani, by podjąć wyzwanie w postaci startu w ME. Pozostali start potraktowali raczej jako mocne, startowe przetarcie, podsumowanie pierwszej części przygotowań i okazję do konfrontacji z europejską czołówką.
Po dojedzie na miejsce i zakwaterowaniu w piątek po południu przeprowadziliśmy krótki trening na trasie, która bardzo pozytywnie nas zaskoczyła. Zapowiadał się szybki, ciekawy wyścig. W sam raz na początek sezonu.
Niestety mistrzostwa zaczęły się dla nas pechowo. W sobotę rano na objeździe trasy kontuzji stawu skokowego doznał Marek Bonecki, a Tomek Ostojicz uszkodził sprzęt. Ostatecznie obaj zrezygnowali ze startu. Kiepskie nastroje poprawił nam Wojtek Bartolewski, który z naszej grupy startował jako pierwszy. W kategorii M-50B na metę przyjechał jako trzeci, a srebrny medal przegrał w bezpośrednim pojedynku na finiszu. Potem na starcie stanął Tomek Majewski i ja. Od razu zaznaczę, że wśród czterdziestolatków Polacy byli najliczniejszą nacją, a na starcie stawiła się cała krajowa czołówka. Dla Tomka nie był to udany wyścig. Już na pierwszej rundzie zerwał szytkę i upadł. Ostatecznie wyścigu nie ukończył. Ja na metę przyjechałem na 13 miejscu w kat. M-40A. Na koniec wystartował Michał Józkowicz. Początkowo jechał bardzo dobrze. W trasę wjechał jako drugi. Pierwsza faza wyścigu wyglądała naprawdę ok. Mocne otwarcie spowodowało jednak, że w późniejszej fazie nasz kolega nieco osłabł i ostatecznie w kategorii M-30B zajął 16 miejsce.
No cóż, startowaliśmy ze zmiennym szczęściem, ale dzięki medalowi Wojtka Bartolewskiego mistrzostwa w Trnavie możemy zaliczyć do udanych. Muszę przyznać, że byłem zachwycony organizacją zawodów. Bardzo fajna trasa, szeroka, świetnie przygotowana. Żadnych niepotrzebnych niespodzianek, krawężników, kamieni, psich klocków… Dobrze zlokalizowany i zorganizowany boks techniczny z kilkoma myjkami ciśnieniowymi do dyspozycji zawodników i ich obsługi dla szybkiego ogarnięcia sprzętu. Biuro zawodów co prawda nie było zlokalizowane przy samej trasie, ale działało bardzo sprawnie. Wszystko kulturalnie i z uśmiechem. Wyniki publikowano błyskawicznie. Zanim zakończyłem rozjazd wisiały już na tablicy. Organizatorzy zadbali o wszystko. Mi rzuciło się w oczy, że w strefie mety, gdzie odpinano nr startowe zaraz po rozjechaniu się zawodników pojawiali się ludzie którzy szukali agrafek, które mogłyby przypadkowo wbić się w oponę. Zadbano o wszystko. Jednym słowem było ok. Duży plus dla Słowaków.
Samego siebie trudno oceniać… W tym sezonie wspólnie z chłopakami postanowiłem nastawić się na starty za granicą. Przed mistrzostwami przejechałem kilka wyścigów w Czechach i Niemczech, więc wiedziałem, że nie będzie łatwo. Konkurencja jest tam bardzo silna. Szczerze to nie lubię biegać więc taka szybka, „jeżdżona” trasa bardzo mi odpowiadała. Startowałem z bardzo dalekiej pozycji, ale potraktowałem to jako wyzwanie. Pierwszą część wyścigu jechałem raczej spokojnie, koncentrując się na płynnym pokonywaniu trasy i mijaniu kolejnych rywali. Potem trochę docisnąłem, ale o nawiązaniu walki z czołówką nie było mowy. Jechałem równo pokonując kolejne rundy w czasie ok. 6 min 52- 55 sek. Na tą chwilę to szczyt moich możliwości. Sprzęt, który przygotowuję sobie sam nie zawiódł mnie w żadnym momencie, z czego bardzo się cieszę. Trasę pokonałem nie popełniając poważniejszych błędów technicznych, więc chyba było ok. Po prostu rywale są strasznie mocni Z trzynastego miejsca jestem zadowolony.
Z ciekawości zostałem w Trnavie do niedzieli, bo na tej samej trasie odbywał się wyścig w ramach pucharu Słowacji. To też bardzo ciekawe doświadczenie, bo startowałem ze sporo młodszymi zawodnikami, a poza tym wyścig trwał blisko godzinę- to długo jak na polskie warunki. Znów startowałem z ostatniej linii, ale udało mi się przebić do połowy stawki. Fajnie jedzie się w 70-cio osobowym peletonie, gdy z każdej strony ktoś cię naciska. Presja jest do końca wyścigu, a za chwilową słabość zapłaciłem stratą co najmniej 5-ciu pozycji. Co ciekawe zakręty, których na trasie było mnóstwo pokonywałem jeszcze płynniej i szybciej.
Warto też pochwalić innych Polaków, bo jest za co. Z Trnavy biało- czerwoni mastersi wywieźli trzy medale Srebro Darka Wozniaka w M-40A, srebro Waldka Banasińskiego w M-60A i brąz Wojtka Bartolewskiego w M-50B. W „czterdziestce” aż 6 Polaków zameldowało się w pierwszej dyszce. W mojej opinii to rewelacyjny wynik. Nie mamy się czego wstydzić.
Co dalej? Przede mną i moim zespołem kolejne starty. Koncentrujemy się na zagranicznych występach. W najbliższym czasie czeka nas mocny sprawdzian podczas pucharu w Niemczech. Będziemy zaglądać też do Czech, gdzie Michał Józkowicz zajmuje 5-te miejsce w pucharze. Na początku grudnia jedziemy do Belgii na Mistrzostwa Świata Mastersów. Będzie to drugi po Trnavie tak ważny start w tym sezonie. W styczniu na pewno pojawimy się w Sławnie na mistrzostwach Polski. W międzyczasie zajrzymy też na kilka krajowych wyścigów. Kalendarz mamy bogaty…
COMMENTS