Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Weekend na Słowacji to bez wątpienia kolejne moje przełajowe doświadczenie i spore zmęczenie w nogach. Na Słowacji Masters A jedzie wraz z Elitą a to oznaczona godzinne ściganie. Jak na mój trzeci i czwarty wyścigu sezonu plecy dały znać o sobie. Sobotnia trasa bardzo mi się podobała. W jeździe brakło jednak dynamiki – miałem podobne odczucia jak Bartek Mikler. Prawdopodobnie było to spowodowane temperaturą.
Blisko 20*C i godzinna jazda bez picia. Osłabłem w końcowej fazie rywalizacji, stąd 11. miejsce w kat. Masters A, choć mogło być dużo lepiej. Po treningu na niedzielnej trasie już wiedziałem co nas czeka. Podbiegi, błotne trawersy i sporo przygód na trasie. Start miałem dobry, bo już wcześniej sobie zaplanowałem jak rozegrać początek wyścigu. Potem jednak pojawiały się błędy techniczne, ciągła walką o przyczepność i szukanie trawy, której z okrążenia na okrążenie było coraz mniej.
Połowa wyścigu – napęd cały zalepiony błotem, koło przestaje się kręcić. Staję, oczyszczam napęd. Chwila namysłu – jadę dalej, trochę tych DNF będzie na liście wyników. Rower nie jedzie, na bardzo wysokich przeszkodach ciężko go nawet podnieść, buty zalepione błotem – nawet podbiegi stają się problemem. Wreszcie koniec wyścigu – 6. miejsce w Mastersach i prawdziwa szkoła jazdy w błocie.
Wniosek jest jeden – musi być drugi rower na zagraniczne wojaże. Ten na szczęście jest już w budowie. Ze Słowacji wracamy z ekipą z uśmiechem na twarzy, super trasy, organizacja i atmosfera – podziękowania dla ekipy ze Stara Ves za pomoc w obsłudze Bartka, który pojechał kapitalny wyścig w niedzielę.
Startujący z nami Nikodem Grzenkowicz trochę pechowo, ale był to obiecujący początek jego pierwszego sezonu w juniorach. Przerwy nie ma: teraz start w Hucisku i Mikołowie.
COMMENTS