Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Przed finałową edycją PP w Maratonie moje samopoczucie na treningach nie napawało optymizmem. Zmęczenie ciężkimi przygotowaniami do tegorocznego sezonu oraz całym jego przebiegiem dawało już powoli znać. Przed ostatnią edycją miałem jeszcze matematyczną szansę na wygranie generalki, jednak po wyścigu w Ludwikowicach Kłodzkich gdzie po raz kolejny przekonałem się co znaczy siła drużyny JBG 2 pogodziłem się ze zdobyciem drugiego miejsca.
Co do przebiegu ostatniej edycji: Początkowy fragment dojazdowy do rundy pokonałem kontrolując najgroźniejszych rywali, potem słynne tory kolejowe – oczywiście przejeżdżane wzdłuż:) Wjeżdżamy w teren – zaczęło się: Adrian Brzózka i Anton Sintsov dyktują zabójcze tempo, klaruje się 5 osobowa grupka prowadząca w której skład wchodzę również ja, Filip Helta i Mariusz Kozak. W terenie jedziemy tak szybko, że nie pamiętam kiedy tak szybko,,latałem na rowerze”. Na jednym podjeździe odskakuje Anton, ja w wyniku błędu na korzeniu zostaje lekko w tyle. Na zjeździe problemy z łańcuchem ma Mariusz Kozak – Adrian staje mu pomóc. Dołączam do Filipa i jedziemy swoje, po kilku kilometrach jednak zostajemy doścignięci przez wspominaną dwójkę rywali. Strata do Sintsova wynosi 45 sekund – zaczynają się kolarskie szachy, chłopacy nie chcą gonić kolegi z drużyny. Po ponownym wjeździe w cięższy teren atakują, jednak nie mogą nas zerwać – momentami jadę wszystko co mam aby nie zostać w tyle. Kończymy drugą rundę, jeszcze tylko tory oczywiście pokonywane wzdłuż i ok. 15 km płaskiej końcówki. Ponowne ataki Adriana – jeden kasuję, drugi też próbuje- kilka sekund straty, daję zmianę Filipowi, Mariusz wiadomo z tyłu nie goni kolegi z drużyny. Mijamy zawodników z krótszego dystansu, jedziemy dość szybko, przejazd przez mały mostek i bach! Zahaczam kierownicą o barierkę na wyjeździe z niego – momentu lotu nie pamiętam. Mam problem żeby się pozbierać, wstaję, wszystko cholernie boli, krzyczę z bólu. Ale co tam chcę wsiąść na rower – tylko pytanie czemu nie mam opony na feldze? – w wyniku wywrotki zdjęło ją. No dobra wstawię dętkę, patrzę na koło ale one chyba nie jest okrągłe – niestety obręcz pękła w dwóch miejscach. Idę 2 km z buta do skrzyżowania gdzie już czeka na mnie karetka. Szkoda wyścigu, dyspozycja była dobra lecz pech trochę mnie prześladuje w tym sezonie. Po śladzie na rączce w kierownicy moja pomyłka wyniosła niecały centymetr, chyba muszę ją o tą wartość przyciąć:) Niestety, żeby walczyć z najlepszymi w Polsce trzeba ryzykować. Swoją drogą, jak zaczynałem przygodę z rowerem górskim nie przypuszczałem, że będę kiedykolwiek tak szybko jeździł. Moim guru był Radek Rękawek – gdyż wygrywał wtedy wszystkie Mazovie na których ja zaczynałem ściganie (zabawę). Z tego miejsca chciałbym go serdecznie pozdrowić i zachęcić do powrotu na szlaki MTB!
fot. TMfoto
COMMENTS