Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Jak co roku ten wyścig był wpisany w mój kalendarz. Pieniążki wpłacone w ramach startowego przekazywane są na cele charytatywne. To jeden z powodów za który lubię ten wyścig.
Jak zawsze staram się dobrze przygotować na tę morderczą wspinaczkę. No dobra, ale od początku ?
Trzeba odpowiednio przygotować sprzęt, dobrać odpowiednie przełożenie w moim przypadku była to eliptyczna 34 zębowa zębatką od Wolfa na przód, tylną kasetę wyposażyłem w (kiedyś) gigantyczną 42t. W oponach odpowiednio ciśnienie tył 1.9 przód 2.0. Wszystko dokładnie przesmarowane i przygotowane.
Kolacja poprzedzającą wyścig, oczywiście nie mogło na niej zabraknąć pizzy, no i krioterapii w magicznym karpackim strumyku, która jak widać czyni cuda ?.
Dzień startu:
- Rano w ramach rozruchu pobudka 7:30 i jazda po pakiet startowy;
- 8:30 śniadanie musli, Grzesiek i buła z nutellą;
- 10:00 przyjazd na miejsce startu honorowego;
- 10:45 start honorowy dojazd ok. 2km do startu ostrego;
- 11:00 start ostry.
Na początku nie chciałem za mocno forsować. Jechałem spokojnie w grupie. Dojazd do Orlinka, wychodzę na prowadzenie i przyspieszam tempo. Na końcu Orlinka mam już jakieś 200 m przewagi. Jadę samotnie.
To był decydujący moment. Od tego miejsca samotnie wjeżdżam do świątyni Wang i tam się zaczęło. Nierówne kamienie, nieuprzejmi kibice, to znaczy nieliczni, bo większość klaskała i dopingowała. Jadę samotnie oglądam się za siebie żeby sprawdzić czy ktoś może mnie dochodzi, ale nikogo nie widziałem. Byłem spokojny i zadowolony ze już mam bezpieczną przewagę.
Na otwartej przestrzeni „wiało jak w Kieleckim” albo i nawet mocniej. Kurczę, bardzo mocno wiało, aż momentami spychało mnie na bok.
Jest, w końcu wjeżdżam na Śnieżkę, zdobyłem ją jako pierwszy ? z czasem 59min 12s ze średnią prędkością 14,4km/h. Rekord życiowy pobity o 1 minutę, jest progres! Niestety nie udało się pobić rekordu Michała Ficka 54min 59s. Może za rok?
A teraz lecę na przełaaaaaaaaa….
COMMENTS