Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Maraton w Koninkach to było dla mnie coś nowego. Nigdy wcześniej tu nie bylem, więc nie wiedziałem czego można się spodziewać. Liczyłem na fajną trasę i nie zawiodłem się, choć wiele z niej nie pamiętam prócz bólu. Gdy wystartowaliśmy, zaraz po wjeździe w teren objąłem prowadzenie po pierwszym podjeździe, nogi fajnie się kręciły więc pomyślałem będzie OK. Nic bardziej mylnego, na 3 km chcąc ominąć bagno zaczepiłem o gałęzie świerka, które mnie zerwały z roweru. Nie spodziewałem się tego, ale na szczęście nikt mnie nie rozjechał. Dzwona zaliczyłem solidnego, w głowie zaszumiało, mocno się poturbowałem i obiłem żebra, bark i biodro. Bez krwi też się nie obyło, rozwaliłem łokieć który miał iść do szycia, ale sam się ładnie zakleił. Do tego zdarte prawy bok pod ręką i biodro, które najbardziej mi doskwierało przez cały wyścig.
Gdy się pozbierałem sprawdziłem tylko czy żadne kości nie wystają i zacząłem gonić myśląc czy za chwile jak adrenalina puści będę wstanie utrzymać się na rowerze, ale było całkiem ok. Po kilku kilometrach przebijając się przez rywali doszedłem pierwszą dwójkę, gdzie jakiś czas współpracowaliśmy. Doskoczyła do nas także kolejna dwójka i tak kilometry uciekały. Mi coraz bardziej doskwierał ból i myślałem już nie o wyniku, a o mecie. W międzyczasie nasza grupka się porwała, do pierwszej dwójki traciłem niewiele, ale nie byłem wstanie nic więcej z siebie dać. Dla mnie to była już walka o dojechanie – wywrotka zrobiła swoje ręka zaczęła drętwieć, a całe ciało boleć.
Na metę wjechałem 3 open i 2 w kategorii prosto pod namiot ratowników na opatrunek.
Wynik bardzo fajny. Biorąc pod uwagę glebę jest nieźle, troszkę szkoda że tak wyszło bo czułem się dobrze i być może byłem wstanie powalczyć o lepszy wynik. Ale taki jest ten sport i z tym trzeba się liczyć że to MTB – Musi Trochę Boleć. Teraz czas na wylizanie ran, dojście do siebie i walczymy dalej! Pozdrawiam :)
COMMENTS