Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Mistrzostwa Polski były moją docelową imprezą w tym sezonie. Cały plan treningowy (od listopada zeszłego roku) układałem by szczyt formy przyszedł właśnie na tą imprezę… i przyszedł!
Trasa w Gielniowie była mi bardzo dobrze znana, ścigałem się na niej już kilkakrotnie, poza tym trenowałem tu kilka razy przed Mistrzostwami. Profil i charakterystyka tej rundy są wprost stworzone dla mnie. Krótkie, sztywne podjazdy, dużo technicznych elementów to to, co lubię najbardziej.
Do startu przygotowany byłem perfekcyjnie, wszystko dopięte na ostatni guzik, pełna koncentracja. Kiedy padł sygnał do startu rzuciłem wszystkie siły na pokład – zero kalkulacji i pełna moc. Ale tego, że będę kończył rundę rozbiegową na drugiej pozycji, sam się nie spodziewałem. Przez jakiś czas byłem tym faktem nawet nieco zdezorientowany. Po wjeździe na właściwą rundę stawka zaczęła się układać i faworyci przesuwali się na czołowe pozycje, a ja spadłem w okolice 5 miejsca. Niestety nie byłem w stanie utrzymać tempa, którym zacząłem wyścig i z okrążenia na okrążenie kręciłem gorsze czasy. Dojeżdżali mnie kolejni rywale, a ja nie mogłem odpierać ich ataków, musiałem trzymać swoje tempo by w ogóle ukończyć wyścig. Udało się – skończyłem w TOP 10, co było moim głównym celem na ten sezon i jest moim największym sportowym sukcesem jak do tej pory. Przed Mistrzostwami ten wynik brałbym w ciemno ale po przebiegu rywalizacji wiem, że mogło być lepiej. Jak to mówią „apetyt rośnie w miarę jedzenia”. Mimo wszystko jak na amatora bez zaplecza, ścigającego się z licencją Elity – całkiem nieźle.
Chciałbym jeszcze podziękować wszystkim moim kibicom i bliskim, którzy dodawali mi skrzydeł na trasie oraz pomagali w strefach bufetu i technicznych. Doping miałem kosmiczny. Podziękowania chciałbym skierować też do człowieka, który dużo czasu i zdrowia włożył w to by ta impreza w ogóle się odbyła. Mariusz Sarwiński ze swoją ekipą ZROBILI SWOJĄ ROBOTĘ, a poziom organizacyjny podnieśli naprawdę wysoko.
fot. Zbigniew Świderski
COMMENTS