Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Przyjeżdżam do Piwnicznej sporo przed czasem. Ogarnięcie formalności, wypakowanie roweru i szybki powrót do auta. Leje to mało powiedziane. Nawet się nie rozgrzewam w tych warunkach, tylko zmieniam ciuchy w zagrzanym samochodzie i niezbyt chętnie wychodzę z niego dopiero jakiś kwadrans przed startem maratonu. Kilka minut wystarcza, żeby przemoknąć do suchej nitki. Jest nas garstka. Sami twardziele albo głupcy, bo inaczej nie można tego określić :) Trasa Full (Giga) ma niespełna 3000 m w górę, w tym tak naprawdę 4 podjazdy i 4 zjazdy. Oj będzie co jechać.
Asfaltowa rozbiegówka i wbijamy się na pierwszy podjazd. Podkręcam nieco tempo. Odrywamy się od peletonu w czteroosobowym składzie. Chwilę później na czoło wskakuje Piotrek Sajdak i nieco odjeżdża. Nie spawam, bo wymiękł i jedzie mega. Później strasznie mu tego zazdroszczę… Ze mną zostaje tylko dwójka zawodników, którzy początkowo dyktują naprawdę mocne tempo, ale im dłuższy podjazd, tym bardziej im odjeżdżam. Po zjeździe nie mam za sobą już nikogo. Piotrek kilka razy przebłyskuje mi gdzieś pomiędzy drzewami, ale zupełnie nie staram się gonić. Jadę na Specach Fast Trackach, więc mam naprawdę niezłą frajdę i trening techniki na zjazdach. Po niespełna 2,5h melduję się na rozjeździe Half/Full. Dojeżdżam tam Piotrka, który chyba przestrzelił zakręt. Rozdzielamy się i zjeżdżam w kierunku Wierchomli. Wylatuję na asfalt i nie wiem gdzie jechać. Żadnych strzałek, taśm, niczego. Krążę w kółko dobre kilka minut, po czym nagle otwierają się drzwi i z jakiegoś domu wychodzi strażak. Schował się przed ulewą, ale w końcu postanowił wyjść i pokazać mi drogę. Dzięki! Ciągle jadę swoje. Warunki są naprawdę ekstremalne. Wyziębiony organizm solidnie rozgrzewa się podczas 15 minut podjazdu. Na górze temperatura spada o dobre 10 albo i więcej stopni Celsjusza, a potem następuje zjazd rwącym potokiem. Różne mam myśli w tych warunkach. Momentami nie jestem w stanie utrzymać kierownicy i cały dygoczę z zimna. Na szczęście po jakimś czasie dojeżdża do mnie motocykl i towarzyszy mi już przez resztę trasy. Na ostatnim bufecie dowiaduję się, że jestem jedynym zawodnikiem na dystansie Full, bo nikt inny nie zmieścił się w mega wyśrubowanym limicie wjazdu na pętle. Grubo. Kończę maraton z czasem 4:55h (czas jazdy 4:40h) i uważam to za naprawdę dobry wynik, bo warunki, które panowały tego dnia w Piwnicznej naprawdę trudno opisać słowami. Wiedzą tylko Ci, którzy startowali. Szacun dla każdego!
Teraz pora na zasłużony odpoczynek! Mój wysiłek zostaje naprawdę porządnie doceniony. Wygrywam m.in. voucher na 2-dniowy pobyt w Hotelu Piwniczna SPA wraz z os. towarzyszącą. WYPAS! Dziękuję organizatorowi za świetną trasę. Na pogodę nikt nie ma wpływu, więc nie narzekam. Naprawdę polecam ten cykl maratonów wszystkich znajomym i każdemu z osobna.
fot. Tomasz Lalewicz
COMMENTS