Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Kolejna słoneczna edycja Cyklokarpat za nami. Wraz z całym teamem SST LUBCZA tym razem meldujemy się w Wojniczu. Na miejscu szybkie rozpakowanie i już wskakuję na rower rozruszać nogi po dłuższym siedzeniu w aucie. Mimo maratonu w Szklarskiej Porębie (w przeddzień) na starcie melduje się większość czołówki, w tym Karol Rożek, który tym razem wybiera dystans Giga. Mocno tego dnia wieje i na trasie może być ciekawie (będzie sporo otwartych przestrzeni).
Po krótkiej rozgrzewce stajemy na starcie, punktualnie motocykl wystrzeliwuje naprzód, a za nim barwny peleton kolarzy, którego przecież nie widzę, bo cel jest jeden – NAPRZÓD. Powoli tempo się rozkręca, mamy dłuższy płaski rozjazd, po którym dojeżdżamy do pierwszych wzniesień. Profil trasy jest prosty: połowa to podjazdy i zjazdy, druga połowa to płaska czasówka do mety (choć z interwałowymi hopkami).
Karol Rożek wyskakuje naprzód. Za nim Dominik. W kilku zawodników odjeżdżamy od głównego peletonu. Karol nie odpuszcza. Cały czas do góry. Jadę spokojnie, szukam swojego tempa. Przed nami jeszcze sporo kilometrów. Z opanowaniem na zjazdach. Pod górę mocniej. Góra-dół, Góra-dół, czołówka się rozrywa, każdy ucieka. Kolejne kilometry w impasie, jadę ok. 4-5 miejsca, widzę kolejnych zawodników, ale nie łapię ich koła. Każdy ucieka i jednocześnie goni.
W głowie pojawia się myśl, może ten impas dowieźć do mety, otrząsam się z takich wizji. W końcu to wyścig. Na to czekamy, do tego trenujemy, to robimy! Redukuję bieg na lekkim podjeździe, łapię kadencję i wskakuję na 2 miejsce. Kamil Pomarański z przodu, nawet go nie widać. Kilometry do tej pory wlekły się niemiłosiernie, teraz nagle licznik zaczyna odmierzać jak oszalały. Za mną na kole Adam Kawula. Wiem że facet jest nieprzewidywalny, czasem wygląda jakby już nie miał siły ruszyć palcem, po czym wystrzeliwuje jak z procy. Nie ma żartów! Na zjazdach on jedzie pierwszy, na płaskim ja ciągnę. Gonimy!
W którymś momencie odwracam się, Adama nie ma. Do mety 10 km a na horyzoncie pojawia się lider – Kamil. Na trasie bardzo dużo zawodników z dystansu hobby, próbuję się bezpiecznie przeciskać, proszę o miejsce, wszyscy puszczają. Teraz nie można popełnić błędu. Wiem, że w tym momencie już nie mogę odpuścić. Jadę trzymając dystans i czekam na odpowiednią ilość miejsca. Tabliczka Wojnicz, do mety ostatnie kilometry.
Nie wskakuję na koło, nie czekam, atakuję i odjeżdżam na płaskim. Kamil nie goni. To jest ten moment, wiem że jestem pierwszy. Teraz tylko trzeba to dowieźć do mety. Nogi mam pewne, jadę max, odwracam się, widzę że Kamil już został. Ostatni zakręt i dłuuuga prosta do mety. Jest! Drugie pudło w tym sezonie. Było warto!
Bardzo cieszę się z tego zwycięstwa, kolejny raz w tym sezonie potwierdziłem swoją dobrą dyspozycję i coraz bardziej widać naszą Lubczę w peletonie! Tak trzymać!
Jednak od dziś zabieram się do ostrej pracy, w końcu za 2 tygodnie wracają góry.
Do zobaczenia na Cyklokarpatach w Koninkach!
COMMENTS