Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Skwar, gorąc i duchota. Tak w trzech słowach można opisać aurę panującą podczas maratonu w Pruchniku. Nie było czym oddychać. Na szczęście organizator dba o „swoich” zawodników i start został umiejscowiony w cieniu pomiędzy drzewami. Nadal upał, ale jakby mniejszy. Sektor VIP dla wszystkich! Do tej pory w Cyklokarpatach startowałem na dystansie Mega. Tym razem lecę Giga. Zdecydowanie lepiej czuję się na dłuższych dystansach, więc powoli adaptuję organizm.
Nie robię długiej rozgrzewki. Trasa zapowiada 76 km i około 2000 m w pionie. Dogrzeję nogę w trakcie. Szczególnie przy takiej temperaturze. Spóźniam się do sektora i jestem ustawiony gdzieś na szarym końcu. Przede mną setka kolarzy. Przynajmniej będzie kogo wyprzedzać, myślę….
Oczywiście punktualny start i jazda! Rundka wokół rynku i pierwszy, ale bardzo konkretny podjazd. Tempo dyktują zawodnicy Rometa. Nie spinam się. Jadę zachowawczo, ale trochę się przebijam. Łąka w górę, łąka w dół. Tak wyglądają pierwsze kilometry trasy. Trzepie niemiłosiernie. Zazdroszczę gościom na fullach. Trasa jest genialnie oznaczona. Organizator dogadał się z miejscowymi rolnikami i dostał kilka szpuli sznura do snopowiązałek. Puścił je więc wzdłuż trasy. Czułem się jak na XC!
Pętla główna, którą pokonujemy dwukrotnie, jest już całkiem fajna. Znacznie mniej łąk, a więcej lasu. Dojeżdżam Mateusza Niezgodę, który dość często „goli” tutaj kategorię M2 na Giga. Mówi, że sporo osób przed nami. Jadę swoje i nieco mu odjeżdżam. Mija kilka kilometrów. Rozjazd dystansów. Tym razem ja mam lekką bombę i nieco zwalniam. Dochodzi mnie Mateusz z jakimś gościem. Mówią, że prawdopodobnie walczymy o 2 miejsce w kategorii i 5 Open. Liczyłem na więcej, ale nie jest źle. Puszczam ich koło i znikają gdzieś na horyzoncie. Koniec podjazdu, uff. Łykam i popijam żelka. Trochę płaskiego, zjazd i jest o wiele lepiej.
Wracam do gry. Chłopaki zatrzymali się na bufecie. Dojeżdżam do nich. Czuję, że wszystko rozstrzygnie się na ostatnich kilometrach. Jedziemy bardzo równo. Mateusz trochę skacze do przodu. Na jednym ze sztywnych podjazdów poprawiam i robię sobie całkiem sporą przewagę. Po jakimś czasie spawa mnie ten drugi koleżka. To Maciej Samborski (PTR Dojlidy Białystok). Obaj jesteśmy nieźle ujechani. Ktoś krzyczy, że to ostatni podjazd, a potem już zjazd do mety. Jadę pierwszy i staram się kontrolować sytuację. Zaciągam nieco i robię kilka sekund przewagi. Puszczam klamki na zjeździe.
Widzę kogoś kawałek przed sobą, ale raczej nie dojdę. Jeszcze tylko asfalt, singiel wzdłuż rzeczki i meta.
Kończę 5 Open i 2 w M2. Zabrakło mi 19s do oczka wyżej w OPEN. Szkoda, ale i tak jestem bardzo zadowolony z wyniku. Do następnego!
COMMENTS