Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
BM Szklarska Poręba
Wszyscy zawodnicy twierdzą, że edycja edycja Bike Maratonu w Szklarskiej Porębie była „najlepsiejsza” ze wszystkich tegorocznych. Pozostaje mi tylko przyklasnąć tej opinii, gdyż rzeczywiście pod względem trudności, zarówno fizycznych, jak i technicznych, trasa była bardzo ciekawa i urozmaicona!
Ja niestety zacząłem dość pechowo ten wyścig, gdyż na pierwszym technicznym zjeździe zostałem zablokowany przez innych kolarzy i musiałem zejść z roweru. Poza zbolałą dumą straciłem sporo czasu, a ścisła czołówka wyścigu odjechała w siną dal… Zaczęła się gonitwa i odrabianie strat. Na szczęście nie byłem sam w tej dość niekomfortowej sytuacji, gdyż podobnie pechowo wyścig rozpoczął się dla Tomka Dygacza. Mocna równa jazda z Tomkiem pozwoliła stopniowo redukować straty i odrabiać pozycje. Na ostatnie kilometry zjechaliśmy się z Mikołajem Jurkowlańcem i wspólnie po zmianach zdążaliśmy do mety. Mikołaj jechał kilka dni wcześniej etapówkę Bike Adventure i doskonale znał trasę, po której jechaliśmy, gdyż niesamowicie pewnie czuł się na zjazdach i pokonywał je sporo szybciej od nas! Właśnie na przedostatnim dłuższym zjeździe puścił hamulce i zrobił nad nami kilka sekund przewagi. Trzeba przyznać, że był w niesamowitym gazie, gdyż mimo jazdy na mega zapieku na ostatnich podjazdach nie udało mi się do niego dojść… Goniąc na ostatnich kilometrach Mikołaja zgubiłem na chwilę Tomka, ale głupia wywrotka, która przydarzyła mi się podczas wymijania zawodników z dystansu mini, spowodowała, że ten znowu do mnie dojechał i na mecie w Szklarskiej Porębie finiszowaliśmy wspólnie. Tomek – zaprawiony w bojach zawodnik XCE – finisz oczywiście wygrał. ;)
Ostatecznie przyjechałem na 6tym msc open (2gim w M3), ale do 3ciego zawodnika, właśnie Mikołaja, straciłem tylko kilkanaście sekund, więc nie mogę nie być zadowolony z wyścigu. Tym bardziej, że po błędzie na pierwszym zjeździe myślałem, że o dobrym wyniku mogę już zapomnieć. Jak widać, zawsze warto walczyć do końca! :)
CK Wojnicz
Dzień po Bike Maratonie w Szklarskiej Porębie pojechałem z moimi dziewczynami do podtarnowskiego Wojnicza. Niestety po dobrym, solidnym ściganiu w Sudetach, maratonu w Wojniczu na pewno nie mogę zaliczyć do udanych…
Aktywna jazda na początku wespół z nowym koniem w polskim maratonowym peletonie – Karolem Rożkiem, zaciągi na podjazdach i fajne wyścigowe tempo wzięły w łeb na szybkim zjeździe w lesie, gdzie najechałem na grubą gałąź, która wykatapultowała mnie z roweru przy sporej prędkości. Na szczęście nic wielkiego się nie stało, ale chwilę trwało zanim doszedłem do ładu ze sobą i rowerem… W tym miejscu należą się wielkie podziękowania i słowa uznania dla Grześka Grzywy i właśnie Karola, którzy zatrzymali się przy mnie i dopytywali, czy wszystko OK – brawo, postawa godna naśladownictwa! :)
Sorry chłopaki, że przez pół minuty nie byłem w stanie Wam odpowiedzieć, ale chyba wszystkie szufladki w poobijanej głowie nie wskoczyły od razu na swoje miejsca…! ;)
Po wykonaniu szybkiej diagnostyki, że nie połamałem nic sobie i co gorsza Rometowi, rzuciłem się do odrabiania strat. ;) Niestety gleba, postój i bolące udo wytrąciły mnie z rytmu wyścigowego i przez kilkanaście minut nie mogłem ponownie do niego wskoczyć. Kiedy to się w końcu udało i doszedłem do lidera Kamila Pomarańskiego, ktoś zaczął majstrować przy moim silniku i stopniowo obniżać natężenie prądu… ;)
Zapasy glikogenu zaczęły się gwałtownie kurczyć, a mój organizm zdawał się mówić, że nie jestem aż takim chojrakiem, żeby dzień po ciężkim górskim wyścigu, długiej podróży powrotnej i gonitwie po wywrotce, móc walczyć o zwycięstwo… :/
Te chwile słabości kosztowały mnie najpierw pozycję w TOP3 wyścigu, a przed samiuśką metą jeszcze kolejne 4 miejsca, gdzie nie byłem w stanie walczyć na finiszu z rozpędzoną grupką zawodników. Zamiast dobrego wyniku pozostał żal i rozgoryczenie, ale ponoć z przegranej możemy się więcej nauczyć niż ze zwycięstwa, więc wyciągnę konsekwencje z tego delikatnie mówiąc nieudanego startu! :)
COMMENTS