Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Na dwa tygodnie przed ME startujesz na szosie, gdzie nie dość, że łatwo o szlify – o czym przekonała się Monika Żur to jeszcze wjeżdżacie relatywnie wysoko i w efekcie wychłodzenia się przeziębiasz, a w zasadzie to chyba rozchorowujesz – trochę ryzykowna decyzja.
Myśląc w ten sposób Rafał Majka nie powinien startować Liege-Bostogne-Liege, czy żaden z kolarzy jadących Giro nie powinien jechać Romandii…
Starty na szosie to rewelacyjny trening. Nie da się tego wykonać w domu. Start na Gracia-Orlova był idealną opcją przygotowania się do ME i Pucharów Świata. Jasne, zdarzają się kraksy, tak samo jak zdarzają się upadki na MTB czy to podczas wyścigu czy podczas treningu. Pogoda porównując do innych części Europy była całkiem łaskawa. Codziennie słonecznie, tylko ten jeden felerny szczyt nas zmroził. Choć i tak z tego co mi wiadomo jestem jedyną zawodniczką, która się przeziębiła podczas tego etapu. Najwyraźniej mój organizm w tym czasie miał osłabioną odporność (co często jest oznaką dobrej formy ;)).
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/mwloszczowska/photos/a.147832318591283.24827.140115669362948/1126494100725095/?type=3/” width=””/]
I mimo choroby jedziesz do Szwecji i dojeżdżasz na dobrym czwartym miejscu.
Do końca się wahałam. Lot do Szwecji przesunęłam by podkurować się w domu i było na tyle lepiej, że po konsultacjach z lekarzem postanowiłam na ME lecieć, a potem na miejscu zdecydowałam się na start. Doktor po osłuchaniu nie widział przeciwwskazań, a ja wierzyłam, że mimo choroby mogę pojechać dobry wyścig. Szkoda było mi tracić pracy, którą wykonałam przygotowując się do startu w Szwecji. Miałam spory dyskomfort związany z kaszlem i katarem, ale mimo to czułam się całkiem dobrze. Gdyby nie kolizja z Tanją Zakelj zaraz po starcie zapewne wróciłabym z medalem. Ale co było a nie jest… ;)
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/mwloszczowska/posts/1127228877318284/” width=””/]
Z jednej strony dobre czwarte miejsce, z drugiej strony aż 6.5 minuty straty do Jolandy Neff.
Cóż… Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Jolanda nas zmiażdżyła. Faktem jest, że trasa w Szwecji sprzyjała dużym różnicom czasowym. Piekielnie ciężka fizycznie i dość wymagająca technicznie. Ale blisko czterominutowa przewaga nad drugą na mecie Langvad to tak czy inaczej przepaść. I cóż mogę powiedzieć. Tylko gratulować Jolce. Jest niesamowita. Ze swojej strony nie przejmuję się tą stratą. Nie wiem jak by wyglądał mój wyścig gdyby nie kolizja na rundzie startowej, a przede wszystkim nie wiem jak bardzo osłabiła mnie choroba i brak treningu w tygodniu przed startem. Bardziej bym się martwiła gdyby wszystko poszło tak jak trzeba, a ja miałabym kryzys taki jak Gunn Rita, która dojechała 10, a nie słyszałam o żadnych jej kłopotach. Teraz dla mnie priorytetem jest wyzdrowieć i wrócić do sił na Puchary Świata.
Skoro mowa o ME MTB to może pokusisz się też o komentarz do tego, że wysłaliśmy aż 21 zawodników, a poza Tobą i Bartem w zasadzie nikt nie dojechał w pierwszej 20, a straty większości to kilkanaście minut straty albo nawet duble.
Z tego co mi wiadomo część zawodników „wysłała się sama” – dopuszczony był bowiem start na własny koszt. Poza mną i Bartem zaznaczyłabym świetny występ Kasi Solus-Miśkowicz, która przyjechała 14!!! Monika Żur miała problemy żołądkowe, więc i tak szacunek dla mniej, że nie poddała się i nie zeszła z trasy, jak np. Pauline Ferrand-Prevot czy Lisi Osl. Cała kadra seniorska więc na plus.
Dwie młodzieżówki ukończyły wyścig także w top15. Szkoda, że wśród Panów nie mamy asów w juniorach i U23. Ale nie mnie się wypowiadać na ten temat, bo niewiele wiem. Skupiam się na swoich przygotowaniach i startach i o nich mogę opowiadać.
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/mwloszczowska/posts/1129688553738983/” width=””/]
A może powinnaś była odpuścić ME jak niektórzy zawodnicy i postawić na regenerację?
Ci niektórzy zawodnicy regenerowali się po podróży do i z Australii, gdzie ja nie byłam. A wśród pań tak naprawdę brakowało tylko Evy Lechner i Lindy Indergand. Dla mnie Mistrzostwa Europy były bardzo ważnym startem, traktowanym na równi ze zbliżającymi się Pucharami Świata i także dobrym przygotowaniem do nich. To była dla mnie tak naprawdę pierwsza okazja na zmierzenie się z całą czołówką Europejską. Wcześniej tylko w Bad Sackingen była solidna stawka (a mamy już maj!). Szkoda, że choroba popsuła moje plany, ale jest jak jest. Jeśli chodzi o ryzyko zdrowotne – ciężko przewidzieć jak organizm zareaguje. Często „przepalenie” wyścigowe pomaga i choroba puszcza. Choć bywa i tak, że się pogorszy. W moim przypadku właściwie nie widzę zmian czy jeżdżę czy odpuszczam. Wygląda na to, że organizm i tak swoim tempem walczy z infekcją.
W takim razie pozostaje tylko życzyć, że uda Ci się wrócić do jak najlepszej formy przed Albstadt :)
Też mam taką nadzieję :)
Zdjęcie: EGO Promotion
COMMENTS