Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Początek długiego weekendu – miałem startować w Cyklokarpatach w Przemyślu, ale ponieważ do powiedzenia „siła idzie z brzucha” dorzucam „motywacja idzie od Tomka Mruwy Pietrzyckiego”, więc nie opierając się zbytnio, startuję w Mrągowie w XCE.
Eliminator to dla mnie nowe doświadczenie, nigdy nie startowałem w tego typu zawodach. Rywalizację rozpoczyna jazda na czas po ok. dwukilometrowej trasie. Nagrodą za dobry wynik jest awans do grupy 32 osób, która dalej będzie ścigała się w czteroosobowych zespołach. Zostałem rozstawiony jakoś tak pod koniec stawki. Dwa przejazdy rozgrzewkowe dają mi ogląd trasy, która okazuje się urozmaicona – po starcie kłody drewna, kamienie, ostre podjazdy, np. po schodach, sztuczne przeszkody (drop, szykana z opon, stos palet), przejazd przez korytarz kamienicy, to wszystko bardzo mi się podoba, jest ciekawie i całkiem trudno. Startuję przy pięknej pogodzie, słońce łagodzi stres :). Ogólnie, o dziwo nastawienie mam pozytywne, najwyżej po nieudanej czasówce oddam się kąpielom słonecznym, czyli na plus. Odliczanie i start, jedzie mi się tak sobie, popełniam błędy, nie dokręcam tam gdzie powinienem, bo nie mam siły, ale jakoś tak na mecie wychodzi, że zrobiłem najlepszy czas – jestem rozliczony, awansowałem.
Starty w grupach – w pierwszym dosyć szybko udaje mi się poprowadzić, potem kontroluję już i „ćwiczę” trasę przed następnym wyścigiem; drugi kosztuje już więcej sił, analizuję błędy i w półfinale jest lepiej. Przerwy między startami to chyba najtrudniejszy element, trzeba utrzymać jakoś koncentrację, nie wychłodzić się itd., trzeba też coś zjeść… sushi ze sklepu na „B” daje radę, mam moc do końca wyścigów :)
Finał…. Pierwszy wybieram tor, obok mnie Tomek Pietrzycki PIE3CKI TEAM, Piotrek Krysiewicz UKS Wygoda Białystok, Grzegorz Maleszka Renault Team. Ruszamy, na pierwszym podjeździe jestem tuż za Piotrkiem, który prowadzi, łatwo odjeżdża mi na kilka metrów, ale staram się spokojnie odrabiać dystans. Ponieważ jestem starszy od niego o jakieś dwadzieścia kilka lat i wiem, że nie ma jak w domu, to doganiam go w korytarzu kamienicy. Trzymam się na kole, na płaskim asfalcie Piotrek zostawia lukę, wyprzedzam i w szykanie między oponami jestem pierwszy, wiem, że jest dobrze, bo w dalszej części ciężko jest wyprzedzić. Za naszymi plecami trwa walka o trzecie miejsce, ponieważ we dwóch mamy już zadowalającą przewagę. Szuter, kilka zakrętów, sztuczna przeszkoda „drabina”, cały czas prowadzę, ostatnia „piramida” palet, zakręt, wpadam na metę i o dziwo nawet się uśmiecham :), za mną Piotrek, Grzegorz i Tomek. Jest już ciemno, nie tylko w moich oczach. Debiut udany, pogoda dopisała, trasa wyśmienita, oprawa zawodów rewelacyjna. Miałem szczęście uczestniczyć w naprawdę wyjątkowym wyścigu, wielkie dzięki: ekipie MazuryMTB (Arek – szacun), rywalom na trasie, kibicom, drużynie Pie3cki Team, a w szczególności niejakiemu Mruwie, za te „coś”, które daje siłę, nie tylko z „brzucha”.
COMMENTS