Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
W 2003 roku zdobyłeś swój pierwszy medal na międzynarodowych zawodach, to było złoto na MŚ w kategorii juniorskiej. Abstrahując od sukcesów na MŚ, jakie jest Twoje najstarsze wspomnienie związane z kolarstwem?
Moją przygodę ze sportem rozpocząłem razem z moim bratem Mario – to było narciarstwo. Na rowery górskie wsiedliśmy latem w ramach treningu. Wtedy też, trochę dla zabawy wystartowałem w wyścigu dla dzieci, który wygrałem :) To moje pierwsze wspomnienie związane z kolarstwem górskim.
Od czasu sukcesu na MŚ w 2003 jesteś nieprzerwanie w czołówce. Niekończące się pasmo sukcesów, medali, najwyższych stopni podium. Które z nich są dla Ciebie najważniejsze?
Każdy sukces, medal ma swoją historię. Jeśli miałbym wybrać te naj, to pewnie pierwszy złoty medal MŚ w kategorii elita, który był dla mnie przełomowym momentem w historii. Wtedy mając tylko 23 lata w Canberze udało mi się pokonać wielkiego Juliena Absalona i zostać najmłodszym Mistrzem Świata w historii.
Także medale olimpijskie z Pekinu i Londynu są dla mnie bardzo ważne. Ale tak jak powiedziałem, każdy medal ma dla mnie wartość.
Robimy ten wywiad podczas Twojego zgrupowania w RPA. Raptem kilka dni do kultowej etapówki ABSA Cape Epic. Co jest takiego wyjątkowego w tym wyścigu? Dzika przyroda, poziom sportowym, punkty UCI, które można zdobyć? A może chodzi o wszystko po trochu? Jak ten wyścig wpisuje się przygotowanie do IO w Rio?
ABSA Cape Epic to bardzo ważny wyścig i jednocześnie niesamowite przeżycie dla każdego, niezależnie czy jesteś zawodowcem czy amatorem. Niestety nie wpasowuje mi się w przygotowania w roku olimpijskim, dlatego też skupiam się w tym roku na innych wyścigach.
Oglądając Cię podczas różnych wyścigów trudno zawsze sprawiasz wrażenie, że czerpiesz niesamowitą radość z tego co robisz. Z drugiej strony jest też presja – Twoi kibice zawsze chcą Cię widzieć na najwyższym stopniu podium. Jak sobie z tym radzisz?
Po prostu kocham to co robię i pewnie to jest ważny element moich sukcesów na rowerze. Zawsze stawiam poprzeczkę wysoko i robię wszystko by ją przeskoczyć. Ale nie robię tego dla innych. Jeśli jest presja, to głównie wychodzi ona ze mnie, a nie z zewnątrz. I pewnie dlatego też tak dobrze sobie z tym radzę.
Cross country w odmianie olimpijskiej – z jednej strony presja, z drugiej ogromna frajda z jazdy, ale koniec końców to jest jednak Twoja praca. W zasadzie nie raz da się słyszeć – „jest niedziela, on jest na robocie i jeszcze ma z tego tyle radochy – ale farciarz! Kolarstwo górskie to wymarzona „robota”?
Dokładnie! 100% prawdy!!! Jestem mega szczęściarzem, że robię dokładnie to co kocham, a do tego jestem w tym dobry. Tak, to wymarzona robota i mam nadzieję, że tak będzie przez kolejne lata.
Skoro już mówimy o „robocie”. Zawodnicy, Ci z którymi rywalizujesz na zawodach – to bardziej znajomi, przyjaciele czy raczej koledzy z pracy?
Mam ogromny szacunek do moich rywali i czuję to samo z ich strony. Jesteśmy „razem” od wielu lat. Z drugiej strony kolarstwo górskie to sport indywidualny. Każdy z nas ogląda się tylko na siebie. Dlatego też pewnie są dla mnie bardziej „kolegami z pracy” niż znajomymi.
Uprawianie sportu takiego jak kolarstwo górskie na profesjonalnym poziomie wiąże się z ogromną ilością podróży. Gunn Rita Dahle Flesjaa (została mamą w 2009 roku) podróżuje ze swoją rodziną zawsze kiedy jest to tylko możlwe. Twoja córka ma raptem sześć miesięcy. Jak sobie to poukładałeś? Wolisz mieć rodzinę blisko siebie czy z racji tego, że kolarstwo to „robota”, rodzina w tym czasie powinna być w domu?
Lisa urodziła się w październiku. To nowa sytuacja dla mnie, do której muszę się dopasować. Przez ostatnie trzy tygodnie tu w RPA miałem ich przy sobie, co dodawało mi tylko motywacji do działania i jeszcze cięższej pracy. Na pewno podczas zbliżających zawodów będzie mi dużo trudniej zostawić ich w domu. Z drugiej strony wielu sportowców poradziło sobie doskonale z tym wyzwaniem, więc nie martwię się o to zbytnio.
Kolarstwo jako takie to ogromny worek wielu odmian. Rok temu ścigałeś się trochę na szosie, w 2011 podczas Roc d’Azur wystartowałeś na tandemie z Erwinem Wildhaberem. Masz coś szczególnego jeszcze do „odhaczenia”?
W zeszły weekend wystartowałem na Cycle Tour w Cape Town – 35 tysięcy uczestników! To było coś niesamowitego!!! Mimo to cały czas jest wiele rzeczy, których chciałbym spróbować. Wszystko zależy od tego ile mam wolnego czasu. W tej chwili koncentruję się tylko i wyłącznie na przygotowaniu do Rio.
Jak w tej chwili wygląda Twój kalendarz? Masz już wszystko starannie zaplanowane na cały sezon czy jest jeszcze kilka niewiadomych? W tym roku we wrześniu w Polsce mamy wyścig UCI HC organizowany przez Maję Włoszczowską. Jakaś szansa na to, by zobaczyć Cię w Polsce?
Słyszałem o wyścigu Mai. Niestety mój kalendarz łącznie z wrześniem jest już zaplanowany. Mam sporo zobowiązań bezpośrednio po Igrzyskach.
Coś o sprzęcie. Jak dużo zmian jest w Twoim rowerze vs 2015? Na ile Scott jest otwarty na Twoje uwagi podczas projektowania kolejnych ram?
Z reguły dostaję nowego Scotta Scale oraz Spark przed Mistrzostwami Świata, dodatkowo ma wtedy specjalnie malowanie. Jeśli pojawia się nowa rama, to zmiany dokonujemy tak szybko jak to możliwe. Scott jest świetnym partnerem do współpracy – od lat pracujemy razem nad tym by tworzyć najszybszy rower jaki jestem sobie w stanie tylko wyobrazić.
Kolarstwo górskie ma swoje korzenie w USA, ale to w Europie tak naprawdę rozwinęło się najbardziej, to na starym kontynencie rozgrywanych jest najwięcej Pucharów Świata. W tym roku MŚ są w Czechach, gdzie Ondrej i Jaroslav Kulhavy mogą liczyć na turbodoping, który na pewno będzie ich niósł. Jak ważne dla Ciebie jest wsparcie kibiców? Dostrzegasz je podczas wyścigu czy skupiasz się tylko na rywalizacji – prędkości, trasie, itp?
Nie da się ukryć, że tłumy przy trasach dają mocnego kopa. Niesamowite jest doping, który czasem przyprawia aż o gęsią skórkę. Tak jak na przykład rywalizacja z Jaro w Novym Meste. Kibice wtedy dali z siebie wszystko, tak jak i my zresztą. To czyni nasz sport wyjątkowym.
Rok olimpijski jest bardzo specyficzny – potrzebujesz być w najwyższej formie na początku lipca (MŚ) i w połowie sierpnia (IO). Do tego mamy jeszcze Puchary Świata. Jak mi masz na to plan? Starasz się utrzymać wysoką formę przez cały sezon czy jednak celujesz w Rio i MŚ?
To prawda, ciężko jest dobrze zaplanować treningi w tym sezonie. Jednak to Igrzyska mają w tym roku najwyższy priorytet. Dla mnie równe ważna jest także obrona tytułu Mistrza Świata. Prawdopodobnie trzeba będzie w tym roku „poświęcić” kilka Pucharów Świata. Z drugiej strony strony jak chcesz być w gazie na Igrzyska, to musisz już podczas wcześniejszych startów musisz być w najlepszej formie – czyli w zasadzie przez cały sezon.
#N1NO – dzięki za rozmowę, czas na #huntforglory :)
COMMENTS