Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Poranek jakiś taki inny, bez tego całego zamieszania z codziennym startem. Wybaczcie, ale dopiero teraz nad ranem po śniadaniu (jajka a’la Żeber) i dobrej kawie na stacji piszemy relację z dnia „ostatecznego”.
Do 6 etapu podeszliśmy z małym zadziorem, bo chcieliśmy jakoś tak mocniej zakończyć ten wyścig i dać z siebie wszystko tj. zostawić płuca i nogi na trasie – psycholog sportowy Pie3ckiCOACH popracował nad odpowiednią motywacją :) Profil trasy nam odpowiadał, bo zapowiadało się na up&down, czyli to co „dziady z Podlasia” lubią najbardziej. Niemyliliśmy się, było bajecznie trudno technicznie i szybko zarazem, a przepiękne widoki były tylko cudnym dodatkiem.
Początek to start z centrum Cordoby, z głównej ulicy, znowu petarda i na „budziku” średnia 40km/h. Peleton rwie się dość szybko i powstają mniejsze grupki. Każdy walczy o najlepszą pozycję przed mega długim i technicznym podjazdem usianym skałami – 2 dni zjeżdżaliśmy nim do mety. Prawie 6km wspinaczki między kamieniami daje w kość, lecz nie rozciąga zawodników na tyle, by wszyscy stali w kolejce na zwężeniu przed singlem.
No cóż, czas na żela OTE i łyk carbo z bidonu – wymieniamy parę zdań między sobą i jazda znowu w górę. Trasa częściowo pokrywa się z 5 etapem, gdzie napotykamy znajome „elementy”, lecz teraz w drugą stronę. Co chwilę mijamy kolejne osoby (jadą bez partnera dla samego ukończenia wyścigu) lub dwójki. Zerkamy na siebie… idziemy mocniej niż zwykle. Noga jedzie już sama, jest jej wszystko jedno, a głowa chce coraz więcej. Włączyło się ale co??? Tak jakby ktoś nam włączył przycisk ON nastawiony na ściganie… :)
Widzimy kolejne pary i trzymamy mocniejszy obrót korby. Parę chwil i są nasi. Kolejny zakręt i kolejny króliczek do gonienia. Tak już jest, jeśli masz odpowiednią motywację! WSZYSTKO SIEDZI W TWOJEJ GŁOWIE! Okaże się, że cały etap będzie tak wyglądał. Popełniliśmy jeden mały błąd, który nas kosztował stratę paru miejsc i około 3 pustych minut. Szybki zjazd za paroma osobami i przejazd przez rzeczkę… parenaście metrów dalej słyszymy „no arrow”, „where”, „wrong way” „yellow”. Pomyliliśmy trasę :/, czas wracać i szukać odpowiedniej.
Była…mała, żółta strzałka leżała na krzaku i wskazywała wąski singiel. Niestety w tej grupie jechaliśmy z przodu, a po powrocie już z tyłu i tak było na singlu. Znowu walka o pozycję na podjeździe i próba odrobienia lokat. Idziemy mocniej podpaleni i wkurzeni (pozytywnie). Skutkuje…wyprzedzamy naszą grupę i widzimy kolejne cele na dziś :) Etap w ogóle się nie nudzi…Takie fajne XC. Obaj to lubimy :)
Jesteśmy dużo szybsi na zjazdach, a i na długich prostych jakoś tak po zmianach mocniej jedziemy. Czujemy zmęczenie, ale trzeba to dobrze ukończyć! Czasami obaj mamy „ciemno przed oczami”, ale to za chwilę mija na zjeździe. Dzieje się tak jeśli pójdziesz za mocno… Do mety mamy jeszcze kawałek, ale kilometry same znikają na liczniku. Nogi bolą cholernie, skutek 5 etapów, ale kochamy to co robimy i bawimy się tym. W górę na stojąco, by utrzymać równe mocne tempo, a w dół szybko, ale z głową. Można by szybciej, ale po co się rozwalić na koniec? Nie mogliśmy stracić koncentracji ani na moment…
Przez ponad 4h pełne skupienie na wyborze odpowiedniego toru jazdy, opanowania roweru, myślenia co i kiedy jeść, jak rozłożyć siły. Jest to ciężkie tym bardziej przy narastającym zmęczeniu. Tu pomaga zdobyte wcześniej doświadczenie. Każda przeszkoda czy fragment trasy jest wyzwaniem i próbujemy wszystko podjeżdżać.
Wiecie jakie to uczucie, kiedy dojeżdżasz do ostatniego podjazdu i wiesz, że będzie tylko z górki do mety? Nie? Cudowne… Więc ten podjazd idziemy w trupa! Dopadamy 2 hiszpańskie ekipy i mocno w górę swoim tempem. Na górze siadamy na koło 3 ekipom i cała w dół. Jadą za wolno jak dla nas, ale jest mega wąsko i wszędzie są krzaki. Okazuje się, że na końcu zjazdu jest kawałek szutru do mety. Jedno spojrzenie na siebie… obaj mamy „odcięty wzrok”… 100 m za nimi i manetka w dół. Ręce złożone wąsko na kierownicy i prujemy po zmianach.
Hiszpan testuje refleks Mruwy i prawie go masakruje jadąc bokami (jest totalnie odcięty). Jesteśmy cali… do mety 1 km. Najdłuższy kilometr tego wyścigu. 2 pary za nami. Na metę wpadamy totalnie ogłuszeni, euforia, koniec, szczęście, zmęczenie i wąski przejazd za metą. Wręczają nam pamiątkowe statuetki FINISHER z grawerką naszych nazwisk i nazwą drużyny MTB-XC.PL.
Uśmiechnięci ściskamy się i krzyczymy. To było wspaniałe! The end??? Już? Szkoda :(
Chcielibyśmy podziękować wszystkim osobom, które pomogły nam w trakcie przygotowań i dzięki którym mogliśmy wyjechać na kultową etapòwkę! GRACIAS WSZYSTKIM !!!
MTB-XC.PL, którzy pozwolili nam spróbować czegoś pięknego i sprezentowali pakiet startowy!
Helman sport za rewelacyjne odżywki OTE SPORT (carbo, rego i żele) oraz niesamowite kaski R2 i mega fajne fotochromy na oczy :)
Fit kuchta za rozpisanie diety i suplementacji oraz dbanie o nasze żołądki :)
Pie3cki COACH za odpowiednie nastawienie głowy i nogi do tego całego wyzwania.
Pomieszalni za smaczne i wartościowe mieszanki płatków orzechów i różnych owoców :)
Za pyszne babeczki bezglutenowe i przygotowanie ciasteczek dietetycznych na całą wyprawę :)
Trezado za znakomite mleko…ani jednej gumy w drużynie !!!
Finisher.pl za najlepsze opony na jakich było nam jechać… Bontrager rządzi ;)
Fabrykarowerow za buty Bontragera oraz za cudownego TREKA dla Mruwy… Da się Procalibrem 9.9 SL pokonać wymagającą etapòwkę i wykorzystać swoje doświadczenie!
Plany treningowe ułożone w Sports Training Center, a badania wydolnościowe w Cyclolife w Białymstoku.
Gawra – sklep turystyczny za dodatki przydatne w podróży i codziennym funkcjonowaniu oraz znakomite czołówki.
Sklep rowerowy Andzik za wsparcie i pomoc przy wyjeździe :)
Batyskaf i Nocna Pizza w Białymstoku służyły nam za miejsce planowania i spotkań ze sponsorami oraz za znakomite ładowanie węgli przed ciężkimi treningami :)
Fenwicks za znakomite środki do czyszczenia, konserwacji i smarowania roweru Emotikon wink niebawem test poszczególnych preparatów !
Skarpety od Winnar spisały się znakomicie i zniosły trudy etapówki :)
Regeneracja naszych nóg możliwa była, dzięki najlepszym compresom na rynku ! Bez tego nasze nogi byłyby „betonowe” ;)
Za niesamowite czapki, które chroniły nasze głowy od chłodu i słońca. Rewelacyjne i piękne :)
Podziękowania Agencji reklamowej za wszelką pomoc w działaniach marketingowych.
COMMENTS