Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
W tym roku mój program przygotowań do przełajowych Mistrzostw Polski wygląda nieco inaczej. Z uwagi na kontuzję, jakiej doznałem we wrześniu, dość długo pauzowałem. Tak naprawdę treningi ukierunkowane na cx rozpocząłem dopiero w październiku. Kontuzja, a co za tym idzie rowerowa absencja sprawiły, że miałem sporo czasu na przeanalizowanie swoich dotychczasowych przełajowych dokonań. W efekcie ograniczyłem ilość startów kontrolnych, koncentrując się na treningu kondycyjnym. W tym roku postanowiłem też, iż częściej, niż do tej pory, będę zaglądał na przełajowe trasy za granicą. Raz z racji miejsca zamieszkania (południowo-zachodnia część Polski), a dwa z racji skrócenia w naszym kraju czasu wyścigów w kategorii Masters M-40 do 30 min. W Niemczech i Czechach standardem dla mojej kategorii wiekowej jest wciąż 45 min, co w kontekście startu w Mistrzostwach Polski ma spore znaczenie. I tak w ramach przygotowań zaliczyłem kilka startów w Niemczech i Czechach, które były bardzo cennym doświadczeniem. Szczególnie korzystnie wypadają wyścigi w ramach Pucharu Niemiec, gdzie na starcie w M-40 potrafi stanąć 50 zawodników. Poza tym trasy, kibice, atmosfera…
W ostatni weekend wraz z kolegami z Diversey Team wybraliśmy się do Sławna, które w naszym kalendarzu przygotowań umieściliśmy jako imprezę rozpoczynającą ostatnią fazę przygotowań do MP. Początkowo w tym samym okresie zaplanowany miałem start w czeskim pucharze TOI TOI Cup, ale bardzo pozytywne komentarze na temat wcześniejszych edycji zawodów w Sławnie sprawiły, że postanowiłem pojechać właśnie tam.
Pierwszego dnia zawodów stawka Mastersów była nieco „okrojona”, co nie znaczy, że nie było się z kim ścigać. Po starcie bardzo dobrze wjechałem w trasę i już na pierwszej rundzie wraz z kolegą z teamu Olkiem Gawrylukiem i Arkiem Ceniuchem ze Szczecina objęliśmy prowadzenie. Z kilkusekundową przewagą wjechaliśmy w techniczną sekcję zakrętów, gdzie niestety przytrafił mi się defekt- spadła szytka z obręczy. Aby usunąć usterkę, musiałem się zatrzymać, a w tym czasie dogonili mnie inni rywale. Mimo podjętej walki trudno było zniwelować stratę. W efekcie zająłem dopiero szóste miejsce. To nie był mój dzień. Defekt i długa męcząca podróż zrobiły swoje.
Drugiego dnia zawodów lista startujących w M-40 znacznie się wydłużyła, co mnie akurat cieszyło. Wyścig zapowiadał się na mocny sprawdzian przed zbliżającymi się wielkimi krokami Mistrzostwami Polski. Znów start wyszedł mi zupełnie dobrze, choć w pierwszej fazie wyścigu bardzo wysokie tempo narzucili Andrzej Śledziona, Mirek Bieniasz i Grzegorz Tomasiak. Starałem się jechać „swoje” i kontrolować przebieg rywalizacji. Chciałem zachować więcej sił na końcową fazę. Niestety i tym razem pech mnie nie opuszczał- defekt i znów kilkanaście sekund straty do czołówki. Potem to już była tylko pogoń za odjeżdżającymi rywalami. Stratę udało się zniwelować, ale na walkę o dobrą lokatę zwyczajnie zabrakło czasu. W efekcie zająłem piąte miejsce. Mimo wszystko ze startu w Sławnie jestem zadowolony, bo zmiany, jakie wcześniej wprowadziłem do swoich przygotowań zaowocowały dobrą dyspozycją. Jestem zadowolony także z tego, że inny kolega z mojego teamu Marek Bonecki dwukrotnie wywalczył dobrą, drugą lokatę. No cóż, mi zabrakło szczęścia, ale takie właśnie jest cx.
W tym miejscu muszę podkreślić jak udaną imprezą były zawody w Sławnie. Przemek Gierczak i jego ekipa z LKK LUKS Sławno zrobili wszystko, by zawody w ich rodzinnym mieście wypadły jak najlepiej. Dosłownie wszystko, bo nie zabrakło niczego: sprawnie działające biuro zawodów, sędziowie do których pracy nie można było mieć najmniejszych zastrzeżeń, świetnie przygotowana i zabezpieczona trasa, na której nie zabrakło żadnych elementów typowych dla cx, cudowni kibice, którzy walczącym zawodnikom zgotowali prawdziwe święto… Było wszystko, włącznie z pogodą i relacją live na youtube. Zapomniałbym. Dla mnie wisienką na torcie był wyścig elity, U-23 i juniorów. Walka pomiędzy Markiem Konwą, a Marcelim Bogusławskim wywarła na mnie bardzo duże wrażenie. No i powracający do formy Bartosz Mikler. Osobiście uważam, że objawieniem tych zawodów był jednak Oskar Pluciński, który w niedzielnym pucharze zajął wysokie czwarte miejsce. Fajnie ogląda się jazdę tego chłopaka.
Przede mną znów krótka przerwa od ścigania. Niestety z racji odległości do Ełku i Białegostoku raczej nie pojadę. Trochę rozczarowany jestem redukcją do jednego dnia zaplanowanych początkowo na 19-20 grudnia zawodów w Lublinie. Wspólnie z kolegami z teamu nie zdecydowaliśmy jeszcze, czy tam pojedziemy. Bardzo bym chciał wystartować w Częstochowie 29 i 30 grudnia, podobnie jak 3 stycznia w Katowicach. Jeśli zdrowie dopisze to z pewnością się tam pojawimy. No a potem to już tylko Lublin i Mistrzostwa Polski.
COMMENTS