Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Mistrzostwa Europy w CX, które 21 listopada 2015 odbyły się w Słowackiej Trnavie okazały się dość szczęśliwe, ponieważ przywiozłem brązowy medal. Jeden z nielicznych zdobytych w ostatnich latach przez polskich zawodników.
Do tego startu przygotowywałem się bardzo długo i dokładnie realizowałem swój plan treningowy. Bardzo duża ilość startów oraz podróże były bardzo wyczerpujące, ciężkie treningi w których stawiałem na technikę, ponieważ tego mi najbardziej brakowało na rowerze przełajowym. Tym razem pojechałem dzień wcześniej wcześniej na ME, tak aby dobrze zapoznać się z trasą. Na miejscu w Trnavie zastał mnie deszcz i duże błoto. Nie zważając na niesprzyjające okoliczności poznawałem trasę metr po metrze, planowałem jak to będzie podczas wyścigu. Także przygotowałem obsługę na boxie co i jak mają robić podczas wyścigu tak, aby nie popełnili żadnych błędów i byli maksymalnie przydatni przed i podczas wyścigu. Przygotowany byłem na kilka zmian sprzętu podczas wyścigu.
Trasa od samego początku przypadła mi do gustu. Prawdziwy przełaj, interwał i siła, dużo ciasnych nawrotów – takie lubię. Nazajutrz okazało się, że nadeszło mocne ochłodzenie wraz z silnym wiatrem i dość niespodziewanie warunki atmosferyczne osuszyły trasę. Znamy to zjawisko z Bytowa. Nieco błota które zostało bardzo mi odpowiadało. Na starcie zostałem wyczytany jako przedostatni czyli zapełniłem ostatni rząd. Ale czując wielką formę pomyślałem – będę miał wszystkich pod kontrolą od samego startu.
Pierwszy zakręt, wzniesienie i kilku zawodników leży, a ja razem z nimi widząc jak czołówka odjeżdża. Kolejny zakręt i widzę czyjś pedał w moim przednim kole. I znowuż uziemnia mnie, a czołówka pojechała. Pomyślałem, że to wszystko jest do odrobienia i tak się stało. Bardzo mocno jechałem ryzykując na każdym zjeździe i zakręcie mając niecałą atmosferę w oponach TLR. Ne miałem szytek, to wielka strata. Ale pierwszego, drugiego, trzeciego doszedłem na czwartej rundzie. To był dla mnie wielki wyczyn odrobić taką stratę. Kosztowało mnie to sporo, nawet próbowałem rozerwać tę grupkę i udało się, ale rywale poprawili bardzo mocno i we dwóch odjechali.
Dojeżdżając do mety jako trzeci byłem bardzo szczęśliwy, ale złoto było na wyciągnięcie ręki. Styczeń to Mistrzostwa Świata tym razem w USA, chcę tam pojechać walczyć o medal i uważam, że są ogromne szanse. Już zaczynam kolejne przygotowania, aby z pustymi rękami nie wracać do domu.
COMMENTS