Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Jak co roku na przełomie listopada i grudnia w Pruszkowie odbędzie się konferencja trenerów, która będzie okazją do podsumowania sezonu oraz rozmów o przyszłości. Mamy kilka tematów, które mogłyby w tym czasie zostać rozstrzygnięte:
Po pierwsze stop podziałom
PZKol wymyślił sobie, że uszczelni system zaciskając pięść czyli egzekwując przepis 1.2.019 o imprezach zakazanych. Czyli jeśli masz licencję U23 lub elity to możesz startować tylko tam, gdzie my Ci pozwolimy. W skrócie – nie dajemy Ci nic, ale masz postępować według naszych zasad. Najbardziej oberwało środowisko MTB, które ma bardzo dużo pojedynczych imprez organizowanych w różnych zakątkach kraju. I nagle okazuje się, że nie możesz wystartować, bo grozi Ci zawieszenie albo 300 CHF kary.
Po drugie licencje
Temat wałkowany od dawna. Po co te licencje i co z nimi zrobić? Dziś to kartonik ze zdjęciem, często wydawany na zawodach przez Pana z regionalnego Związku, który całe swoje zaplecze ma w walizce. A rozwiązanie jest proste. Licencja = kolarskie OC+NNW, do tego jest kartą rabatową w sklepach i serwisach rowerowych czy laboratoriach oferujących badania wydolnościowe. Tak proste, a tak trudne do zrobienia. Pewnie kosztowałaby więcej niż dzisiejsze 50 złotych, ale w zamian oferowałaby bardzo konkretne rzeczy. O centralnym systemie ewidencji nie wspominając.
Po trzecie drużyny
Już w przypadku tegorocznego Pucharu Polski w maratonie MTB dyskutowana mocno była kwestia potrzeby rejestracji drużyny tylko i wyłącznie na potrzeby klasyfikacji drużynowej. Ale to trochę wołanie na pustyni, bo nikt nie słucha. A prawda jest taka, że setki drużyn, które widnieją w klasyfikacjach maratonów czy cross country spoza kalendarza PZKol to po prostu świetnie zorganizowane ekipy, które nie potrzebują podmiotu prawnego z prostej przyczyny – nie pozyskują na swoją działalność kasy z gminy, samorządu czy województwa. I wcale wbrew temu co można sądzić, nie robią mniej w temacie promocji kolarstwa i zdrowego stylu życia.
Mało kto potrzebuje zarejestrowanego klubu czy stowarzyszenia. Za to prawie każda drużyna ma zobowiązania wobec sponsorów i możliwość podania jej nazwy w wynikach powinna być czymś normalnym.
Po czwarte komisja MTB
Kiedy rok temu pojawił się pomysł powołania na nowo komisji MTB odebrałem to z entuzjazmem. Zadeklarowałem chęć pomocy i zaangażowania się w miarę możliwości. Do komisji nie zostałem zaproszony, bo nie ma w niej miejsca dla mediów. Poprosiłem w takim razie, żeby pomogli mi w temacie PP XCM. Nie, bo komisja MTB zajmować się będzie tylko cross country. A MTB to mountain bike, a jak rower górski to XCO w odmianach XCO, XCM, XCS itd. Ale także zjazd, enduro, freeride czy 4X. Część z tych odmian MTB działa pod auspicjami PZKol. O co chodzi zatem?
O to, co zwykle – budujmy, a nie dzielmy. W moim mniemaniu Komisja MTB powinna być tworem nadrzędnym nad wewnętrznymi zespołami ds. wyżej wymienionych odmian kolarstwa górskiego wliczając w to także organizatorów zawodów, co dałoby jeszcze szerszy ogląd sytuacji. W efekcie byłaby szansa na spójną komunikację, wizerunek oraz działania mające na celu pozyskanie partnerów dla szeroko pojętego kolarstwa górskiego. W czym jesteśmy gorsi od Czechów, którym coś takiego się udało?
Po piąte medale to nie wszystko
Chciałbym, żeby Pruszków wykorzystał sytuację powołania na stanowisko Ministra Sportu i Turystyki (MSiT) tak młodego człowieka jak Witold Bańka, który pewnie dużo bardziej rozumie dzisiejsze realia sportu. Niedawno Justyna Kowalczyk mówiła, że dla niej wzorem i inspiracją do rozwoju była Lidia Chojecka, która najważniejszych medali wcale nie zdobywała. Na naszym podwórku mamy wielu zawodników, którzy nigdy nie będą w czubie Pucharu Świata czy Mistrzostw Świata, ale jednocześnie są na tyle pozytywnymi osobami, ciężko pracującymi na swój wynik, ale jednocześnie pokazującymi jak czerpać radość z kolarstwa. Takie osoby powinny być premiowane przez MSiT w dziedzinie sportu powszechnego.
Z drugiej strony jeśli chodzi zawodowe kolarstwo na najwyższym poziomie to dużo cenniejsze w perspektywie roku są wysoko punktowane wyścigi UCI i miejsce w rankingu. Jeśli nie punkty, to tęcza. Ale tęcza jest tylko jedna… No i tor, który jest bezdyskusyjnie ważnym elementem szkoleniowym nie interesuje nikogo. Absolutnie #nikogo poza PZKol, MSiT i zawodnikami. Znasz kogoś, kto zaczął więcej jeździć na rowerze bo usłyszał o medalach torowców? Ja nie.
Po szóste „focus”
Bez dwóch zdań osoby stojące dziś na czele Polskiego Związku Kolarskiego czyli Prezes Wacław Skarul oraz Dyrektor Sportowy Andrzej Piątek to osoby z ogromnym doświadczeniem zarówno jeśli chodzi o zarządzanie, jak i trening sportowy. Może po prostu najwyższy czas żeby Prezes był Prezesem z prawdziwego zdarzenia, a nie działał społecznie, a Dyrektor Sportowy był Dyrektorem Sportowym PZKol a nie dzielił tej posady ze swoją prywatną drużyną zarejestrowaną w UCI. Żeby nie było nawet podstaw do tego, by myśleć o jakimkolwiek konflikcie interesów.
A może to taka domena Polski, że osoby na państwowych posadach, z premierem i prezydentem na czele, zarabiają kwoty nieadekwatne do odpowiedzialności i kompetencji, które posiadają.
Po siódme słuchać
Często odnoszę wrażenie, że Pruszków jest tak bardzo oderwany od rzeczywistości, a my robiący to czy tamto mniej lub bardziej dla idei to wbrew temu co myślimy jesteśmy raczej szkodnikami, a nie społecznikami. Chciałbym, żeby PZKol był bliżej ludzi, pasjonatów. Po prostu.
A jakie Ty masz życzenie?
COMMENTS