Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
W moje ręce wpadł kolejny karbonowy rower na kołach 27,5 cala. Rodzimej produkcji Kross R10 okazał się na szczęście czymś więcej niż rowerem dla zawodnika i sprawił, że mój tygodniowy urlop w Świeradowie był bardzo udany.
Co dostajemy?
Kross R10 to rower zbudowany w oparciu o karbonową ramę z główką stożkową 1 1/8 – 1 1/2 cala. Linki przerzutki poprowadzone są wewnątrz ramy. Osprzęt to Shimano SLX z tylną przerzutką XT. Widelec Fox Evo CTD o skoku 100 mm wyposażony jest w sztywną oś 15 mm i manetkę blokady skoku. Koła w rozmiarze 650b dostarczył DT Swiss. Model X1900 Spline obuto w opony Schwalbe Rocket Ron w wersji performance. Za hamowanie odpowiadają Avidy DB3 (180/16mm). Pozostałe komponenty to Easton z serii EA70 a chwyty i siodło są produktami własnymi Krossa. Siodło jest płaskie dzięki czemu możemy zająć na nim wiele komfortowych pozycji: z tyłu siodła na zjazdach czy na czubie na stromych podjazdach. Chwyty z pianki są przykręcane na obejmy co zapobiega ich obracaniu.
O rozmiarze.
Na początku rower miała dostać moja żona ponieważ oznaczenie literką „M” na ramie wskazywało, że będzie dla niej odpowiedni. Po zajęciu pozycji na rowerze okazało się jednak, że rower jest za duży. Po zweryfikowaniu geometrii na stronie Krossa wyszło, że M-ka ma 19 cali. Rozmiar raczej pod mój wzrost (184cm). Trzeba na to wziąć poprawkę przy zakupie Krossa. Tak po prawdzie, pozycja na rowerze przypominała mi tą, którą miałem na moim starym Radonie na 26 calowych kołach w rozmiarze 18″ więc można ten rozmiar opisać M/L
Pozycja i pierwsze wrażenie.
Pozycja na rowerze jest niezbyt pochylona i zwarta, wygodna. Mimo to postanowiłem przełożyć mostek na plus. Z mojego doświadczenia wynika, że ustawienie mostka na plus prawie wcale nie ogranicza zdolności podjazdowych roweru, a zasadniczo poprawia czucie roweru i frajdę na zjazdach. W końcu to miał być urlop a Świeradów to Singltrek pod Smrekiem, gdzie czerpie się przyjemność ze zjeżdżania.
Pod górę…
Kross R10 podjeżdża bardzo dobrze. Rama, widelec i koła są sztywne. Transfer mocy jest wydajny. To nie jest miękka bambaryła która podjeżdża efektywnie tylko na siedząco. Rower zachęca do zablokowania widelca, wstania z siodełka i ciągłego wkładania maksymalnej mocy w jazdę. Wielu zawodników tak lubi, ja też, póki sił wystarcza. Przy takim stylu jazdy właściwie zbędne staje się używanie przedniej przerzutki, jej funkcję zastępuje blokada widelca i wstanie z siodła. Można siłowo przecisnąć każdy, nawet najbardziej stromy podjazd. Manetka do widelca Fox’a jest bardzo wygodna i sprytna, można ją umieścić po prawej lub lewej stronie kierownicy, nie koliduje z manetkami zmiany biegów i jest tam, gdzie się jej spodziewasz. A jak się już moc skończy, to R10 ma zapas miękkich biegów. Pozycja nie jest zbyt pochylona mimo to rower dobrze trzyma się podłoża i jazda z młynka jest bardzo wydajna. Przy podjeżdżaniu w terenie ujawnia się jeszcze jedna cecha: widelec Fox’a na blokadzie ma minimalny skok dzięki czemu podjeżdżanie na siedząco jest przyjemne bo kierownica nie podskakuje na każdym kamyku.
… i w dół.
Na zjazdach jest jeszcze lepiej. Mamy do dyspozycji szeroką kierownicę, wyśmienity amortyzator, wydajne hamulce i mocne koła. Ale to standard w tej klasie. Różnicę względem innych rowerów na których jeździłem po siglach robi wielkość koła i pozycja. Siedzimy bardzo w środku roweru a pozycja nie jest zbyt rozciągnięta więc mamy duże pole do przerzucania środka ciężkości. Odciążanie to tylnego, to przedniego koła w zasadzie wystarcza do pokonania każdej przeszkody. Resztę możemy ominąć, bo rower jest bardzo zwrotny, lub przeskoczyć, bo R10 lubi oderwać się od ziemi. Przy czym ląduje równo na dwa koła (a z tym bywa różnie w rowerach do ścigania). Na siglach rower dawał mnóstwo frajdy. Mam wrażenie że jeździłem szybciej niż na swoim 29erze. Więcej też podskakiwałem. Kiedy chciałem stłumić muldę żeby nie tracić prędkości też nie było z tym problemu. Nawet na wysuniętej wysoko sztycy tyłek lądował daleko za siodełkiem i było mnóstwo miejsca żeby wpuścić rower pod siebie.
O oponach.
Jedynym ograniczeniem na singlach były opony. Rocket Rony nie nadają się na twarde i szutrowe nawierzchnie. To są opony na mokre warunki, na las i korzenie. Przekonałem się o tym na szlaku czerwonym z Polany Izerskiej na zachód (nazwy góry „Podmokła” i przełęczy „Mokra” mają swoje uzasadnienie!). Szlak nie był łatwy, napotkani rowerzyści na endurakach po 140 mm skoku przyznali się, że mijają ten szlak. Być może dlatego że to prawie płaski odcinek, być może dlatego że to mnóstwo zakrętów, kałuż i śliskich, wybijających z rytmu korzeni. Było na tym szlaku kilka takich momentów w których nie wierzyłem że rower przejedzie. R10 ślizgał się, przestawiał na korzeniach, wpadał w kałuże po osie i jechał dalej. Przypomniały mi się warunki z MTBtrophy 2006 i pomyślałem: szkoda że wtedy nie miałem tego roweru. Bo Kross jechał zadziwiająco płynnie i pewnie jak na sztywniaka. Rocket Rony pokazały do czego są stworzone.
Podsumowanie.
Jaki jest i dla kogo R10? To twarda sztuka i można mu zaufać. Można atakować najostrzejsze podjazdy i jeszcze trudniejsze zjazdy. Warunek: musisz lubić i umieć dobrze jeździć technicznie. Jeśli na zjazdach to Ty wyprzedzasz, sprawiają Ci one przyjemność i bawisz się na nich, to R10 jest dla Ciebie. Jest żwawszy i bardziej zwrotny niż 29ery ale oferuje podobną przyczepność. Na podjazdach możesz szybko zmienić tor jazdy i przyspieszyć a agrafki pokonywać po bardzo małym promieniu. Jeśli będziesz umiał to wykorzystać, to R10 da Ci przewagę. Ten rower ma zdolność do sprawnego pokonywania różnych szlaków a to jest kwintesencją dobrego roweru górskiego. A przy tym daje bardzo dużo rajdy z jazdy. Brawo Kross!
Strona producenta – http://www.kross.pl/pl/mtb-xc-275/level-r10
Cena katalogowa – 8999zł
Zdjęcia do testu wykonała Magdalena Urban
COMMENTS