Michał Górniak (Duda-Cars TP LINK Rybczyński Team) – King Oscar Maraton – Gniewino

HomeKomentarzeDuda Cars TP-Link Rybczyński

Michał Górniak (Duda-Cars TP LINK Rybczyński Team) – King Oscar Maraton – Gniewino

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Do startu na maratonie King Oscar MTB Maraton 2015 sposobiłem się… 3 lata. Już w 2013 roku miałem w planach start w tej imprezie po świetnych recenzjach pierwszej edycji z roku 2012. Nie udało mi się to ani w 2013, ani też w 2014 roku. Paweł wręcz przeciwnie – trasę uskuteczniał od roku 2013 na kolejnych edycjach maratonu. Głosy uczestników wcześniejszych edycji budowały w mojej wyobraźni maraton, który będzie bardzo bolał i do którego należy na starcie podejść na luzie i nie liczyć na nic. Głównym założeniem było sprawdzenie formy po wznowieniu treningów, mających przygotować mnie do wrześniowych startów. Arena ku temu była znakomita – 23-kilometrowa runda była pokonywana dwukrotnie, co dało 1000m przewyższenia. Trasa oferowała zawodnikom dosłownie WSZYSTKO – siłowe podjazdy, techniczne zjazdy i single, szosową ścianę oraz odcinek płaski, ale za to pod wiatr.

Od startu tempo było wysokie – duża w tym zasługa premii górskiej, umiejscowionej na 1900 metrze. Robert Banach omal nie upadł na początku podjazdu i chociaż miałem zupełnie inny plan, przejąłem inicjatywę i dyktowałem tempo podjazdu. Na szczycie atak Michała Bogdziewicza skontrował Paweł i wygrał premię. Dobre tempo porwało grupę, zaś pierwsze podjazdy w terenie wyselekcjonowały 5 osobową czołówkę, z którą przez krótki czas utrzymywał się nasz teamowy kolega, Filip Jeleniewski. Ostatecznie na czele oprócz mnie i Pawła zostali Michał Bogdziewicz, Tomasz Repiński oraz Piotr Rzeszutek.

Zgodna praca na pierwszej rundzie dała czas na obserwację  rywali i wyciągnięcie odpowiednich wniosków. Kolejny podjazd pod premię górską uszczuplił grupę o Rzeszutka. Następnie w terenie przejąłem inicjatywę i przyspieszyłem. Za mną został tylko Bogdziewicz, jednak wkrótce i on zaczął tracić do mnie dystans. Postanowiłem jechać swoje, będąc przekonanym, że Repiński i Bogdziewicz  będą chcieli mnie wspólnymi siłami dojść, a na ich kole dołączy Paweł i skontruje w odpowiednim momencie.

 

11891217_1036299593081850_1680894134491288033_n

 

Mocna jazda, dobre samopoczucie oraz doping  podążającego całe czas za nami na quadzie Przemka Ebertowskiego pozwoliły mi dojechać samotnie do ostatniego, interwałowego  fragmentu leśnego trasy. Tam poczułem trudy wyścigu i chwilowy brak koncentracji doprowadził do upadku. Szybko się pozbierałem, lecz w oddali słyszałem już hamulce Michała. Na ostatnim podjeździe poszedłem full gas i będąc na szczycie zauważyłem zbliżającego się do mnie… Pawła, a jakieś 20 metrów za nim Michała. Na polanie startowej zaczekałem chwilę na brata i wspólnie przekroczyliśmy linię mety, notując w tym sezonie kolejny, chyba najtrudniej wywalczony dublet.

Impreza zorganizowana przez Przemka Ebertowskiego była inna –  ta inność polega na tym, że to był maraton, który zorganizował zawodnik w taki w sposób, w jaki sam chciałby zostać ugoszczony na każdym maratonie: atmosfera święta, pełne zaplecze serwisowe i gastronomiczne, nagrody finansowe i bony do sklepu rowerowego Nypel – to wszystko złożyło się na wielkie święto rowerowe w Czymanowie. Dla mnie to impreza, która powinna być stawiana za wzór wszystkim organizatorom w Polsce, na trasie godnej Pucharu Polski lub nawet Mistrzostw.

Wielkie dzięki Przemek – za rok wracam bronić tytułu! :)

p.s Mała sugestia – Czymanowo oraz potencjał tamtejszych terenów aż proszą się o Festiwal Rowerowy z prawdziwego zdarzenia z cross-country w sobotę i maratonem w niedzielę – przemyśl to


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0