Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Uczestnictwo w Memoriale Marka Galińskiego w Gielniowie było dla mnie „oczywistą oczywistością”. Byłam tu w ubiegłym roku, nie było możliwości żebym nie była teraz. Atmosfera, organizacja, trasa wszystko wtedy było na najwyższym poziomie i wiadomo było, że tak będzie i teraz.
Nie zdążyłam poznać Marka osobiście, ale poznałam Jego rodzinę, żonę, córki, poznałam Jego przyjaciół, ludzi, których trenował i z którymi trenował. I to razem z nimi chciałam uczcić Jego pamięć.
Oczywiście dochodził też aspekt czysto sportowy, bo chciałam sprawdzić się po roku na trasie, na której zaczęłam swoją przygodę z XC. Dopisała młodzież, dopisały dzieciaki z najmłodszych kategorii i oczywiście mastersi/amatorzy. Nie mnie oceniać dlaczego zabrakło elity, i to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Ale ich brak był widoczny i nie pozostał bez komentarza. Są takie wydarzenia, na których trzeba być i to jest jedno z nich. Może w przyszłym roku będzie to inaczej wyglądało, w końcu termin jest już przecież znany – znów będą to urodziny Diabła.
Kto nie był może tylko żałować, bo to nie tylko wydarzenie sportowe i wyścig na świetnej trasie, ale także okazja do spotkania się, poznania nowych ludzi, posiedzenia przy ognisku, pośpiewania, pobawienia się – czyli tego wszystkiego czego nie ma podczas normalnych startów, gdzie zaraz po dekoracjach org zwija miasteczko, a większość zawodników jest już dawno w domu po obiedzie. Następna okazja za rok.
Zdjęcie: Maria Lipowiecka
COMMENTS