Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
19 lipca nadszedł czas na kolejną edycję Cyklokarpat, która odbywała się w Wojniczu. Przed tym maratonem nie trenowałem 4 tygodnie ponieważ wiele spraw na głowie i nie miałem w planach tego startu, więc tylko 3-4 razy siedziałem na rowerze w tym były to jakieś lokalne starty.
Słońce nie oszczędzało nikogo, było bardzo gorąco. Sam od początku bardzo się męczyłem, ponieważ brak treningów spowodował, że nogi miałem jak z kamienia. Jednak mimo to udało mi się zaczepić do 4 osobowej ucieczki, do której po pewnym czasie dojechała jeszcze 2 zawodników.
Z upływem kilometrów dwie osoby zostały z tyłu, a mi po około 15 km nogi puściły. Wiedziałem, że nie na długo i zaraz przyjdzie kolej na mnie, aby zostać z tyłu, bo i tak jechałem jak przyczepiony na gumce – co chłopaki mi odskoczyli, to za chwilę do nich doskakiwałem.
Na podjeździe pod zamek na mniej więcej 27 km mój organizm powiedział dość. Po jakiś 2 km dojechał do mnie Mariusz Królikowski, również mocno zmęczony. Obaj nie poddając się dojechaliśmy o dziwo do Mateusza Zonia, który również nie podołał temperaturze. We trzech zaczęliśmy się powoli ciąć przy tym wymijając lidera, który miał defekt. Na ostatnim podjeździe Mateusz zaatakował, za nim ruszył Królik, między nami zrobiły się kilkumetrowe przerwy. Nie poddając się na prostych do mety doszedłem do Mariusza i razem wjechaliśmy na metę nie walcząc już ze sobą. Nie wiem jak to się stało, ale tego dnia byłem 2 Open i 1 w MM2. To wszystko mimo braków treningów i pogody która mnie ugotowała.
Zdjęcie: Wiktor Bubniak
COMMENTS