Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Cztery miesiące i około cztery tysiące kilometrów – to dystans, na którym sprawdziłem carbonowy model butów od Rose. Zacznijmy może od początku, czyli kilka słów o parametrach. W pełni karbonowa podeszwa, dwa rzepy i klamra. Wzmocnione, gumowane czuby oraz bok. Dodatkowo wkręcane kolce z przodu podeszwy. Buty są lekkie – ważą 300 g. Od samego początku byłem bardzo ciekaw trwałości tych butów. Czy się nie rozkleją, czy nie będą przesadnie sztywne, czy podeszwa się nie „zjedzie”. Minęły dopiero cztery miesiące, ale zrobiłem w nich sporo kilometrów, w różnych warunkach. Buty były już w Beskidach i Sudetach.
Do tej pory mój największy problem z doborem butów leżał w moich stopach, które mają bardzo wysokie podbicie lub są mocno supinujące – nie wiem jak powinno się mówić, ale fakt jest taki, że często rzepy w butach MTB ledwo co mogłem zapiąć. W butach Rose rzepy są długie, klamra ma też mały skok, a siłę zapięcia można bardzo dobrze dopasować.
Sztywność podeszwy oraz niska waga oczywiście działają na korzyść. Fajnie jest czuć, że siła którą się generuje, nie umyka gdzieś w wyginającym się bucie. Podeszwa jest chroniona dodatkową bezbarwną warstwą, która zabezpiecza karbon przed zniszczeniem.
Solidne klejenie buta oraz gumowane wzmocnienia na czubku i bokach nadają butowi górskiego „charakteru”. Zawsze zdarzyć się może przytarcie o jakiś kamień czy wystający korzeń… Wtedy te wzmocnienia uratują nam stopę, no i but ;)
Na koniec warto zaznaczyć, że buty w porównaniu do innych z tego segmentu wypadają stosunkowo tanio – 180 euro w sklepie Rosbikes.pl.
COMMENTS