Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Ostatni weekend to piąte edycje maratonów Skandii i Kaczmarek Electric. Żar lejący się z nieba spowodował, że nikt podczas wyścigów nie chciał ryzykować samotnych odjazdów w obawie przed utratą sił.
W sobotę na Skandii w Krokowej na początku drugiej rundy uformowała się czołówka, w której znaleźli się Oskar Pluciński, Tomasz Repiński, Przemek Rozwałka, Błażej Surowiec i ja. Było kilka prób odjazdu, ale zawsze takie ataki były kasowane. Sam bardzo chciałem odjechać, bo czułem, że nogi są dobre, ale wiedziałem, że na odjazd solo nie ma szans. Ostatecznie wyścig rozegrał się na finiszu przy otwartym ruchu, za co ogromna nagana dla organizatora! Jechał przed nami pilot, więc mogli na czas wjazdu czołówki zatrzymać auta… W tej sytuacji najlepiej odnalazł się Oskar. Ja skończyłem tuż za podium na 4. pozycji.
W niedzielę maraton w Lubrzy. Liczyłem, że uda się powalczyć o TOP5, choć obstawa była godna, jak zawsze na Kaczmarku. Po nocnej burzy na trasie było sporo dużych kałuż i błota, co niewątpliwie wpłynęło na przebieg wyścigu. Niestety strasznie się „trzepałem” tego dnia i zamiast jechać czujnie z przodu grupy, cały czas wisiałem na końcu grupy i spawałem każdą dziurę. Taka jazda spowodowała, że na drugiej rundzie dopadł mnie kryzys i zostałem sam. Po jakimś czasie dojechali do mnie Zbyszek Górski i Jarek Michałowski. Wspólnie przejechaliśmy resztę dystansu zgodnie współpracując. Na metę wjechaliśmy na miejscach 8-10 Open. Kolejny dzień i pewien niedosyt, ale spowodowany tylko i wyłącznie moimi błędami. Trzeba wyciągnąć wnioski i pokazać się z lepszej strony podczas kolejnych startów!
COMMENTS