Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Susz Triathlon – 27.06.2015 – 13 miejsce open
Nie od dziś wiadomo, że zacząłem swoją przygodę z triathlonem a gdy powiedziało się „A” trzeba powiedzieć „B” czyli stanąć na linii startu. Debiut i to bardzo udany miałem już za sobą w Sierakowie, stąd apetyt na poprawę czasu 4:14 podczas zmagań w Suszu był bardzo duży! Lata doświadczenia jako zawodnik pomagają mi skutecznie unikać tremy, także dość pewny siebie wskoczyłem do wody. Od początku kilka niespodzianek, mętna woda w jeziorze, brak widoczności, a co z tym się wiąże brak nawigacji zmusiły mnie to użycia unikalnych technik (głowa nad wodą niczym peryskop). Z wody wyszedłem około 30 lokaty, wszystko jeśli chodzi o czas przebiegało zgodnie z planem, strefa T1 poszła mi sprawnie i mogłem już pokonywać kilometry na rowerze, gdzie czuje się jak ryba w wodzie. Czasy i Garminowe wyliczenia pokazywały pełną realizację zakładanego planu, skoro idzie dobrze to luzzz… i właśnie te rozluźnienie w końcówce jazdy rowerem trochę mnie pokarało i zamiast trzymać założone waty, te skoczyły sobie chyba na 2forU w MC. Weź się w garść, wrzucaj trampki i do roboty powtarzałem sobie w głowie. Dobry początek biegu pozwalał mi wierzyć w zakładane przed startem cele, jednak jak to w praktyce bywa gdy sobie coś założysz… Na drugiej z trzech rund mój organizm powoli wysyłał mi sms o tym, że zamiast biec wolał by poleżeć na leżaczku. Wiele sobie z tego jednak nie zrobiłem, a co gorsza będąc pewny siebie nie posiliłem się nawet małym żelem. Nieuchronne nadeszło, bombę która mnie dopadła na ostatnich trzech kilometrach było słychać chyba w Trójmieście. Dobrze, że końcówka trasy otaśmowana jest z dwóch stron dzięki temu mogłem trafić do mety :) W rezultacie 13 miejsce Open i czas 4:17:56. Mimo wszystko z wyniku jestem zadowolony i zmotywowany do dalszej ciężej pracy.
III Kociewski Maraton – 28.06.2015 – 2 miejsce open Mega (1 kat.M2)
Jeszcze dzień wcześniej obiecywałem sobie, że jedyną niedzielną aktywnością będzie spacer z łóżka do łazienki i ewentualnie do lodówki, ale z tymi założeniami i planami było tak jak na wyścigu w Suszu. -WSTAWAJ Leniu! Wyścig w Starogardzie, a Ty co?! – Po tak radosnym niedzielnym powitaniu od żony nie pozostało nic innego jak spakować rower i pojechać na wyścig „za miedzą”. Perfekcyjna organizacja z strony Starogardzkiej Grupy Kolarskiej widoczna była na każdym kroku. Na starcie również nie zabrakło mocnych zawodników, a na ich czele stał Michał Bogdziewicz. Plan był prosty, jestem zmęczony więc nie wychylam się i wyczekuję swojej szansy w końcówce. Zakładałem również, że od startu tempo nie będzie zbyt wysokie, co pozwoli mi się delikatnie wkręcić na obroty. Pewnie nie będziesz zdziwiony jeśli powiem, że idealny plan po raz kolejny trafił do szuflady :) Tempo od startu było mocne, co gorsza dla mnie zaczęło się szarpanie tempa z czego moje nogi, które bardziej przypominały dwie kłody nie były zadowolone. Tym razem byłem mądrzejszy, jadłem co chwilę a nawet dodatkowo podjadałem gdy jadłem, skutecznie odsuwając widmo bomby, która tego dnia skupiła się na innych zawodnikach. Drugą rundę jechałem już tylko z Michałem, który nawet wtedy nie pozwalał mi złapać oddechu, co w końcówce pozwoliło mu odjechać i samotnie przekroczyć linie mety. Miała być leniwa niedziela, a wyszedł dobry wyścig w tempie, mnie zadowala wynik natomiast moje ciało już nie może doczekać się całego tygodnia przejażdżek i regeneracji :)
COMMENTS