Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Maraton w Strzyżowie to taka impreza, na którą się czeka już od początku sezonu. Impreza świetnie przygotowana pod każdym względem, teren który daje ogromne możliwości do wytyczania tras, czy to długich ciężkich podjazdów po krótkie interwałowe. Dużo można by pisać o tej imprezie, ale na prawdę można ją tylko chwalić, a przede wszystkim osoby organizujące. Rok temu udało mi się tutaj wygrać ze sporą przewagą, lecz w tym roku nie do końca czułem chęci do ścigania. Powodów było kilka, nie do końca działający napęd i choroba – jakieś przeziębienie, choć początkowo myślałem że to alergia. W sumie decyzje o starcie podjąłem dzień wcześniej, późnym popołudniem, ale wiedziałem że będzie to start spisany na straty.
Pogoda taka jak lubię, ciepło, sucho, warunki idealne dla mnie. Na starcie bez niespodzianek, te same osoby co zawsze. Tempo od startu w miarę spokojne, równe, jadę z przodu, ale czuje w płucach, że to nie to co powinno być, ogólne osłabienie dało się we znaki już na 3 podjeździe, lecz jeszcze trzymałem się pierwszej grupki. Bartek Janowski zaatakował tam gdzie przewidziałem. a reszta mojej grupki Dominik, Mariusz, Sławek odjechali mi na długim podjeździe przed pierwszym bufetem. Dalszy scenariusz już był dla mnie jasny, to kiedy dojedzie do mnie Krzysiek Gajda i Mateusz Woźniak była tylko kwestią czasu. Mimo, iż trasę znałem bardzo dobrze, popełniałem proste błędy, do tego napęd który sprawiał, że dużo musiałem jechać z małej tarczy. Ciężki płytki oddech, zatkany nos usilnie przeszkadzał. Pojawiła się myśl żeby zatrzymać się na bufecie i odpuścić, ale z drugiej strony szkoda bo fajna trasa. Na drugim okrążeniu „umarłem” i jednak na przeziębieniu ścigać się nie da w moim przypadku. Na mecie jestem 4 open i 2 w kategorii z ogromną stratą to Bartka. No cóż nie powiem, że jestem zadowolony z wyniku, bo nie jestem. Z siebie też nie, ale może kolejne starty będą bardziej udane.
Z tego miejsca chciałbym pogratulować Ewie Ruszale, która wykazała się tego dnia ogromnym hartem ducha, siłą fizyczną i co najważniejsze psychiczną, mimo tak poważnych wypadków i ze łzami w oczach potrafiła walczyć do końca. Nie jeden facet po takich upadkach zrezygnowałby z dalszej walki, a co niektórzy powinni brać z niej przykład i walczyć do końca. Ewa wielkie gratulacje i ukłony w Twoją stronę.
COMMENTS