Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Mirosław Bieniasz – KCP Elzat Regamet Bieniasz Bike Team:
W ubiegłym roku byłem także na Mistrzostwach Świata w CX, gdzie wyjazd nie był jakoś planowany. To było bardziej spontaniczne niż w tym roku. Wyścig ukończyłem na 15 lokacie, która mnie satysfakcjonowała i wiedziałem, że jest do poprawienia co najmniej o kilka oczek. W tym sezonie przełajowym także zaplanowałem wyjazd na Mistrzostwa Świata w CX, które odbyły się 4 stycznia w szwajcarskim Gossau. Zbierając bagaż doświadczeń na poprzednich wiedziałem jak przygotować się do tego wydarzenia. Ale jak to bywa z planami, nie zawsze zostają zrealizowane w 100 % i tym razem też tak było. Wyjazd w piątek samochodem z Tarnowa i do przejechania 1400 km. W połowie drogi zaplanowany nocleg w Austrii, a potem z rana w sobotę dalsza podróż, tak aby potrenować jeszcze na trasie Mistrzostw. Po treningu zaplanowany odpoczynek i jak najdłuższy sen. Do przejechania było około 500 km, ale okazało się, że tą odległość przejechaliśmy w 10 godzin. Masowe wyjazdy na narty sparaliżowały autostrady. Na miejsce dojechałem późnym wieczorem, gdzie trasy już nie przejechałem – było zbyt ciemno. Plan objazdu pozostawiłem na rano. Wszystko by było dobrze, jak by nie całonocne opady deszczu, które roztopiły śnieg i spowodowały potężne bajoro na trasie wyścigu. Z tego powodu nie pojechałem na trasę i wykonałem tylko rozgrzewkę przed startem. To był pewnie błąd, ponieważ nieznajomość układu trasy spowodował zbyt spokojną jazdę i bardzo dużo straciłem na pierwszym okrążeniu. Ale na kolejnych rundach jechałem już jak należy i robiłem wszystko, aby przyjechać do mety na jak najlepszej pozycji. Uplasowałem się na 9 miejscu z czego jestem zadowolony i jestem pewien, że jak pojadę za rok to poprawię jeszcze o kilka oczek. Na metę przyjechałem z rezerwą, a rywalizowałem z najlepszymi Belgami, Francuzami, Holendrami czy Szwajcarami, u których poziom jest znacznie wyższy. Może dlatego, że na każdy wyścig jeżdżę jako kierowca i zawodnik, gdzie mam świadomość powrotu do domu i w efekcie nigdy nie jadę na 100%. Po prostu lubię jeździć samochodem tak samo jak rowerem – to jest dla mnie wielka przyjemność.
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/photo.php?fbid=678011458974295&set=pcb.678011792307595&type=1&theater/” width=””/]
Muszę przyznać, że poziom sportowy i organizacyjny to najwyższa półka. Ale i u nas dzięki kilku młodym organizatorom także wyścigi zaczynają przypominać te z zachodu. Przede wszystkim szeroka trasa, gdzie można bez problemu wyprzedzać słabszych zawodników na całej długości rundy. Usytułowanie trasy w takim miejscu, gdzie zawsze będzie błoto. Do tego kibice widzą całą 2,5 kilometrową pętlę z jednego miejsca, gdzie można oglądać rywalizację zawodników. Dzięki wyjazdom na wyścigi poza nasze granicę można zawsze coś mądrego podpatrzeć i przenieś na nasze areny sportowe. Dzięki temu można będzie podnosić nie tylko poziom organizacyjny, ale także sportowy a jest to nam bardzo potrzebne.
Już w najbliższą niedzielę kolejny start tym razem w Mistrzostwach Polski w Bytowie , gdzie będę walczył o koszulkę Mistrza Polski w Kolarstwie Przełajowym. Zapraszam wszystkich zawodników do rywalizacji a kibiców do gorącego kibicowania.
Jarosław Miodoński – KCP Elzat Regamet Bieniasz Bike Team:
3 i 4 stycznia 2015 r w Szwajcarskim Gossau odbyły się Mistrzostwa Świata w kolarstwie przełajowym dla wszystkich kategorii MASTERS. Bylismy tam Mirek i ja z naszego Elzat Regamet Bieniasz Bike Team oraz koledzy Wojtek Bartolewski i Michał Józkowicz.
Malownicza okolica, w której było umieszczone miasteczko zawodów było mocno, a nawet bardzo mocno umalowane błotem, po którym oraz w którym przyszło nam się taplać przez zaplanowane 6 rund. Michał i Mirek zdołali przejechać wszystkie sześć. Ja zaliczyłem o jedną mniej – dubel od 2 zawodników, którzy zaoszczędzili mi kilku kolejnych minut kąpieli błotnej. Rywalizacja w mojej grupie 40-45 rozpoczęła się od małej kraksy tuż po starcie, gdy jeden z zawodników zerwał łańcuch. Potem było już tylko lepiej. Z samego końca stawki zdołałem wyprzedzić kilku rywali i przejechać 2 rundy na jednym rowerze, lecz zmiana roweru na niezbyt wiele się zdała, bo czysty zapasowy działał gorzej od mojego zabłoconego.
Atmosfera podczas wyścigu była wyśmienita, kibice z różnych stron świata wszystkim dopingowali, a mistrzami tego fachu okazali się tubylcy z ogromniastymi dzwonkami w barwach narodowych (czerwone tło z białym krzyżem). Mój wynik nie napawa optymizmem. Jednak jadąc na te mistrzostwa nie celowałem w zbyt wysokie lokaty, bo nie jestem typowym przełajowcem, a jazda na sztywnym rowerze po wertepach i błocie nie działa dobrze na mój kręgosłup.
Ogólnie wyjazd i start uważam za udany, a następnym razem będzie lepiej.
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/186719418189112/photos/pcb.345580148969704/345578552303197/?type=1&theater/” width=””/]
COMMENTS