Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
ŚLR – MTB Cross Maraton – Daleszyce:
Dominik Grządziel – Dobre Sklepy Rowerowe – Author:
Początek sezonu jak zwykle dla mnie pechowy. Drugi raz na maratonie ŚLR w Daleszycach i drugi raz po jeździe w ścisłej czołówce gubię trasę – bo lokalesi urządzili sobie zabawę w wyprowadzanie kolarzy do lasu zmienianiem strzałek i wstążek. Szkoda gadać, jakie wspaniałe pomysły na niedzielne przedpołudnie ma nasza „Polska złota młodzież”!
Ale wracając do wyścigu. Do felernego 40 km jechałem w czołowej grupie, nie raz nadając tempo na krótkich, ale soczystych podjazdach. Zdołaliśmy z: Mateuszem Bieleniem, Michałem Fickiem i Michałem Neumannem zrobić bezpieczną przewagę nad resztą stawki. Czułem się bardzo dobrze, noga naprawdę solidnie podawała, no ale czasami to nie wystarczy…
Po zgubieniu trasy i znalezieniu się w głębokim lesie po ok. 10 minutach zjechała się cała czołowa 15-tka zawodników. Postanowiliśmy, że z powodu tego zamieszania nie ścigamy się dalej tylko bierzemy wyniki z punktu pomiarowego, który był chwilę temu i razem jedziemy do mety. Na tamten moment wydawało mi się to uczciwe i sprawiedliwe rozwiązanie. Po jakimś czasie pilot prowadzący odnalazł drogę i wróciliśmy na trasę. I tutaj zaczyna się ta najmniej przyjemna część wyścigu. Kilku chłopaków pojechało trochę do przodu, by stopniowo podkręcić obroty i zacząć samotnie pędzić do mety. Jak to mówią: „wznowili ściganie”. Szkoda tylko, że zrobili to samopas, nie informując reszty! Nie chcę w tym miejscu nikogo osądzać, sam nie podjąłem już walki, tylko szanując wspólne ustalenia, tempem wycieczkowym wracałem do mety. Michał Neumann zatrzymał się nawet by pomóc innemu kolarzowi z łańcuchem. W każdym bądź razie w wynikach na stronie jestem na którymś tam miejscu poza pierwszą 10 , a w domu mam puchar za zwycięstwo w kategorii M2 (taka miałem pozycję na punkcie kontrolnym)
Z perspektywy czasu, żałuję podjętej w tym gęstym, czarnym lesie decyzji! Mogliśmy razem wrócić na trasę i wznowić wspólnie ściganie, ale tak, żeby każdy z zawodników z owej 15tki był o tym poinformowany. Wyszło jak wyszło, więcej takiego błędu nie popełnię! Jedyne pocieszenie z faktu, że przepracowana solidnie zima chyba przyniosła pozytywne rezultaty i może jakaś forma w tym sezonie będzie! Czego i Wam życzę!!!
Bike Maraton – Miękinia
Mariusz Kozak – RMF FM Rockstar Energy Drink:
Bike maraton w Miękini pod Wrocławiem był moim pierwszym startem w tym roku, z uwagi na łaskawą aurę tej zimy wiedziałem, że nie będzie łatwo bo pogoda zachęcała wszystkich do mozolnych treningów. Ponadto płaski profil pierwszych 30km trasy również nie sprzyjał żadnym próbą odjazdów. Jazda w sporej grupie wymaga zawsze 100% skupienia, trzeba uważać aby nie spowodować kraksy i dodatkowo być wysoko w grupie, aby załapać się ewentualnie w jakiś „odjazd”. Na trasie w Miękini straciłem właśnie czujność na kluczowym fragmencie trasy na około 35 kilometrze gdzie zaczęła się sekcja wąskich singli, które swoją drogą były bardzo fajnym urozmaiceniem dość monotonnej jazdy, właśnie przez nie straciłem około 20 sekund do 4 osobowego odjazdu w składzie: Bartek Janowski, Bogdan Czarnota, Rafał Hebisz, Piotr Kurczab. Na szczęście nie zostałem sam i udało mi się z Tomaszem Drożdżem dogonić uciekającą trójkę. Potem dzięki współpracy z „gigowcami” dowiozłem minutową przewagę do mety dystansu mega. Gratulacje dla Piotra Kurczaba, który podczas gdy my z Tomkiem dawaliśmy z siebie wszystko, aby odrobić te kilkanaście sekund straty odjechał na solo. Podium dystansu mega uzupełnił Patryk Kaczmarczyk i mój klubowy kolega Michał Cąpała.
PS. Słyszałem potem w miasteczku zawodów, że sytuacja za mną zmieniała się jak w kalejdoskopie, a decydującym fragmentem trasy był rozjazd mega, giga, gdzie niektórzy zawodnicy przestrzelili zjazd.
Michał Cąpała – RMF FM Rockstar Energy Drink:
Ostatnio ścigałem się na pierwszej edycji Bike Maraton zorganizowanej w Miękini koło Wrocławia. Masa zainteresowanych spowodowała przesunięcie startu o 30 minut, więc trochę zmarzłem stojąc w sektorze. W końcu jednak wystartowaliśmy. Ciągłe przepychanki – jak to na płaskich edycjach bywa, każdy chce być z przodu. Osobiście zbytnio się nie wychylałem, ale kontrolowałem sytuację jadąc w pierwszej dziesiątce. Po kilku kilometrach stawka się rozciągnęła i porobiły się mniejsze grupki. Na pierwszym rozjeździe nikt z mojej grupy nie skręcił na MINI. Wiedziałem, że kilku zawodników jedzie GIGA, ale na MEGA było ciasno, a chciałem walczyć o podium. 20 kilometrów przed metą wjechaliśmy w cięższy teren, gdzie trasa przypominała bardziej XC niż maraton. Krótkie podjazdy i wąskie ścieżki szybko rozciągnęły grupkę. Strzeliłem zostając z Darkiem Zasadą, a po chwili dojechał do nas Sebastian Swat, który wykonał sporo roboty na zmianie. Sebastian Jechał GIGA, więc zatrzymał się na bufecie, a my z Darkiem po zmianach staraliśmy się uciekać, bo kolejna grupka z Patrykiem Kaczmarczykiem była blisko. Niestety na 2 kilometry przed metą nas doszli. Na rozjeździe GIGA/MEGA było zamieszanie, w ostatniej chwili wyhamowałem i wjechałem w zakręt za Patrykiem, co okazało się słuszną decyzją. Darek miał pecha i przestrzelił ten zakręt, a to wyeliminowało go z walki o podium. Miałem plan na finisz, ale czułem, że nogi już odmawiają posłuszeństwa… Patryk wyszedł mi zza koła przed kluczowym zakrętem i już było pozamiatane. Co prawda starałem się jeszcze na ostatniej prostej go wyprzedzić, ale nie wyszło. Ostatecznie zająłem 3 miejsce OPEN. Gratulacje dla Mariusza Kozaka za odjazd i wygranie OPEN Kolejny tydzień planuję wybrać się w góry i skupić się na treningach siłowych. Następne starty stoją pod znakiem zapytania. Być może będzie to Skandia w Warszawie, Legia w Laskach lub Poland Bike w Otwocku.
Mazovia MTB – Legionowo
Olga Niewiarowska – TREK Gdynia:
W niedzielę ruszyła kolejna edycja Mazovia MTB maraton. W Legionowie jechałam treningowo na dystansie mega, liczącym 48 km. Na starcie pojawiło się wielu dobrych zawodników. Z uwagi na punktację z sezonu wcześniejszego, startowałam z 4 sektora. Ciężko mi było przebić się do przodu. Tempo bardzo szybkie, a trasa miejscami bardzo wąska. Nie wiedziałam z kim walczę, kogo gonię. Trochę jak czasówka.Doszłam 3 sektor. W końcówce liczne grono zawodników nie dało się wyprzedzić i musiałam tak dojechać do mety. Starczyło to jednak na 1 miejsce kobiet open. Tym samym awansowałam do 2 sektora i na kolejnym maratonie będzie mi łatwiej walczyć na trasie. A za tydzień z TREK Gdynia rozpoczynamy oficjalnie sezon w Murowanej Goślinie.
Michał Przybytek – Renault Eco2 Team
W miniony weekend startowałem w Mazovia MTB Maraton w Legionowie. Trasa dystansu GIGA wynosiła 68 km i była bardzo szybka. Na starcie stawili się mocni zawodnicy z teamów: BDC Retro MTB Team, AirBIKE.PL Rocky Mountain, Nexus Team oraz Renault Eco2 Team. Tempo w początkowej części wyścigu nie było wysokie. Po rozjeździe dystansów GIGA i MEGA zawodnicy zaczęli je zwiększać. Wyklarowała się grupka 15 zawodników jadąca większą prędkością. Na około 45 km zaatakowało dwóch zawodników Paweł Baranek i Tomasz Szala uzyskując minutową przewagę. Ja wraz z Arturem Mioduszewskim dogoniliśmy ucieczkę, jednak mój błąd na skręcie spowodował upadek i zablokowanie zawodnika z BDC Reto MTB team. Udało nam się ponownie dogonić dwójkę uciekającą, i w tym składzie podążaliśmy do mety. Na finiszu najszybszy okazał się Artur Mioduszewski, Ja zafiniszowałem na drugiej pozycji. Jestem bardzo zadowolony ze swojego startu oraz zawodników z naszego Teamu. Obecnie Team Renult Eco2 zajmuję pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej Mazovia MTB Maraton.
Bartosz Borowicz – APS Polska Cozmobike:
Nie spodziewałem się świetnego wyniku na pierwszym wyścigu, celem było dojechanie w szeroko pojętym „czubie”. Nie miałem parcia, bo będąc wcześniej na pierwszej edycji PB wiedziałem, że koledzy nie objadali się ciastkami przez zimę i poziom jest wysoki jak nigdy. Moje pierwsze starty w sezonie nigdy nie są najlepsze, bo ja jednak zimą preferuję ciastka ;) Do tego praktycznie półroczna przerwa od treningów ze względu na kontuzję w drugiej połowie sezonu 2013. Nie spodziewałem się także szczególnie świetnej trasy. Co do tego drugiego nie myliłem się. Trasa była mało ciekawa, nudna, prosta i miejscami wydawała się „wymuszona”. Nie należę raczej do osób nadmiernie narzekających, ale pamiętam dużo lepsze trasy w tych okolicach. A może to nadmiar ciastek spaczył moje odczucia. Co mnie zaskoczyło bardziej niż brak gór w Legionowie to tempo i werwa na samym wyścigu. Spodziewałem się totalnej masakry i tempa wyrywającego płuca – szczególnie, że obsada była dość mocna. Ale było inaczej. Miałem wrażenie, że nikomu nie chciało się pracować, zabrakło gdzieś tego pazura i „akcji”. Odniosłem wrażenie, że każdy jedzie ten wyścig byle przejechać i mieć święty spokój. Ktoś próbował uciekać, ale nikt nie gonił, bo po co, skoro większość dystansu jechaliśmy w zasadzie w niezmiennym składzie, czyli chyba całym sektorem. Siłą grupy „ucieczki” były likwidowane. Podobno momentem „przełomowym” był krótki, acz najciekawszy fragment trasy, kiedy z szybkiej drogi leśnej należało skręcić w las i przebić się przez techniczny fragment. Tak się złożyło, że chwilę przed tym zjazdem wyszedłem na prowadzenie w grupie i pierwszy tam wpadłem. Opuszczając las została nas mniejsza grupa kilkunastu osób, z której znów zbił się mały „peletonik”. Na rozjeździe mega / giga zrobiło się luźniej (jechałem mega). Kilka kilometrów przed metą koledzy odżyli, tempo wzrosło. Obawiałem się, że na końcowych kilometrach trafimy na Fit’owców, którzy utrudnią jazdę, lecz z ich strony wszystko było w porządku. Zdaje się, że już wszyscy opanowali zasady wyścigu i hasła „lewa!” (wielki szacun, mi by się nie chciało). Gorzej z samymi zawodnikami „czołowymi”, których z roku na rok przybywa a kultury i okrzesania ubywa. Ostatnie kilometry prowadziły przez las – dukty i szybkie, ciekawe single. Postanowiłem tu trochę podkręcić, może nawet zaatakować, bo jechało mi się lepiej niż przewidziałem. Niestety, mój zamiar szybko popsuł jeden z zawodników, który zdążył mnie wyprzedzić zaraz przed wjazdem na single. Nie byłoby w tym może nic złego, gdyby nie to, że ów zawodnik niestety nie wykazał się szczególną zręcznością, skazując wszystkich na jazdę w grupie przez single. Chciałem uniknąć konfrontacji z innymi zawodnikami na bardzo długim, prostym, asfaltowym finiszu, dlatego chciałem zaatakować jeszcze w lesie. To się nie udało, na asfalt wpadliśmy większą grupą. Koledzy zaczęli dość wczesny finisz, co zdecydowanie nie było mi na rękę. Od razu usiadłem na koło, ale koledzy byli po prostu mocniejsi. Na kreskę wpadliśmy w 4 osoby, za nami kolejne zbitki zawodników. U mnie ewidentnie ujawniły się braki w mocnych treningach, których nie mogłem wykonywać do tej pory ze względu na kolano. Ostatecznie finiszowałem na 4 pozycji w Open przegrywając o kilka długości roweru ze zwycięzcą. W kategorii byłem 3-ci. Wyścig jako taki nie podobał mi się ze względu na trasę oraz zachowanie kilku zawodników. To drugie zupełnie by mnie nie obchodziło gdyby nie fakt, że żałosne zachowania na trasie są co raz częstsze i zaczynają po prostu irytować. Mam jednak świadomość tego, że to pierwszy start, trzeba się dotrzeć i przyzwyczaić J Z wyniku jestem zadowolony, nigdy nie spinam się na kilku pierwszych wyścigach, a udało się wskoczyć na pudło. Oczywiście szkoda, że dałem się objechać na finiszu, bo zwycięstwo było w zasięgu. Chyba pora pomyśleć o Calpe, bo widać, ze kilku zawodników mocno na tym skorzystało :)
Paweł Baranek – Airbike.pl Rocky Mountain:
Wyścig w Legionowie był dla mnie startem kontrolnym, gdyż po upadku na MP w przełajach dopiero od marca zacząłem przygotowania do sezonu. W trakcie rywalizacji miałem problem z tylna oponą, pomimo zalania mleczkiem musiałem stanąć i dopompować pompką, tym samym kolejny raz gonić czołową grupę. Ostatecznie udało mi się dotrzeć do finiszu z najlepszym, ale z ciśnieniem 0.5 bar nie miałem już szans na skuteczny finisz. W tych okolicznościach nawet 5 miejsce może cieszyć.
Grand Prix Wielkopolski – Gogol MTB – Dolsk
Bartosz Kołodziejczyk – Euro Bike Kaczmarek Electric Team:
Do startu w Dolsku podszedłem z pewną rezerwą. Jako że zimą w tygodniu głównie biegałem, a rowerem jeździłem tylko w weekendy u siebie w domu, moja rowerowa forma pozostawała zagadką, a zweryfikować ją miał właśnie ten start. Ze względu na małą bazę kilometrową zdecydowałem się na dystans Mini, ale i tu na starcie nie zabrakło mocnych zawodników, tj. Kacper Szczepaniak czy Bartek Mikler. Po starcie zostałem trochę z tyłu, przez co przez pierwszych 9 km goniłem czołową grupę. Kiedy już ich doszedłem, jechaliśmy w ósemkę: Kacper Szczepaniak, Bartek Mikler, Tomek Wachowiak, Tomek Hruświcki, Wojciech Czeterbok, Mateusz Lewandowski, Sławek Spławski i ja. Przez większą część dystansu grupę prowadziło dwóch Tomaszy, co z pewnością wpłynęło na to, że kiedy nastąpiły ataki na ostatnim najdłuższym podjeździe przed bufetem, ta dwójka została nieco z tyłu. Pierwszy ruszył Kacper, za nim Bartek z Mateuszem. Ja w momencie ataku byłem z tyłu grupy i dużo czasu zajęło mi przejście reszty towarzyszy ucieczki. Za bufetem jechałem już 4. i miałem ok. 300 m straty do uciekinierów. Kacper niedługo po swoim ataku złapał gumę, a przede mną jechała już tylko dwójka zawodników. Niestety sam nie byłem już w stanie odrobić dzielącego nas dystansu, który utrzymał się niezmienny właściwie do samej mety, gdzie zameldowałem się 3. z 30 sekundową stratą. Start zaliczam do udanych, bo pomimo małej ilości kilometrów w nogach byłem w stanie nawiązać walkę o czołowe pozycje. Poza tym był to udany debiut naszej nowej drużyny- Euro Bike Kaczmarek Electric Team, gdyż aż 15 naszych zawodników stanęło tego dnia na podium !
Michał Górniak – Duda-Cars Rybczyński MTB Team:
Wyścig w Dolsku rozpoczął „maratonowe” ściganie w Wielkopolsce. Z racji, że to dopiero początek sezonu na starcie zjawiło się kilku dobrych zawodników, którzy za jakiś czas zapewne będą dysponowali licencją, stąd też poziom zawodów był przyzwoity. Praktycznie po 15 minutach od startu zostało nas 5 i taki stan rzeczy trwało 45 km, kiedy to Axel(z racji nowego sponsora Axel bardziej pasuje mi niż Alex :D) złapał gumę. Zostało nas czterech: poza mną mój brat Paweł i 2 Michały: Putz i Kowalczyk. Wspólna praca i niezbyt wymagająca trasa sprawiły, że o kolejności na kresce decydował finisz. Rozpoczął go MK, jednak skontrowałem i zrezygnował. Wiedząc, że mam na kole Pawła pokręciłem tempo podczas slalomu między ludźmi z Mini i za zakrętem wypuściłem go do przodu. Siłą rozpędu na metę wpadłem 2. I ustrzeliliśmy dublet (pierwszy raz w elicie).
Paweł Górniak – Duda-Cars Rybczyński MTB Team:
Wyścig z cyklu „sprawdzenie nogi na dłuższym dystansie”. Na starcie stanęło kilku mocnych zawodników, więc nie powiem żeby to była przejażdżka. Od początku na czele utworzyła się grupa 5 zawodników i razem zgodnie współpracowaliśmy. Potem Aleksa dopadł pech i to nasza 4 rywalizowała o zwycięstwo na finiszu. Udało się go z bratem dobrze w miarę rozegrać i zajęliśmy dwa pierwsze miejsca. Trasa niezbyt wymagająca, jednak kilka podjazdów i mocno wiejący wiatr dały się we znaki.
Michał Kowalczyk – Euro Bike Kaczmarek Electric Team:
W Dolsku jak co roku rozpocząłem ściganie w maratonach. Trasa znana, bardzo szybka, kilka podjazdów, dużo asfaltów i otwartych przestrzeni. Od startu Alex Dorożała narzucił mocne tempo i została nas piątka (bracia Górniakowie, Michał Putz, Alex no i ja). Współpraca układała się bardzo ładnie, jakby wszyscy chcieli wspólnie dojechać do finiszu i rozstrzygnąć wygraną w pojedynku sprinterskim. Mi taki scenariusz nie odpowiadał, kilkukrotnie atakowałem, niestety bezskutecznie. No i stało się dojechaliśmy (bez Alexa, który złapał gumę) do bardzo szybkiego finiszu prowadzącego wąską drogą w dół, dodatkowo lawirując pomiędzy zawodnikami krótkiego dystansu. Michał rozprowadził Pawła, a mi i Michałowi Putzowi ciężko było cokolwiek zrobić. Teraz solidna dawka treningów podczas świąt i starty w Warszawie oraz Olejnicy.
COMMENTS