Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Przedstawiamy Wam drugą, z trzech części rozmowy z Gunn-Ritą Dahle Flesjå – złotą medalistką olimpijską oraz wielokrotną mistrzynią świata w kolarstwie górskim.
Dla tych, którzy nie mogą obejrzeć wideo mamy też wersję tekstową rozmowy:
W kalendarzu kolarza październik najczęściej jest miesiącem wakacji. Jednocześnie w tym miesiącu startują wyścigi przełajowe. Czy brałaś w nich udział w przeszłości, próbowałaś swoich sił? Jaka jest Twoja opinia na temat kolarstwa przełajowego?
Ta dyscyplina wygląda interesująco, jednak sama nigdy w niej nie startowałam. Świetnie zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo ważne są te miesiące, kiedy czeka się na kolejne starty. To jest kwestia mentalna: wiem, że mogę wciąż efektywnie trenować, nie mam problemu z motywowaniem się do działania. Uważam, że dla niektórych łatwiej jest uprawiać kolarstwo przełajowe zimą, ponieważ podczas wyścigu w sposób naturalny robi się interwały, nie jest zbyt trudno się zmobilizować. Dla mnie jak do tej pory dobry, ciężki trening zimowy nigdy nie był problemem. W tej sytuacji nadal uważam, że moje 3-4 miesiące z dala od wyścigów są bardzo ważne. Start w kilku małych, lokalnych wyścigach MTB jest bardziej dla przyjemności, chodzi o trening umiejętności oraz kontrolę tętna – nie są zbyt ciężkie i nie wymagają zbyt wiele wysiłku. W zimie zwykle poświęca się wiele godzin na bardzo ciężkie treningi, które trzeba zrównoważyć w każdym tygodniu, aby któregoś dnia nie przesadzić i nie potrzebować kolejnych trzech dni na regenerację. Wszystko to więc sprowadza się do programu, który jest na tyle zrównoważony, że można go stosować przez długi czas. Każdy może dobrze trenować przez jeden miesiąc, ale moim zdaniem to właśnie trenowanie przez 5, 6 czy 10 miesięcy decyduje o tym, czy będziesz w stanie walczyć w czołówce w naszej dyscyplinie.
[sociallocker]
Wspomniałaś właśnie o motywacji. Jesteś już prawie 20 lat w kolarstwie górskim, skąd czerpiesz motywację? Czy jest nią myśl, aby być zawsze na szczycie, czy na każdy rok stawiasz sobie inny cel?
Przede wszystkim wciąż ogromnie pasjonuję się tym, co robię, ciągle kocham jeździć na rowerze. Niezależnie od tego, czy to jest interwał, czy po prostu bycie na rowerze na łonie natury, czy nawet jazda po szosie raz na jakiś czas – to po prostu pasja, miłość do tego, co robię. Jednocześnie jednak uprawiam niezwykle interesujący i przyjemny sport, ponieważ żaden wyścig nie jest taki sam, mamy nowe trasy w każdy weekend, nigdy nie jest tak samo. Jeśli jesteś pływakiem, idziesz do nowego basenu, gdzie ewentualnie nowe kolory kafelków. Jednak ja uprawiam sport, który stawia nowe wyzwania w każdy weekend. Jednocześnie mamy ogromne zmiany w osprzęcie. Przykładam ogromną wagę do wyposażenia. Mamy szeroki wachlarz możliwości wyboru odpowiedniego osprzętu, oczywiście w przypadku profesjonalistów – jest to zależne od sponsora. A przede wszystkim uprawiam sport, który się bardzo zmienił na przestrzeni ostatnich pięciu lat. Tak więc według mnie każdego roku jest tak wiele nowych aspektów kolarstwa, że jak dotąd motywacja nie była dla mnie niczym trudnym. Oczywiście inaczej pracuję podczas moich treningów, nad tym, nad czym muszę się skoncentrować, pracuję ciężej, niż 10 lat temu. I jest to związane nie tylko z moim wiekiem, ale i z nowym osprzętem, nowymi rowerami, nowymi trasami, nowymi poziomami techniki. Tak więc nigdy mi się nie nudzi i jak dotąd nie przejechałam jeszcze idealnego wyścigu. Ciągle tego szukam i myślę, że muszę przyznać, że nadal kocham wygrywać wyścigi. To jest ciągle dla mnie wielka rzecz, aby zwyciężyć w wyścigu.
To miłe usłyszeć z ust osoby, która ma tak wiele złotych medali, że nadal nie przejechałaś swojego idealnego wyścigu. Brzmi to tak, że on ciągle czeka gdzieś w przyszłości.
Tak jest, ciągle walczę o ten moment.
Chwilę wcześniej wspomniałaś o dwóch sprawach: trasach i wyposażeniu. Najpierw chciałbym poruszyć temat tras: powiedziałaś już, że zmieniły się w ostatnich latach, robią się coraz trudniejsze. Jednak jeśli spojrzysz na tegoroczne zawody, to która trasa Ci się najbardziej podobała, a która była dla Ciebie najbardziej, powiedzmy, bolesna?
Myślę, że nawet nie myśląc o konkretnych trasach, najbardziej bolesną trasa jest ta, kiedy jesteś w złej kondycji, niezależnie od tego, jakiego rodzaju jest to trasa. To dobre pytanie, mieliśmy takie trasy, gdzie zdarzały się elementy rzeczywiście trudne technicznie, gdzie naprawdę jedziesz na krańcach swoich możliwości, jak na Mistrzostwach Świata w Afryce Południowej, o których wszyscy mówili, że były bardzo trudne techniczne. Jednocześnie jednak ta trasa jest techniczna tylko na krótkich odcinkach, reszta już taka nie jest. Jeśli pojedziesz do Novego Mesta, musisz być w 100% skoncentrowany na tym, co robisz na każdym przejechanym metrze, ponieważ elementy techniczne występują na każdym metrze tej trasy. To jest coś zupełnie innego. Tak więc trudno jest mi powiedzieć, która trasa jest moją ulubioną, która jest trudniejsza, a która mniej. Zawsze wychodziłam z założenia, że mogę osiągnąć szczyt możliwości, mogę wygrać wyścig, jeśli jestem w dobrej formie. I wiem, kiedy jestem w dobrej formie. Trasa wtedy nie ma znaczenia. Teraz, aby się przygotować, być naprawdę na szczycie, mniej lub bardziej musisz mieć dobrą bazę, być sprawnym fizycznie i technicznie, aby wygrać wyścig cross-country.
OK, w takim razie przejdźmy do wyposażenia. W tym roku przerzuciłaś się na Sram x-11, jakie są Twoje doświadczenia z tym związane? Czy miałaś odruch zmiany biegów lewą ręką, czy raczej nie miałaś z tym kłopotu?
Niewiele już jest do roboty na rowerze, ponieważ pracuję tylko jedną ręką. Na początku sezonu byłam nieco podejrzliwa: tylko jedno przełożenie z przodu i 11 z tyłu, kwestia jak łańcuch to zniesie, czy mam wystarczająco dużo biegów. Jak jedziesz, chcesz mieć wystarczająco lekkie przełożenie na stromy podjazd, a potem pytanie, co z długim zjazdem, czy masz przełożenie do dokręcenia, czy wciąż będziesz mieć moc? Teraz jestem przekonana, że to naprawdę działa. Działa rewelacyjnie, jestem zdumiona, jak dobrze to funkcjonuje. No i jest o jedną rzecz mniej, która może się zepsuć w rowerze. Według mnie to też dobrze.
Jest też teraz kilka gramów mniej.
Nie sądzę, żeby to miało wpływ na różnicę wagi, ponieważ mam większą kasetę z tyłu. Myślę, że różnica wagi nie jest zbyt duża. Ale działa zdumiewająco dobrze.
Kiedy wygrywasz wyścig, wszystkie elementy są bardzo ważne: części rowerowe, twoja forma, ale kluczowymi elementami, o których mówi wielu zawodników, są opony. Dzisiaj ścigałaś się na Aspenach. Które są twoimi ulubionymi? Czy masz może jakieś uniwersalne opony na wyścigi, czy za każdym razem je zmieniasz?
Opony Aspen stosowane są jako uniwersalne przez wielu zawodników. Mogą być używane nawet w błotnistym terenie, bo może nie ma tak dobrej przyczepności, ale przynajmniej się nie zaklejają. To jest twój wybór. Nigdy nie będziesz miał opony, która by była idealna na całą trasę, zwłaszcza jeśli pada deszcz. Tak więc to jest zawsze kwestia, przez ile metrów masz opony najlepsze na dany odcinek trasy, i tak dalej… W tym roku, jako zawodniczka Multivan Merida Team, miałam do czynienia z oponami Ikon. To też jest opona uniwersalna, nieco cięższa niż Aspen. Zapewnia dobrą przyczepność, ale nadal ma niskie opory toczenia. Guma jest nieco miększa, więc daje więcej komfortu i nadaje objętości oponie. Uważam, że jest odpowiednia na większość obecnych tras, jednak nie jest zbyt dobra, kiedy jest mokro, ponieważ ma gęsty bieżnik , który w mokrych warunkach się łatwo zakleja. Jednak w tym roku w większości wyścigów używałam właśnie tej opony. Ma ona zastosowanie także w mojej ojczyźnie, gdzie jest wiele korzeni i śliskich skał. Jest to więc wspaniała i bardzo komfortowa opona.
Czy mogłabyś odnieść się do swojej drużyny, Multivan Merida Team? Jesteś w tej drużynie od wielu, wielu lat, wygląda na to, że preferujesz stabilność w tej kwestii?
Tak, jest takie powiedzenie, które słyszałam szczególnie na szosie, że w jednej drużynie można być przez trzy lata. Jeśli zostajesz pięć, to już jest górna granica. Nie wiem, czasem myślę, że może powinnam była dokonać zmiany pięć lat temu. Jednocześnie jednak napotkaliśmy różne wyzwania w naszej drużynie, zmiany menadżerów, a ciągle czuję, że darzę Meridę szczególnym uczuciem, ponieważ wywalczyłam swój pierwszy tytuł z tą właśnie drużyną. Mieliśmy różne tarcia i naprawdę walczyłam, żeby móc dalej jeździć w tej w drużynie. Może nie jestem tak do końca częścią drużyny, ale jestem bardzo silnie związana z marką Meridy i drużyną Multivan Merida Team. Teraz, po 12-13 latach w drużynie, mogę powiedzieć, że odbyłam nieprawdopodobną podróż z Meridą. Mogę być dumna, że prawdopodobnie moja drużyna ma nazwę najsilniej związaną z marką rowerów ze wszystkich rowerowych dyscyplin na świecie. To jest coś, nad czym można pracować. Nawet jeśli pewnego dnia będę musiała zrezygnować ze startów na tym poziomie, to nadal będę mogła robić dobrą robotę dla Meridy, promując kolarstwo jako takie. Niekoniecznie na moim poziomie, ale chociażby przez skłanianie ludzi do częstszej jazdy na rowerze.
Czy to oznacza, że następnym twoim krokiem – w nieokreślonej przyszłości – będzie przejście z roli członka drużyny do jej menadżera?
Prawdopodobnie nie. Jeśli zostałabym menadżerem drużyny, stworzyłabym drużynę kobiecą, takie byłoby moje marzenie. Jeśli rzeczywiście skusiłoby mnie zostanie menadżerem – jednak na pewno nie Multivan Merida Team. Nie sądzę, żebym tam pasowała. Ale drużyna kobieca – tak, to jest coś interesującego.
Dzisiaj w twojej drużynie przeważają mężczyźni, jesteś jedyną kobietą w Merida Multivan. To wyjątkowo międzynarodowa drużyna, pochodzicie z różnych krajów. Jakie są relacje wewnątrz drużyny? Jak często spotykacie się poza zawodami?
Zwykle zaczynamy sezon konferencją prasową na Majorce, w lutym. Większość z pozostałych naszych spotkań ma miejsce na zawodach. Jest tak ponieważ większość drużyn trenujących kolarstwo górskie jest zupełnie inna, niż drużyn szosowych. Nie jeździmy razem na obozy treningowe, nie stanowimy drużyny, która byłaby utworzona w oparciu o trening i przygotowania do zawodów. Raczej wygląda to tak, że spotykamy się dwa dni przed wyścigiem i oczekuje się od nas, że odrobiliśmy swoją pracę domową. Tak wygląda filozofia w ramach kolarstwa górskiego. Tak więc większość czasu, przez który jestem z drużyną, wynika z przygotowań do konkretnego wyścigu. Myślę, że Multivan Merida Team jest dobrze znana w świecie kolarskim. Spędzamy wspólnie miło czas, osiągamy razem dobre rezultaty i myślę, że dobrze troszczymy się o siebie nawzajem jako kolarze. I myślę, że to ważne, że jeśli poświęcam tyle czasu na zostanie najlepszą górską kolarką świata, to potrzebuję, aby dobrze spędzać czas. Mam wokół siebie ludzi, z którymi dobrze spędzam czas. I na pewno to zawsze była ważna kwestia w Meridzie. Mieliśmy wspaniały sezon i mnóstwo radości w 2013 r. Mieliśmy wiele pracy związanej z nowymi, młodymi zawodnikami, którzy robią wiele rzeczy inaczej, myślą inaczej i w inny sposób postrzegają wyzwania niż my, bardziej doświadczeni kolarze.Możemy się nadal wiele uczyć od tych młodych, którzy już teraz mają niewiarygodne osiągnięcia – Andre (Ondrej Cink) i Thomas (Litscher).To był dla nas radosny rok, z całkiem dobrymi rezultatami.
Mówiąc o młodych i patrząc na pierwszą dziesiątkę kobiet, można zauważyć nowe nazwiska, przede wszystkim Tanja Zakelj. Jak trudne jest dla ciebie konkurowanie co roku z nowymi nazwiskami, nowymi dziewczętami, które przechodzą z U-23 do Elity?
Oczywiście lubię patrzeć, jak pojawiają się młode dziewczyny, które są w stanie walczyć w czołówce. Dla mnie jest to nowe wyzwanie, w pozytywnym znaczeniu tego słowa, kiedy pojawiają się utalentowane, młode dziewczyny, zobaczyć, jakie mają umiejętności, zwykle lepsze ode mnie, ponieważ zajmują się tym od wczesnego wieku. W większości przypadków uwielbiam współzawodniczyć z młodymi. Jednocześnie zazdroszczę tym starszym dziewczynom, że nadal są na szczycie.
tłumaczyła: Anna Kuflikowska
[/sociallocker]
[srp]
COMMENTS