Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Z przełajem jest troszkę tak, że fajnie się go ogląda w telewizji, a troszkę trudniej samemu się zmusić na jazdę w błocie, śniegu i mrozie. Tak, mnie też skręca jak słyszę te trzy słowa, ale nic nie poradzimy – już niedługo wszystkich nas to czeka!
Tytułem wstępu zerknijmy do wikipedii by poznać definicję kolarstwa przełajowego:
…rodzaj kolarstwa uprawianego na rowerach o konstrukcji zbliżonej do rowerów szosowych, a więc na kołach o rozmiarze 28 cali, lecz rozgrywanego na dość trudnych trasach terenowych obfitujących w liczne przeszkody, które zmuszają zawodnika do schodzenia z roweru i przenoszenia go…
Jeśli przełajem interesujesz się już jakiś czas, to zapewne ten tekst wiele nie wniesie do Twojego życia, ale jeśli dopiero kombinujesz co by tu z rowerem robić zimą to możesz zostać i poczytać. Ja osobiście dzielę świat kolarstwa przełajowego na dwa style: anglosaski i niderlandzki. W pierwszym z nich mamy bardzo duży nacisk na zabawę. W Stanach oczywiście jest wysoki poziom sportowy CX, ale wszystko ma takie dużo bardziej wyluzowane zabarwienie. Zawodnicy w przebraniach (nawet na zawodach wysokiej rangi), kibice częstujący zawodników żelkami, piwem i ciastkami – to jak najbardziej podstawowe elementy tamtej kultury. W Holandii i w Belgii na poziomie lokalnym zapewne jest podobnie, jednak ogólnie rzecz biorąc przełaj jest tam religią, religią z której nie bardzo można się śmiać.
W ostatnich latach bardzo dużą robotę zrobił Jeremy Powers z teamu Rapha Focus. Popularny J-Pow to przełajowa wersja Kena Blocka – w USA kozak i znany przez wszystkich, a w Europie na zawodach dostaje regularne bęcki. Jednak jego atutem jest sposób na promowanie samego siebie – „Behind the barriers” cykl filmów, w którym możemy zobaczyć kulisy wyścigów, treningów i codziennego życia zawodowca.
Z kolarstwem przełajowym jest jeszcze jeden kłopot. Tak do końca nie wiadomo jakie wyścigi są ważniejsze. Wydawać by się mogło, że każdemu będzie najbardziej zależeć na pucharze świata i imprezach mistrzowskich – nic bardziej mylnego. Na początku listopada w Czechach odbędą się mistrzostwa europy, w których zabraknie kategorii elita mężczyzn, bo w tym samym czasie będą zawody Superprestige. I to właśnie ten cykl wyrasta na, nomen omen najbardziej prestiżowy cykl.
Kiedy rozpoczyna się sezon przełajowy? Można powiedzieć, że mniej więcej wtedy kiedy kończą się główne wyścigi szosowe i MTB. Ja osobiście za start sezonu przełajowego uważam wyścig Cross Vegas, gdzie na starcie możemy zobaczyć zawsze najlepszych zawodników z USA i Europy. W tym roku wygrana padła łupem Svena Nysa.
Mówiąc o nazwiskach warto wspomnieć głównych bohaterów tej dyscypliny. Największe nazwiska to: Sven Nys, Niels Albert, Klaas Vantornout, Kewin Pauwels, Radomir Simunek, Zdenek Stybar. Na wyścigach przełajowych możemy często spotkać zawodników z MTB, tak jak np. Marka Konwę, który zwykł startować w CX (w tym roku Marek chyba nie zdecydował się na przełaje.) Wśród kobiet najlepsze na koniec ubiegłego sezon okazały się: Katherine Compton, Helen Wyman, Sanne Van Paassen i znana wszystkim kibicom kolarstwa Marianne Vos.
W naszym kraju dyscyplina ta wygląda jeszcze dość ponuro. Warunki zimą u nas są dość ciężkie, więc nie ma się co dziwić. Kibice nie kwapią się na trasy MTB latem, a co dopiero mówić o zimie. Optymizmem napawa jednak oprawa zeszłorocznych mistrzostw Polski. Niewielu polskich zawodników tej dziedziny możemy oglądać za granicą, ale na pewno warto wymienić dwóch: Mariusz Gil i Michał Paluta. Firmy rowerowe coraz częściej uzupełniają swoje oferty o sprzęt CX więc są spore szansę, że także w Polsce przełaj „trafi pod strzechy”. Zresztą… mamy polskie enduro, więc czemu by teraz miał nie powstać polski rower CX, ale o sprzęcie w tej dyscyplinie następnym razem.
[srp]
COMMENTS