Komentarze postartowe 40/2013

HomeKomentarzeDuda Cars TP-Link Rybczyński

Komentarze postartowe 40/2013

Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

skandia maraton kwidzyn

Magdalena Hałajczak – Corratec Team:

W Kwidzynie na starcie PP pojawiło się kilka mocnych dziewczyn, co mnie ucieszyło, bo zapowiadało dobrą rywalizację.  Wymarzona pogoda, piękne słońce, wszystko dodawało energii i motywowało. Trasa w Kwidzyniu jest płaska, więc wiedziałam, że będzie to szybki wyścig. Na tę okoliczność założyłam na tył oponę Continental Speed King.

Od samego startu było bardzo mocne tempo.  Jechałam skupiona, żeby nie popełnić błędu. Niestety na jednym z zakrętów Magda Sadłecka zajechała mi drogę. Wystarczyła chwila nieuwagi i grupa podzieliła się. Ania Szafraniec z Kasią Solus-Miśkowicz odjechały. Nie traciłam nadziei na dobry wynik. Doszła mnie grupka z Grand Fondo, wskoczyłam im na koło i parę km dalej dołączyłam do Kasi i Ani. Dziewczyny nie dały za wygraną i pokazały kto jest mocniejszy w peletonie :)

Połowę trasy pokonałam w dobrym tempie, organizm nie dawał oznak zmęczenia. Niestety wszystko zmieniło się, gdy zaczął padać grad. Temperatura błyskawicznie zaczęła spadać. Zrobiło się bardzo zimno. Podłoże zrobiło się śliskie. Miotało mną na prawo i lewo. Nie ma co dziwić się, w końcu założyłam oponę idealną na suche warunki.

Dłoni nie czułam, drogi nie widziałam a w głowie tylko krążyła tylko jedna myśl-gdzie ta meta?

Dominik Grządziel – Dobre Sklepy Rowerowe – Author:

Do Świeradowa pojechałem z zamiarem obrony 3 miejsca w klasyfikacji generalnej open na dystansie giga. Za moimi plecami czaił się Darek Poroś, który miał matematyczną szansę przeskoczenia mnie w przypadku mojego bardzo słabego startu. Dodatkowo ja także miałem szansę na awans w tej klasyfikacji, ale objechanie Bartka Janowskiego było tak mało prawdopodobne, że nawet się nad tym nie zastanawiałem… Rzeczywistość okazała się jednak nieprzewidywalna i niewyobrażalna, jak to w sporcie (nawet amatorskim) bywa! :)

Trasa w Świeradowie jest specyficzna – jeden długi podjazd od startu, a potem kilometry płaskich szutrów z kilkoma podjazdami średniej długości. Wiedziałem, że muszę mocno z czołówką pojechać ww. podjazd, gdyż był to jedyny moment na takiej trasie, kiedy moje predyspozycje kolarskie mogą zapunktować. Udało się. Na szczycie zostawiłem daleko w tyle Darka i resztę chłopaków z giga – przede mną był tylko Bartek i Bogdan.

O dziwo bardziej płaskie szutry udało mi się szybko i sprawnie pokonać i nie widziałem za swoimi plecami żadnej pogoni. Przy wjeździe na 2 pętlę wyminąłem Bartka, który łatał gumę. W tym momencie wskoczyłem na 2 msc i pewnie podążałem do mety, starając się wszystkie podjazdy jechać maksymalnie mocno! Ostatnie kilometry to szaleńczy asfaltowy zjazd i jedyny na trasie fajny, techniczny fragment po korzonkach. Na metę wjechałem z dużą radością, pokonał mnie jedynie Bogdan, ale on jest z innej bajki… ;) Wygrałem kategorię i przez problemy techniczne Bartka, który przyjechał poza pierwszą 10tką awansowałem na 2 msc w klasyfikacji generalnej. Było to możliwe dzięki faktowi liczenia wszystkich startów do tej klasyfikacji, a nie jedynie najlepszych. Taki dobry start na koniec sezonu cieszy podwójnie, gdyż będzie solidnym motywatorem podczas zimowych przygotowań do kolejnego sezonu – pierwszego w kategorii dziadków M3! ;)

Katarzyna Solus Miśkowicz – DEK Meble Cyclo Korona Kielce:

W sobotę 28 września planowałam wystartować gdzieś ostatni raz w tym sezonie. W związku z tym, że do Świeradowa miałam podobną odległość jak do Kwidzyna to zadecydowałam że wystartuję w PP. Nawet zapowiedzi płaskiej trasy i dojazdu dzień przed wyścigiem bardzo późnym wieczorem mnie nie odstraszyły. Drugi maraton w tym roku! Zastanawiałam się jak sobie poradzę. MP w maratonie były moim pierwszym startem w maratonie w tym roku i pomimo niezbyt dobrego samopoczucia (był to najprawdopodobniej dołek po górach) udało się wygrać, lecz na mecie i przez 3 dni po wyścigu czułam się raczej jak wrak człowieka:).
Szybka trasa i mało zakrętów okazały się zbawienne, gdy przyszedł deszcz… Lubię deszcz, nawet lubię jeździć w błocie raz na jakiś czas… ale jeść piasek i słychać jak wszystko zapycha się w rowerze… do tego prawie nic nie widzieć, gdyż piach w oczach raczej ciężko wytrzeć „piaskową” rękawiczką. Do tego zamarznięte ręce i szczękanie zębami…w myślach cały czas wyłam z zimna. Pod koniec wyścigu właśnie z powodu tego zimna znalazłam siłę, żeby przyspieszyć. Jechałyśmy z Anką po zmianach, a chwilkę prze metą zaatakowałam i niezagrożona minęłam linię mety. 

Co nas nie zabije to nas wzmocni. Płaski, zimowo-piaszczysty wyścig Skandii na pewno zapamiętam na długo. 

Anna Szafraniec – Kross Racing Team:

Ostatnia Skandia, która została rozegrana w Kwidzynie na długo zapadnie w mojej pamięci, a wszystko za sprawą pogody. Kiedy na 45 km zaczął padać ulewny deszcz moje ciało z minuty na minutę coraz bardziej się wychładzało, aż do tego stopnia, że nie byłam w stanie operować manetkami, sięgnąć po bidon ani nawet trzymać kierownicy. Ręce po prostu leżały na niej, jedyne co rytmicznie chodziło to moja szczęka z zimna:) Niestety i rower odmówił posłuszeństwa, w momencie kiedy klocki się skończyły, a nastąpiło to bardzo szybko (nie wymieniałam ich przed wyścigiem, gdyż stwierdziłam że hamulec na takiej trasie i tak się nie przyda) blaszki zacisnęły tarcze i rozpoczęłam trening siłowy, robiąc przy tym straszny hałas więc wszystkich moich współtowarzyszy na trasie przepraszam:) Kiedy Kasia zaatakowała przed metą nie miałam już z czego pociągnąć, moje nogi przypominały kamienie. Podsumowując cały PP, szkoda że walkowerem musiałam oddać zwycięstwo. Niestety pomimo 2 zwycięstw i jednego drugiego miejsca zajęłam dopiero 3 w generalce. Ze względu na start w ME zmuszona byłam do opuszczenia 2 edycji PP. Tym razem wygrywanie nie wystarczyło, aby odnieść końcowy sukces a starty we wszystkich edycjach.

Michał Górniak – Rybczyński CityZen MTB Team:

Na tydzień przed ostatnimi weekendem ścigania rozchorowałem się – dość uciążliwe przeziębienie i zalążki grypy sprawiły, że na rower nawet nie spojrzałem. Na świeżo pojechałem do Kwidzyna, wiedząc, że generalkę mam w kieszeni. W drużynówce też wiedziałem, że zbyt wiele nie zmieni, dlatego wybrałem dystans Mini – mając w perspektywie niedzielny start na Kaczmarek Electric MTB w Wolsztynie wolałem odsunąć od siebie widmo spektakularnego zgonu i spasowałem, robiąc wprowadzenie. Od startu jechałem w czubie i do 20km skupiłem się na uszczuplaniu grupki. W wąskim wąwozie odjechałem na kilka metrów, poprawiłem i odjechałem. Kolejne kilometry pokonałem samotnie, kończąc jako 1.Open z przewagą ponad 2,5 minuty.

Startując w Wolsztynie wiedziałem, że to będzie dla mnie definitywnie sezonu. Utrzymujące się kiepskie samopoczucie przeszło w przeziębienie. Wszystko to zniechęcało do jazdy, dlatego też postanowiłem pojechać w kategorii, mając w kieszeni 2. miejsce w generalce Elity. Mimo wszystko udało się w pierwszej fazie wyścigu przytrzymać najmocniejszych i po kilkunastu kilometrach uformowała się czołówka – oprócz mnie Marek Konwa, Alex Dorożała, Krzysiu Krzywy i Bartek Banach. Chwila nieuwagi – Marek ma 10 metrów przewagi, później 15 metrów i pojechał… Kilkanaście minut jechaliśmy we czterech, jednak Bartek spróbował dołączyć do Marka i zaczął rwać tempo. Chłopaki pojechali, odpuściłem, by później nie zapłacić za to. Po kilku minutach jazdy solo dojechali do mnie Rafał Chmiel wraz z moim bratem, a chwilę później.. dwójka z BSA i Alex – chłopaki przestrzelili zakręt i do końca rundy jechaliśmy razem. Paweł zjechał na Mini, a my wspólnie przejechaliśmy jeszcze jakieś 15 km. Bartek zaczął rwać, więc zostaliśmy z Rafałem będąc świadomi przewagi nad zawodnikami za nami. Jechaliśmy swoje, a gdy Rafał na ostatnich kilometrach miał pełny tyłek, ochoczo pomogłem i udało się skończy na 5 miejscu Open i 1 w M2. Udane zakończenie sezonu stało się faktem.. :))

Małgorzata Zellner – Corratec Team:

Maraton w Wolsztynie odbywał się na 2 rundach. Ja jechałam 2 rundy które wynosiły 75 km. Na trasie nie zabrakło odcinków technicznych, sztywnych podjazdów jak i szybkich prostych.Jak zawsze początek wyścigu miałam słaby,ale z minuty na minut się rozkręcałam. Od samego startu wiedziałam, że przede mną są dwie rywalki Magda i Paulina, wiedziałam kogo mam gonić. Drugą rundę jechałam w towarzystwie męża, który nadawał, mocne tempo, co pozwoliło dogonić Paulinę i Magdę. Mąż nadawał nadal ostre tempo, co spowodowało, że Magda odpadła, Paulina jeszcze przez jakiś czas się trzymała na kole, aż w końcu też nie wytrzymała tempa i została. Pomyślałam cel osiągnięty, teraz tylko byle do mety. Udało się wygrywam, taka niespodzianka na zakończenie sezonu. Bardzo się ucieszyłam, lecz nie długo, bo na mecie dowiaduję się od chłopaków, którzy jechali ze mną w grupie, że pomyliliśmy trasę, skracając o jakieś 700 metrów. Magda składa protest o dyskwalifikacje mnie za skrócenie trasy, lecz po analizie sędziego, protest zostaje odrzucony, ponieważ strata Magdy wynosi 10 min, co by nie miało wpływu na mój wynik. Paulina także uznała, że byłam w tym dni w lepszej formie niż ona i wygrana należy do mnie. Trasę tą pokonałam w 3:03 godz. Dziękuję Paulinie za zdrowe podejście do sprawy.

Urszula Luboińska – Retro Mbike Team:

Na ostatni maraton Skandii w Kwidzynie pojechałam lekko przeziębiona i do końca nie byłam przekonana czy startować, tym bardziej, że zapowiadało się raczej zimno i deszczowo. Rozgrzewkę zrobiłam w zimowych ciuchach i czułam się ciągle niezbyt dobrze. Ale akurat na sam start wyszło słońce. W sektorze jedna dziewczyna z mojej kategorii, startowałam w zasadzie po punkty dla teamu, który miał przypieczętować 1 miejsce w generalce,  bo swoją kategorię już miałam wygraną. Celem było zdobyć maksa dla teamu, czyli wygrać kategorię, ale też jak najmniej stracić do dziewczyn w Pucharze Polski. Była Ania Szafraniec, Michalina Ziółkowska, Kasia Solus, Magda Sadłecka i Magda Hałajczak.  Z drugiej strony cel – cały czas monitorować organizm i nie przesadzić na starcie bo dystans 86 km, a ja osłabiona.  Po starcie udało mi się nie odpaść z grupy i po odcinku asfaltowym już byłam pierwsza z dziewczyn z sektora. Cel – utrzymać to. Trasa łatwa i przyjemna, płaska, okazało się, że mam moc i 2 ostatnie weekendy bez wyścigu dały rezultat w postaci dużego zapasu sił. Tętno cały czas wysoko. Motywacja wzrosła, kiedy dojechałam Magdę Sadłecką. Nie złapała się grupki w której byłam, co mnie nastroiło jeszcze bardziej bojowo, do skoków do kolejnych grup. W pewnym momencie na horyzoncie pojawiła się Michalina Ziółkowska, co mnie dodatkowo uskrzydliło.  Do kolejnego asfaltu dojechałam już przed nią. Na asfalcie akurat doszli mnie ludzie z mega, więc przejechaliśmy go w dużym peletonie. Dziewczyn nie było.  W kolejnym terenie dostrzegłam Magdę Hałajczak. Po pewnym czasie miałam ją z tyłu. Czułam, że to może być mój wyścig sezonu. Moja euforia trwała tak do dwóch godzin, kiedy z czarnych chmur zaczęło lać, zrobiło się mega zimno i do tego błoto. Teraz cała przewaga jaką mi dawały furious fredy obróciła się w niekorzyść. Zaczęłam zamarzać i zabawa się skończyła, a zaczęła walka o przetrwanie. Opony nie trzymały  i było ciężko operować manetkami z zimna, nic nie widziałam w okularach, ale jeszcze walczyłam. Zaraz dojechała Magda i przez chwilę jechałyśmy razem. Niestety pierwszy zjazd mnie wyeliminował, wywaliłam się na śliskim błocie i zostałam z tyłu. Niedługo potem leżałam na płaskim i za chwilę dogoniła mnie Michalina. Reszta wyścigu to mozolne kręcenie w zimnie i błocie z nadzieją, że to się kiedyś skończy.  Końcówka w słońcu, ostatecznie byłam pierwsza w kategorii i 5 z dziewczyn w ogóle. Strata do Kasi Solus- Miskowicz  20 minut.  O tyle źle, że na drugim międzyczasie było 5 min. Technika jazdy w błocie do poprawy.  Komplet punktów dla Retro Mbike Teamu i kategoria K3 zrealizowane w 100%.

Kwidzyn to mój szósty start w Skandii, zaliczyłam cały cykl. Jak dla mnie spoko. Trasy łatwe technicznie i Warszawa, Krokowa, Kwidzyn płaskie jak stół. Wyścigi szosowe na rowerach górskich. Kraków, Dąbrowa i Bytów trochę bardziej pagórkowate. Trenuję na płaskim i nawet lubię takie trasy. W każdej edycji dostałam dobre nagrody i torbę batonów Vitarade,  a za wygranie generalki całkiem przyzwoite koła szosowe Mavic. Jak na amatorskie wyścigi to najlepsze nagrody jakie miałam.  Co do rozgrywania Pucharu Polski MTB na tych trasach, to rzeczywiście żart, ale ten temat już jest oklepany, z resztą nie wypowiadam się ,  bo jeździłam w Skandiamaraton i to trochę inna sprawa. Nawet nie ma w nazwie MTB. Z mojej strony było o tyle fajne, że miałam okazję sprawdzić się z mocniejszymi zawodniczkami. Na minus brak wyzwań technicznych, przez co raczej się nie rozwinęłam w tym temacie.  Podobało mi się też, że cykl był skoncentrowany w maju i w czerwcu, to dało fajny rytm wyjazdów. Wygraliśmy jako Retro Mbike Team klasyfikację drużynową  Skandiamaraton i trochę słabe było to, że nie dostaliśmy żadnego wyróżnienia. To by nasz główny cel na ten sezon i taka ignorancja nas kompletnie rozczarowała.  Niestety nie ma z kim rozmawiać, nie ma też forum. W przyszłym roku stawiam raczej na bardziej kameralne, mniej medialne imprezy, robione przez pasjonatów bardziej niż biznesmenów.

[srp]


Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 1