Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Anna Szafraniec – Kross Racing Team:
W minioną sobotę za namową Pawła Waloszczyka wystartowałam w zawodach enduro. Był to mój pierwszy start na takiej imprezie. Tomek Świerczyński z Krossa, jak na niego przystało, pędem dostarczył mi Moona, abym mogła w pełni korzystać z uroków enduro. Szybko zapoznałam się z regulaminem – na czym to w ogóle polega. Sam start to pełen spontan, na nowy rower wsiadłam pierwszy raz dopiero 30 minut przed startem na pierwszym OS :) Oczywiście trasy też wcześniej nie poznałam, zapytałam tylko znajomych chłopaków, czy mam się czego obawiać, czy są jakieś wysokie droopy itp. – i go :) Zabawa trwała od 9:00 do 16:00, pobiłam rekord siedzenia na rowerze :) Oczywiście na trasie popełniałam wiele błędów, głównie przez to, że jej nie znałam trasy. Mimo wszystko udało mi się wygrać całą imprezę, do dzisiaj nie wiem, jak tego dokonałam :) Sama jazda na Moonie to czysta przyjemność, wszelkie kamienie, głazy czy korzenie nie stanowią żadnego problemu :) I co najważniejsze – ja 'nielot’ całkiem fajnie polatałam na jump-ikach :)
Przemysław Ebertowski – King Oscar Gniewino:
Wyścig Słupia XC to klasyk na Pomorzu. Bardzo mi zależało, żeby tam wystartować, jednak przed wyścigiem chorowałem, a co za tym idzie – zabrakło treningów. Trasa była bardzo wymagająca. Wyścig zacząłem bardzo spokojnie i od razu zaatakował B. Banach. Odpuściłem więc i jechałem z 20-30 sekundową stratą z K. Krzywym i P. Rzeszutkiem, ale po dwóch rundach stwierdziłem, że i to dla mnie za szybko. Trochę znów odpuściłem ale tak, żeby mieć rywali 'na widelcu’. Z rundy na rundę jechało mi się coraz lepiej. Ostatecznie na przedostatniej pętli przeskoczyłem na 3. pozycję i tak zakończyłem wyścig. Potem szybko pojechałem na wesele. Dosłownie po 4h snu pobudka i Jesienny Maraton w Kościerzynie: super impreza, trasa i ludzie! Czułem się bardzo niewyspany, ale po starcie adrenalina zrobiła swoje! Dwa kilometry po starcie zaatakował B. Banach, a ja paradoksalnie czułem się lepiej, niż dzień wcześniej w Słupsku. Nie goniłem Bartosza, chciałem, żeby odskoczył na 200-300 m, żeby potem zrobić przeskok. Jechałem w grupie, gdy w pewnym momencie na przeskok poszedł M. Zdanowicz. Ja trzymałem się dalej z tyłu czujnie, w końcu pojechałem i dojechałem do prowadzącej dwójki i razem pokonywaliśmy trasę. Na trzy kilometry do mety zaczęliśmy się ścigać: wygrał Bartosz, ja byłem drugi, a Mateusz trzeci. To był bardzo ciężki weekend.
Mateusz Zdanowicz – Bike Team Człuchów:
SŁUPIA XC -Słupsk – impreza zorganizowana przez Tomka Lipińskiego na pewno zasługuje na uwagę. Świetna trasa, ciekawa oprawa i nawiązujące do Pucharu Świata odcinki „ELIMINATOR” , „OSTRA SZYSZKA” itp. dodawały siły w nogach. Wyścig traktowałem jako przetarcie przed niedzielnym maratonem i po prostu nie wypadało się nie zjawić na starcie. Szkoda, że nie wszyscy pomorscy zawodnicy myśleli podobnie. W sumie robi się ciekawe imprezy dla zawodników, a SŁUPIA XC z pewnością zasługuję na wyróżnienie wśród oklepanych imprez.
Marton w Kościerzynie – Wiedziałem, że nie będzie łatwo, stawka mocna i z pewnością miał kto mocno prowadzić peleton. Od startu mieliśmy klarowny plan, trener Bartosz Banach dał jasne wytyczne, które trzeba było wykonać. Po około 2 km na kilka metrów odskoczył Bartosz, w pierwszej dogodnej okazji zacisnąłem zęby i doskoczyłem do koła, po chwili dołączył również Przemysław Ebertowski, a z takimi zawodnikami ucieczka po prostu musiała się udać. Wystarczyło „tylko” trzymać ich koło, kręcąc ile się da. Chłopaki nadawali mocne tempo, a ja – nie chcąc mieć wymówek i „nasłuchać” się od trenera – mówiłem sobie tylko, że dam radę. Jednak nie mam się co oszukiwać: mimo iż dawałem z siebie 110%, to miałem „przyzwolenie” na jazdę. W okolicach 45 km otrzymałem kolejne polecenie: „zmiana do odcięcia”, aby przypadkiem nie dojechać za świeży do mety i również nie oszczędzając się jechałem co mogłem, a tuż przed metą chłopaki rozstrzygnęli między sobą losy wyścigu. Maraton układał się wręcz idealnie: szybki odjazd, bezpieczna przewaga i solidna nauka płynąca z obserwacji Bartosza i Przemka na trasie to z pewnością moje zwycięstwo, zakładany plan wykonałem w 100%. W odpowiednim momencie doskoczyłem do Bartka, wytrzymałem najgorsze i zmęczony, ale z uśmiechem na twarzy, mijałem linię mety! To z pewnością życiowy sukces, za treningi tak naprawdę zabrałem się od listopada zeszłego roku (wygrywałem już wyścigi, ale nigdy nie dojechałem do mety z „gwiazdami”). Wszystkie zimowe treningi, wszystkie godziny spędzone na rowerze, wszystkie te momenty, gdzie można było dać sobie spokój, teraz zaowocowały. I może brzmi to dziwnie, śmiesznie czy jakkolwiek inaczej, jednak z pozycji amatora taki „sukces” pomiędzy życiem prywatnym a pracą dodaje dużo motywacji do kontynuowania przygody z treningami i cieszy równie mocno nawet kilka dni po wyścigu :)
Piotr Kurczab – Sante BSA Tour:
Do Istebnej pojechałem for FUN. Kompletnie nie zależało mi na wyniku, chodź z uzyskanej pozycji jestem zadowolony. Bardzo dobrze się bawiłem, na czym mi zależało. Sezon skończyłem w Norwegii. Teraz roztrenowanie, chwila odpoczynku i skupię się na studiach i kolejnym sezonie.
Patryk Adamkiewicz – Sante BSA Tour:
Beskidy MTB XCO Series 2013 to mały cykl wyścigów formule XC na Śląsku. Składał się on z 3 edycji. Z moich informacji wynika, że organizator podjął się tego po raz pierwszy. Muszę przyznać, że wyszło to całkiem dobrze. Uczestniczyłem w 2 z 3 edycji. Pierwsza odbyła się w Korbielowie. Druga edycja to Rajcza. W Rajczy akurat byłem nieobecny. Finał odbył się w Istebnej. Na wyścig wybraliśmy się szkolnym składem. Zabrał nas Kornel Osicki i dzięki niemu mogliśmy tam wystartować. Trasa, jak na zawody tej rangi, była bardzo wymagająca. Powiedziałbym nawet, że lepsza od trasy tegorocznych MP MTB. Dodatkowym utrudnieniem była panująca pogoda. Na trasie było bardzo duże błoto. Runda była usiana korzeniami, występowały trawersy, a wzdłuż nich korzenie. Nie zabrakło też podjazdów, na których również były i korzenie, i kamienie. Generalnie trasa rewelacyjna. Kategoria junior startowała razem z kategorią elity mężczyzn. Do pokonania były 4 rundy. Od startu wyszedł na prowadzenie Adrian Siarka, a ja jechałem za nim. Udało nam się odjechać od reszty zawodników, ale tylko na około 5-10 sekund. Na drugiej rundzie wyszedłem na zmianę. Ponieważ tempo pierwszej rundy nie było za mocne, więc na drugiej byłem jeszcze dość świeży i mogłem pociągnąć mocniej. W tym momencie przewaga zrobiła się już spora. Jechaliśmy już tylko we dwójkę i nikogo za nami nie było widać. Tempo nadal było jeszcze z zapasem, raczej taki trochę trening niż wyścig. Ostatnia, czwarta runda było już dość szybka. Jako pierwszy zaatakował Adrian, ja przetrzymałem jego atak i czekałem na następny podjazd, który bardziej mi odpowiadał. Na odcinku płaskim Adrianowi odjechało przednie koło i zaliczył upadek. Spytałem go, czy nic mu nie jest, poczekałem aż wstanie i ruszy. w tym momencie różnica wynosiła około 5-10 metrów. Gdy widziałem, że Adrian może już jechać, postanowiłem zaatakować na podjeździe, odjechałem i miałem już bezpieczną przewagę. Po drodze sam zaliczyłem jeszcze mały błąd i musiałem się ratować, lecz i tak wyleciałem poza trasę. Na metę wjechałem jako pierwszy zawodnik zarówno w kategorii jak i w open. Cykl oceniam bardzo dobrze. Może trochę mało startujących, ale to dopiero początek. Myślę, że jedna z edycji mogłaby zostać wliczona do kalendarza PZKol, lub nawet Pucharu Polski, co na pewno przyciągnęłoby sporo zawodników. Chciałbym też, aby cykl ten zagościł w Żywcu na „naszych” szkolnych trasach.
Szymon Sikora – Murapol Twomark Grupa PM Specialized:
Przed startem w Istebnej całą motywację do poważnego ścigania odebrał mi nie deszcz, a Piotr Brzózka. Oznaczało to, że w klasyfikacji generalnej M2 dystansu Giga nie nastąpią istotne dla mnie zmiany. Początek bardzo spokojny, trochę przyspieszyłem pod koniec pierwszego podjazdu. Po pierwszym zjeździe i małych problemach technicznych dojeżdża mnie Michalina, więc trzeba się zabrać do pracy. Na jednym z podjazdów krótka rozmowa z Krzyśkiem Pilchem o klasyfikacji TOP 5. Okazuje się, że tracę do Krzyśka jakieś 20 punktów, Przy mojej obecnej formie oraz rezygnacji Bartosza mogłem pomyśleć o triumfie w TOP 5. Mały pucharek oraz 1 miejsce na podium potrafią zmotywować bardziej niż Michalina! (szkoda, że przez dziwne zapisy w regulaminie nie dekorowano w klasyfikacji TOP 5, w której nie można sobie było pozwolić na defekty czy chwile słabości. Przy tak niskiej frekwencji oraz liczbie osób robiących generalkę zapis o 50 osobach nie ma sensu!) Na Ochodzitą wjechałem z Mirkiem Boryckim, ale noga tego dnia pozwalała mi na odjazd liderowi Twomarku. Spotkaliśmy się ponownie na samym dole zjazdu ze „słowackich” łąk, gdyż przerażają mnie tak „szybkie” zjazdy. Zgodnie współpracowaliśmy przez znaczna część trasy. Na podjeździe pod Stożek zobaczyłem Cesarza i wzmocniłem jeszcze tempo. Niestety go nie dogoniłem, natomiast na asfalcie jakieś 3 km do mety dogonił mnie Paweł Bukalski. Dobra jazda zaowocowała jeszcze wchłonięciem ujechanego Szymona Biela. Na mecie do Piotra Brzózki straciłem 33 minuty, a obstawiłbym, że stracę jakąś godzinę. Szkoda, że sezon się skończył, jak przyszła forma, ale psychika była już zmęczona. Dziękuje wszystkim rywalom z M2 za wspaniałą, uczciwą walkę na trasach MTBM!
Kamil Pomarański – Cyclo Trener Team:
Na maraton w Istebnej jechałem z bojowym nastawieniem. Walka o 3 miejsce w klasyfikacji generalnej z Albertem Głową cały czas była otwarta. Mój trener Daniel Paszek z Cyclo Trener ustawił treningi tak, aby w końcówce sezonu było czym kręcić. Od startu dość szybko, nerwowo. Na pierwszym dłuższym, sztywnym podjeździe zaczęły się ataki Kornela Osickiego, Mateusza Zonia i Piotrka Kurczaba. Skutecznie rozciągnęło to stawkę, zrobiło się luźniej. Znając trasę wiedziałem, że nie ma co się szarpać – dystans był dość długi, co chwile mocno nachylone podjazdy, a po ostatnich opadach jeszcze trudniejsze technicznie. Starałem się trzymać mocne, równe tempo. Taka taktyka przyniosła efekt, w końcówce wyprzedziłem kilku zawodników, którzy odjechali na początku, miedzy innymi Tomasza Dygacza i Wojtka Stawarza. Na trasie nie można było się nudzić, co chwilę techniczne, śliskie zjazdy i wymagające, kondycyjnie podjazdy. Ostatecznie ukończyłem zawody na 7 miejscu OPEN i 4 w M2. Znakomity czas Kornela Osickiego skutecznie wyleczył mnie z marzeń o TOP 3 w klasyfikacji generalnej. Kończę cykl na 4 miejscu w M2 i 6 miejscu OPEN. Będzie o co walczyć za rok!
[srp]
COMMENTS