Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!
REKLAMA
Katarzyna Solus Miśkowicz (DEK Meble Cyklo Korona Kielce):
Ostatnim sprawdzianem formy przed Mistrzostwami Świata był dla nas (kadrowiczów) start w BMC Racing Cup w Basel. W dzień wyścigu nie było śladu po słońcu jakie nas przywitało dzień wcześniej. Sam wyścig był ruletką. Szczęśliwcom łańcuch nie skakał, kręciły się koła, oraz nie mieli upadków…tylko czy byli tacy? :)
Ja oprócz małych dwóch ślizgów poza trasę miałam fuksa i szczęśliwie dojechałam do mety na przyzwoitym miejscu. Poza tym wszyscy „nasi” wypadli naprawdę nieźle, oprócz Bartka, któremu skrzywiony hak nie pozwolił dojechać do końca.
Teraz docelowa impreza. Ciekawe czy uda się coś jeszcze z siebie wykrzesać, aby dojechać zadowolonym do mety. Trzymajcie kciuki!
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/photo.php?fbid=374938105942601&set=at.374937415942670.1073741865.276888489080897.100000497628664&type=1″/]
Anna Szafraniec (Kross Racing Team):
W sobotę wystartowałam w Ostravskim Chacharze, który był jednocześnie finałem Pucharu Europy Centralnej. Od startu pojechałam swoim równym tempem z rundy na rundę powiększając przewagę nad rywalkami. Trasa była identyczna jak w poprzednich latach, z tą różnicą, że tym razem dopisała pogoda:) Na mecie mogłam cieszyć się z wygranej oraz ze sporej ilości punktów jakie zdobyłam do rankingu UCI. Niestety nie do końca rozumiem dlaczego w generalce PEC zajęłam 2 miejsce mając taka samą ilość punktów jak zwyciężczyni. Przeważnie w takiej sytuacji wygrywa ten, kto na finałowej edycji zajmie lepsze miejsce. Cóż druga lokata też nie jest zła…
W najbliższą sobotę wystartuję na finale PP w Złotym Stoku, a tydzień później na MP w maratonie:)
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/photo.php?fbid=407585412676599&set=a.313254718776336.56101.311458302289311&type=1″/]
Michalina Ziółkowska (Kross Racing Team):
Mając za sobą w tym sezonie kilkanaście startów w maratonach MTB, spodziewałam się, że najtrudniejsze mogą być dla mnie pierwsze minuty wyścigu, szczególnie że runda Ostravský’ego chachar’a była szybka i łatwa. I rzeczywiście po starcie dałam się zepchnąć poza pierwszą dziesiątkę, ale w miarę szybko przeskoczyłam do grupki z dwiema Ukrainkami i Czeszką. Na czwartej rundzie odjechałam i jak się okazało dało mi to drugie miejsce.
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/photo.php?fbid=620176434694087&set=a.620173041361093.1073741840.534787113233020&type=1″/]
Radosław Rękawek (Kross Racing Team):
Z wyścigu w Ostravie wracam w bardzo dobrym nastroju. Dla mnie na tą chwilę 9 miejsce w C1 to bardzo dobry wynik. Prawdopodobnie byłem pierwszy z zawodników na etacie:) Gdybym pamiętał że przed wyścigiem XC należy się lepiej rozgrzać może było by nieco lepiej a tak dwie pierwsze rundy były dla mnie katorgą. Generalnie cały wyjazd oceniam na 5+. Ania, Tomek, Maciek dzięki za sielankową atmosferę:)
Adrian Siarka (Atak Sport Boplight):
Ostravsky Chachar trasa jest przykładem szybkiego i dynamicznego wyścigu…
Na starcie zostałem ustawiony jako ostatni zawodnik, co mi nie ułatwiło zadania na trasie. Przez dwie rundy goniłem uciekającą pięcioosobową grupkę, co zaowocowało w późniejszej fazie wyścigu Na 3 rundzie trzyosobowa grupka wraz ze mną zaczęła przyspieszać i rozpoczęła się prawdziwa walka o wygraną. Już po błędzie mojego przeciwnika z Czech wraz z drugim kolarzem zaczęlisy mu odskakiwać na 20 sekund. Walka toczyła się naprawdę ostra, na przedostatnim wzniesieniu, bo podjazdem nie da się tego nazwać – wjeżdżało się to na rozpędzie :) – ruszył atak z mojej strony, który się powiódł co mnie bardzo zmotywował do dalszej ucieczki do mety. Na mecie uplasowałem się na pierwszej pozycji z ponad minutową przewagą! Trasa trochę przypominała przełaj – bardzo szybka i dosyć płaska. Ale i też było kilka ciekawych momentów – zjazdy po korzeniach itp. Z wyścigu jestem bardzo zadowolony. Już w sobotę kolejna edycja PUCHARU POLSKI, zobaczymy w jakiej dyspozycji jest Polska :)
Michał Ficek (Gomola Trans Airco):
Nie samym MTB człowiek żyje. Wyścig amatorów na trasie Górskich Szosowych Mistrzostw Polski był dla mnie pierwszym wyścigiem szosowym w tym sezonie. Oczywiście pomijając Rajd Wyszehradzki, bo ściganie na dystansie 533 km jest dość specyficzne. Mimo bardzo dobrej dyspozycji zdecydowanie brakowało mi obycia w peletonie i… przemyślanej taktyki. Trasa składała się z czterech rund zakończonych podjazdem do mety. Na ostatniej rundzie udało mi się odjechać z jednym zawodnikiem, jednak sobie tylko znanym sposobem przegrałem finisz i pożegnałem się z główną nagrodą – Scott’em CR1. Pozostaje mieć nadzieję, że w końcówce sezonu dopisze mi trochę więcej szczęścia.
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/photo.php?fbid=541191709268465&set=a.171366322917674.52128.169854649735508&type=1″/]
Przemysław Ebertowski (King Oscar Gniewino):
Wyścig rozpocząłem spokojnie. Nie wiedziałem w jakiej jestem obecnie formie. Ostatnie 4 tygodnie nie startowałem i prawie wcale nie trenowałem. Po starcie mocno pojechał Daniel Formela, ale tylko połowę rundy. Jechaliśmy pierwsza rundę razem w grupce 6-7m osobowej. Na kolejnej rundzie Bartosz B podkręcił tempo i zostaliśmy już tylko we dwóch, na 3 rundzie stanęliśmy. Wyścig się zjechał – ja, Bartosz, Michal B, Daniel F i Maciek Zielonka. Na 4 rundzie wyścig zaczął się na dobre! Na przemian atakował Bartosz mnie i ja jego , w końcu pościłem, miałem już dość! 5 i 6 runda to pogoń za Bartoszem!
Michał Bogdziewicz (Apteka Gemini):
Typowy wyścig XC, a więc sama esencja kolarstwa MTB w czystej postaci. Może nie było wybitnie ciężkich zjazdów i bardzo stromych podjazdów, ale trasa wymagała dobrego przygotowania kondycyjnego a nazwiska które się pojawiły na starcie sprawiły że wyścig był jeszcze cięższy. Ponad 900 m w pionie przez nie wiele ponad godzinę, może zmęczyć.
6 okrążeń wyścigu dało zwycięscy czas w okolicach 1.16min. Spora część zawodników bardzo mocno chciała potraktować ten wyścig jako jeden z elementów przygotowania do między innymi MP w maratonie. Dla mnie to miał być również mocny sprawdzian, tydzień temu podczas King Oskar MTB Maraton byłem zmuszony zejść z trasy. Poprzedni tydzień przeszedłem ciężkie zatrucie i organizm dopiero teraz powoli dochodzi do siebie. Pierwsze rundy postanowiłem jechać zachowawczo i też tak się stało. Na 2 rundzie Bartek Banach z Przemkiem Ebertowskim uzyskują niewielką przewagę nad drugą goniącą grupą w której jedzie Daniel Formela (Treka Gdynia), Maciek Zielonka (Wysepka.pl) i ja. Na 3 rundzie postanawiam przeskoczyć do prowadzącej dwójki, okazuję się że prowadzący również przyśpieszają i nadają bardzo mocne tempo. Pomiędzy Bartkiem a Przemkiem następuję wymiana „ciosów” z której zwycięsko wychodzi Bartek odrywając się zdecydowanie od Przemka. Na przedostaniem okrążeniu niestety przecina oponę, jednak przewaga uzyskana wcześniej pozwala mu na szybką naprawę opony i dojeżdża pierwszy do mety. Za nim Przemek. Za Przemkiem ja, okazuję się że ostatnie 3 okrążenia przejechałem bardzo mocnym tempem i nawet udało mi się zbliżyć do czołówki. Jestem bardzo zadowolony ze swojej jazdy, przegrałem tylko z zawodnikami którzy należą do czołówki krajowej.
Paweł Król (Warszawski Klub Kolarski):
Start w Lublinie miał być okazją do sprawdzenia formy, która ostatnio była nierówna, oraz do złapania przyjemności z samego ścigania. Pierwszą rundę zacząłem jadąc w pierwszej trójce, ale zaraz po tym jak przesunąłem się na prowadzenie straciłem spinkę od łańcucha na nierównym zjeździe. Szukanie w trawie zgubionego łańcucha, bieg do boksu i zakładanie nowej spinki spowodowało ok. cztero-minutową stratę do czołówki. Pozostało tylko pojechać pozostałe 9 okrążeń maksymalnie mocno i równo i liczyć na to, że uda się coś odrobić. Okazało się, że moje tempo zbliżone było do zwycięzcy i szkoda, że nie było okazji do bezpośredniej rywalizacji. Pocieszeniem w tej sytuacji, i nagrodą za wysiłek włożony w pościg, było zwycięstwo w kategorii Elita. Wyścig w Lublinie był ponownie dobrze zorganizowany przez Grzegorza Miedzińskiego i kolegów z LKKG – mam nadzieję że tak będzie też za rok, co da okazję do rewanżu.
Joanna Kur (Prolog Jabłonna):
AZS MTB CUP w Lublinie pokazał, że fajne ściganie to nie tylko mega technika, dropy i kamienie. (Co na innych edycjach AZS można spotkać). Trasa poprowadzona po stoku wymieszana ze słońcem i z dodatkiem dobrej atmosfery wśród zawodników, była ciekawa. Początek, który przespałam biegł podjazdem po kostce, a potem zmieniał się w zbocze stoku, gdzie już wyszłam na prowaddzenie. Tam dłuższy podjazd a potem kilka krótszych i gdyby nie spadek łańcucha to pewnie bym została na tej swoje top1 pozycji. No ale… Odrabianie strat to też fajna 'zabawa’… Na agrawkach, zjazdach czy podjazdach wszystko robi się jak najlepiej by przebić sie do przodu i udało się chociaż częściowo bo w kategorii i AZS- szczęśliwa Kura! . Do open trochę zbrakło. Szkoda tylko, że tak mało osób startuje na tak fajnych zawodach… Może się to poprawi?
Borys Góral (MTB Energy Team):
Jadąc do Wałcza spodziewałem się dużej ilości piachu. Zdecydowanie najciekawszym odcinkiem trasy była Bukowa Góra, którą pokonywaliśmy 2 razy. Do sztywnego i długiego podjazdu pod Bukową Górę w pierwszej grupie jechało około 12 zawodników. Po zjeździe zostało nas już tylko 5 (ja, Radek Lonka, Paweł Bober, Kacper Szczepaniak i Rafał Chmiel). Tempo wyścigu było naprawdę niskie. Nie rzucaliśmy się specjalnie do ataku. Na piaszczystej końcówce kilka mocniejszych „depnięć” dał Radek Lonka, ale nie udało mu się oderwać od grupy. W 5 dojeżdżaliśmy do mety. Przed ostatnim zakrętem zaatakował Rafał Chmiel, któremu szybko złapałem koło. Radek Lonka odpadł z rywalizacji po upadku tuż przed metą. Ja na ostatniej prostej wyskoczyłem z koła Rafałowi i wygrałem o pół koła.
[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/photo.php?fbid=226219277531485&set=a.226111924208887.1073741847.136814336471980&type=1″/]
Adrian Jusiński (Sante BSA Tour):
Samotna ucieczka na 18 km przed metą, po płaskim, wydaje się poronionym pomysłem, ale przypadkiem tak wyszło. Na 38km trasy pojawił się zjazd i podjazd (takie siodło), postanowiłem zaatakować. Liczyłem, że dołączy również do mnie kolega z drużyny Piotrek Truszczyński i razem spróbujemy odjechać. Niestety kolega został w 7osobowej grupie pościgowej. Na dodatek do mety praktycznie już były tylko szutrówki i trochę asfaltów, a grupa pościgowa była raptem kilkanaście sekund za mną, cały czas w polu widzenia. Miałem chwilę zawahania, jednak postanowiłem jechać. Udało się. 1 open (i tylko 3 sekundy przewagi po 30 minutach ucieczki).
[srp]
COMMENTS