Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Michalina Ziółkowska (Kross Racing Team):
Pierwsze zwycięstwo w maratonie z serii UCI bardzo mnie cieszy, szczególnie że nie przyszło łatwo. W pierwszej, nieco łatwiejszej części (jak dla mnie trochę za dużo asfaltu) z 3 solidnymi podjazdami udało mi się uzyskać kilkuminutową przewagę nad drugą zawodniczka – Niemką Katrin Schwing. Niestety na rozjeździe organizatorzy pokierowali mnie na dystans „Small” i po powrocie na właściwą trasę z mojej przewagi nie zostało nic, spadłam na drugą pozycję. Na szczęście czekała nas jeszcze wspinaczka (ok 1 tys metrów w pionie) na największą górę wyścigu Schöckl i pełen technicznych sekcji zjazd do mety. Udało mi się wykorzystać ciężki podjazd, by odzyskać prowadzenie, a na zjeździe jeszcze powiększyć przewagę. Muszę przyznać, że trasa była bardzo ciekawa, łącznie na 85km nieco ponad 3tys przewyższeń, w tym wiele technicznych odcinków, świetnie przygotowanych i dających wiele frajdy zjazdów. Przy okazji miałam możliwość przetestować nową ramę Krossa z serii A na rok 2014 i przyznam, że pierwszy sprawdzian wypadł bardzo dobrze :)
Rafał Alchimowicz (KTM Racing Team Złoty Stok):
Zawody Czeskiego Pucharu w Pecu pod Śnieżką należały do bardzo wymagających. Runda zawierała bardzo strome podjazdy i ciekawe techniczne zjazdy. Na starcie oprócz zawodników z Czech, sporo obcokrajowców: Węgrzy, Ukraińcy i sporo naszych:) Po starcie zostałem nieco z tyłu, ale z rundy na rundę przesuwałem się do przodu co dało w rezultacie 13 miejsce. Był to kolejny sprawdzian nogi przed zbliżającym się PP w Złotym Stoku,na który serdecznie zapraszam w imieniu Klubu KTM Racing Team Złoty Stok!
Mariusz Kozak (RMF FM Rockstar Energy Drink):
Co by tutaj można napisać… Na pewno jedno z piękniejszych miejsc rozgrywania Bike Maratonu, jedyne czego można się przyczepić to ilość turystów… naprawdę ciężko w Szklarskiej sensownie zaparkować auto, no ale co kto lubi. Dobra wracam do tematu, w końcu wyścig jest najważniejszy, a nie krajobrazy ;) Do sektora wszedłem dość wcześnie, aby jakoś sensownie stanąć – wolę unikać zbędnego wyprzedzania zaraz na samym początku. Przywitałem się z rywalami, było ich dosyć liczne grono. Jednak wiedziałem, że główne role na dystansie mega tego dnia będą odgrywać Mateusz Zoń, Darek Zasada oraz mój klubowy kolega Michał Cąpała. Jak było na trasie? Mocne tempo na pierwszym 200 m sztywnym podjeździe narzucił Mateusz Kaciłowicz i Paweł Wojczal. Widać, że chłopaki przygotowują się cały czas pod XC, ja sobie odpuściłem pierwsze 150m, poczekałem aż wszyscy się trochę zakwaszą i na ostatnich 50m doszedłem czuba. Taktyka okazała się jak najbardziej słuszna, polecam :) Potem na trasie było dużo szutrów przeplatanych smaczkami znanymi mi z innych maratonów oraz pojawiły się sekcje XC znane wszystkim uczestnikom ubiegłorocznych AMP’ów, ze słynnym kamieniem na podjeździe, którego próba podjechania przeze mnie skończyła się standardowo prostowaniem kierownicy. A jak rywalizacja? Mateusz Zoń dojeżdżał do mnie dwa razy, ja do niego trzy i tak tasowaliśmy się do ostatniego zjazdu. Ostatecznie Mateusz już drugi raz okazał się lepszy ode mnie na finiszu. Podium uzupełnił mój klubowy kolega Michał Cąpała.
Karolina Kozela (Killer Bee Olimp Team):
W maratonach ścigam się od samego początku, a więc dobrych dziesięć lat…(!) W MTB Cross Maraton startujemy wraz z moim team’em od tego roku. Niestety (moim skromnym zdaniem) start w Łagowie był prawdopodobnie pierwszym i zarazem ostatnim. Na pewno moja dyspozycja dnia miała tutaj wiele do powiedzenia (tak źle dawno się nie czułam, po prostu nie był to mój dzień na ściganie) ale trasa na pewno nie należała do najprzyjemniejszych. W wielu miejscach brakowało odpowiedniego zabezpieczenia trasy – świeżo ścięte drzewa na środku szybkiego zjazdu, urwiska, dziury i inne atrakcje dające możliwość niefortunnego stracenia życia powinny być jednak oznaczone, co jak widać na trasach Cz.Langa, G.Golonki czy M.Grabka – DA SIĘ zrobić. Lubię techniczne i wymagające trasy, ale nie znoszę kolein wyjeżdżonych przez traktory uniemożliwiających wymijanie zawodników, świeżo skoszonych łąk gdzie można napotkać porzucone grabie, a także nagłych „dziur” w terenie. Trasa miała mieć 49 km a w rzeczywistości miała ponad 54 km. Może to niewiele, ale kiedy przez ostatnie 5 (ciężkich) kilometrów jedziesz o suchym pysku to nagromadzenie negatywnych emocji i odwodnienie organizmu sięga zenitu. Na plus zasługuje wzorowa organizacja, punktualność na starcie, sprawne rozdanie pucharów, świetne zaopatrzenie bufetu (minusem jest fakt, że przy takiej temperaturze bufet był tylko jeden !! 36km jazdy bez bufetu). Plusem jest też fakt, że w Łagowie nie było wiele asfaltów i chwilami naprawdę można było poczuć fun z „pure mtb ride”. W Łagowie nie ścigałam się… nawet nie jechałam, ale moim zdaniem „zataczałam się w kierunku mety”. Mając bezpieczną przewagę na całe szczęście mogłam sobie na to pozwolić i doturlikałam pierwsze miejsce do mety.
Radosław Rękawek (Kross Racing Team):
Gdyby wszystkie imprezy w roku tak wyglądały nie myślał bym o zakończeniu kariery. Ogromne brawa dla Przemka Ebertowskiego za super organizację. Jeśli chodzi o stronę sportową dla mnie ten wyścig miał być sprawdzianem formy i muszę powiedzieć, że jest nieźle. Jeszcze tylko trochę szczęścia i na MP powinno być ok:)
Maciej Jeziorski (Warszawski Klub Kolarski):
To był mój kolejny start w Pucharze Czech. Za każdym razem jest świetna organizacja, fajna trasa i mocna obsada. Tego właśnie mi trzeba:) Sam wyścig zaliczam do udanych. Przez pierwsze okrążenia jechałem w okolicach 19-17 pozycji. Po ponad 1h ścigania cały czas czułem się bardzo dobrze i wyprzedziłem kilku zawodników. Niestety w połowie ostatniej rundy, na jednym ze zjazdów, rozszczelniła mi się opona… Musiałem biec do boksu i wymieniać przednie koło. Straciłem na tym około 3min i 4 pozycje. Ostatecznie dojechałem na 17 miejscu Open (6 U23) Z mojej dyspozycji jestem całkiem zadowolony. Szkoda tylko tego defektu…. Oby następnym razem pech mnie omijał Na koniec chce podziękować Przemkowi Gierczakowi. Dzięki jego pomocy mogłem wystartować na tych zawodach!
Krzysztof Woliński (Żary MTB Team):
Podobnie jak rok temu wybrałem się na wyścig do Świdnicy organizowany przez Piotra Sułka- zawodnika Boplight Ataksport Team Świdnica. Miłe wspomnienia z trasy z zeszłego roku utwierdzały mnie w przekonaniu, że muszę tam wystartować, chociaż nie tylko ja, ale również Igor mój syn chciał tam powrócić. Trasa nie była może tak wymagająca tak jak na Góralach, ale runda o długości 2 km była mocno interwałowa z dwoma dropami na których nie bardzo sobie radziłem. Nie posiadając licencji wystartowałem w kategorii open. Wyścig puszczono wspólnie z juniorami, elitą, mastersami oraz kobietami. Pomimo połączenia kategorii nie było tłoku, co bardzo lubię. Tuż po starcie na rundzie rozbiegowej stawka się rozciągnęła i jechałem swoje. Złapałem rytm i dawałem z siebie wszystko. Pomimo dubla od zwycięzcy wyścigu Piotra Sułka mój start uważam za udany. W kategorii open zająłem 5. miejsce.
Tuż po rywalizacji dorosłych miał miejsce wyścig dla dzieci. Właśnie dlatego też tu przyjechałem, by mój syn mógł kolejny raz próbować swoich sił. Igor startował w kategorii dzieci do lat 6. Na starcie pojawili się „rywale” znani z Górali na Start. Już w tak młodym wieku nawiązują się znajomości wśród najmłodszych adeptów MTB oraz da się zauważyć pełną determinację i chęć walki wśród najmłodszych zawodników:)
Tym razem Igor od startu objął prowadzenie i dowiózł je do końca. W rywalizacji najmłodszych start ma ogromne znaczenie, przy krótkim dystansie jaki dzieci mają do pokonania. W Świdnicy była to runda rozbiegowa dla starszych kategorii najeżona licznymi muldami.
Jednym słowem: oby więcej takich imprez!
[srp]
COMMENTS