Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Nowy weekend, nowe starty widać już na horyzoncie, więc dzisiejszą wrzutką zamykamy zeszłotygodniowe ściganie. Będziecie mogli poniżej poczytać o XCE w Dusznikach (Eliminator MTB), maratonach w Dukli (Cyklokarpaty), Zagnańsku (ŚLR) oraz Długosiodle (Poland Bike) i Bielawie (Bike Maraton).
Adrian Rzeszutko:
Finał Eliminatora w Dusznikach Zdroju okazał się najsilniej obsadzoną edycją tegorocznego cyklu. Trasa już od samego początku wyznaczała to, który zawodnik jest najmocniejszy, było wąsko, kręto, kilka technicznych zakrętów oraz przejazd dość stromymi schodami w samym centrum Dusznickiego rynku. Runda miała 600 m i pokonywana była 2-krotnie w każdym starcie. Stosowałem taktykę podobną jak na edycji w Lublinie, od startu wychodziłem na czoło i dowoziłem awans do kolejnych etapów. Co kolejny starty rywale byli bardziej wymagający co widać po czasach jakie osiągałem. Ostatecznie Finał A, do którego się dostałem przejechałem prawie 15 sekund szybciej niż 1 wyścig! Niewątpliwie przyczynił się do tego Grzesiek Bem, który bardzo blisko trzymał mi koło. Wygrałem zawody, zrobiłem Best Lap Time, ogarnąłem całą generalkę. Szkoda, że to już ostatnia eliminacja tegorocznej edycji…. Niewątpliwie organizator obrał dobry tor organizacji tego typu wyscigów. Fajna luźna atmosfera, sprawność organizacyjna i przede wszystkim nagrody godne włożenia maksymalnego wysiłku!
Ewa Duszyńska (MTB Votum Team Wrocław):
W Dusznikach pogoda była wymarzona, ani jednej chmurki na niebie, ciepło, ale nie upalnie, co sprawiło, że w centrum zjawiło się sporo kibiców. Ostatnia edycja i jeszcze walka o wygraną w klasyfikacji generalnej. Trasa sprintów była krótka, dlatego organizatorzy postanowili wprowadzić zmianę w regulaminie i puścić zawodników na dwa okrążenia, co wg mnie było bardzo dobrą decyzją :) Tym razem start był lekko pod górkę, nie zabrakło też schodów, wąskich uliczek, a trudności dodawała spora ilość zakrętów. Konkurencja też nie byle jaka, na sprintach pojawiły się Paula Gorycka, Iwona Kurczab i Basia Krzyśko, z którą toczyłam walkę o 1. miejsce w generalce :)) Pierwszy bieg poszedł całkiem sprawnie (mimo niezbyt dobrego startu) i udało mi się wygrać, dzięki czemu nie musiałam jechać w repasażu. W finałowym sprincie miałam dużo lepszy start i zakończyłam rywalizację na 2. miejscu, co pozwoliło mi uzyskać moje upragnione zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Aż żal, że była to już ostatnia edycja. Organizacja naprawdę na wysokim poziomie, super atmosfera i świetna zabawa! Z niecierpliwością czekam na kolejny Eliminator MTB w przyszłym sezonie :))
Magdalena Fejfer (Trezado BikeTires.pl):
Trasa w Zagnańsku była bardzo szybka i ze względu na osiągane prędkości bardziej przypominała wyścig szosowy. Były jednak i krótkie odcinki wąskich, krętych i wyboistych ścieżek, które weryfikowały umiejętności techniczne. Mnie udało się dwa razy przelecieć przez kierownicę, ale mimo wszystko bez większych strat udało się dojechać cało do końca. Został tylko mały niedosyt, że maraton tak krótko trwał, ale organizacja i lokalizacja miasteczka zawodów były super.
Ewa Rebane Sodowska (Murapol Twomark Grupa PM Specialized):
Fajny klimat i dużo słońca w Zagnańsku sprawiło, że już od samego startu byłam pozytywnie nastawiona do tego maratonu. Ciekawe leśne przecinki i single przeplatane szybkimi szutrami sprawiły, że trasa okazała się bardzo atrakcyjna no i co najważniejsze sucha (mała trauma po GIGA w Piwnicznej ), wręcz pyliło z małymi wyjątkami przejazdu przez rzeczkę. Pomimo kilku wiraży w piasku i wystrzału w jagody trasa bardzo mi podobała, a przejazd pod „Piekielną bramą” z lekka pozytywnie zaskoczył i przerwał na małą chwilkę tempo wyścigu, co pozwoliło złapać tchu na dalsze kilometry, a w rezultacie przekroczyć metę, jako druga kobieta na dystansie MASTERS.
Generalnie najłatwiejszy maraton cyklu jak dotąd, przeważała opinia że to taka świętokrzyska Mazovia z większą ilością przewyższeń. Dużo szutrowych szerokich dróg i kilka leśnych ciekawych singiel tracków. Zapraszam do relacji na stronie naszego sponsora: http://blog.mybike.pl/?p=778
Tomasz Dygacz (JBG-2 Diagnostix):
Zagnańsk, chyba najłatwiejszy maraton z całego cyklu Specialized WsółSport MTBCross Maraton, okazał się dla mnie trochę pechowy, ale o tym opowiem na koniec. Start był usytuowany przy zabytkowej architekturze, a świetna pogoda każdego nastrajała na dobre ściganie, ja również czułem się dobrze. Od początku wszystko układało się pomyślnie, jechałem z przodu wraz z kolegami z MMBike, którzy świetnie współpracowali przez połowę dystansu wychodząc na zmiany na szerokich i bardzo szybkich (czasem 60km/h) asfaltowo-szutrowych odcinkach maratonu. Niestety niezbyt duża ilość wzniesień nie sprzyjała moim uwarunkowaniom fizycznym i ciężko było odjechać samemu. Jednak kilka singli i trochę trudniejszych technicznie piaszczystych odcinków drogi pozwoliło na oderwanie się od reszty stawki mi oraz Bartkowi Mijasowi. Tak jak myślałem, walka o zwycięstwo rozegrała się na ostatnich metrach. Udało mi się odpowiednio wcześnie zaatakować oraz prowadzić do ostatniego zakrętu. Niestety niespełna 10 metrów przed metą spadł mi łańcuch i to przesądziło o moim drugim miejscu w Zagnańsku. Niemniej jednak zaliczam ten maraton do udanych i już czekam na kolejną edycje w Łagowie.
Kacper Skalski (Wkręceni.pl Racing Team):
W niedzielę w Zagnańsku warunki do ścigania były idealne ciepło, słonecznie i sucho. Trasa szybka ale wymagająca, mi osobiście przypadła do gustu. Na dystansie FAN początek poprowadzony pod kilka górek które skutecznie rozciągnęły stawkę. Po 12 km i podjeździe na ponad 400 metrowe wzniesienie zostało nas piątka z przodu. Następne kilkanaście kilometrów to szerokie szutry i spokojna jazda w grupie . Walka o zwycięstwo open rozstrzygnęła się w połowie dystansu na 10 kilometrowej sekcji interwałowej. Po wjeździe w ciężki teren została nas trójka z przodu – ja, Tomasz Dygacz i Bartłomiej Mijas. Chłopaki na zmianę nadawali tempo a ja siedziałem w kołach, niestety na stromym podjeździe powstała przerwa której nie byłem w stanie skasować. Próbowałem jeszcze dociągnąć ale nie dałem rady. Za mną jechało trzech zawodników ale trzymając równe tempo przez ostatnie 20 km dojechałem niezagrożony na 3 miejscu Open. Z wyniku jestem zadowolony szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż w tym roku zostałem radcą prawnym co wiązało się z ograniczonym czasem na treningi.
Mariusz Kozak (RMF FM Rockstar Energy Drink):
Zacznę od tego że trasa w Bielawie należy do moich ulubionych, przyjechałem więc na start z bojowym nastawieniem i ze świadomością, że jeżeli sportowo nie będę w tym dniu prezentował dobrego poziomu to i tak z uwagi na ciekawą trasę będę się dobrze bawić.
Do sektora wszedłem dość późno, mała nerwówka przed startem dobrze podniosła mi poziom adrenaliny. Spiker zaczął odliczać od 10 i już wiedziałem że zaraz będzie boleć, dlaczego?… Bo tak jak myślałem i jak się później okazało podjazd na Wielką Sowę był decydujący. Na początku jechaliśmy dużą stawką, jednak mniej więcej w 1/3 15 km podjazdu tempo zrobiło się naprawdę spore. W grupie zostałem ja, Bartosz Janowski, Bogdan Czarnota i Mateusz Zoń. Gdy zauważyłem, że ten ostatni został kilka metrów z tyłu postanowiłem dać mocniejszą zmianę i opłaciło się to później – cały wyścig to już moja samotna jazda za Bogdanem Czarnotą, który miał problem ze sztycą i za Bartkiem Janowskim, którego dochodziłem na podjazdach, a traciłem ze wzroku na zjazdach.
Co najważniejsze to pogoda w Bielawie dopisała już 3 rok z rzędu.
Michał Cesarz (MTB Votum Team Wrocław):
Dwa tygodnie po wyśmienitym ściganiu na Trilogy w Czechach, a tydzień po błotnej kąpieli w Piwnicznej udałem się do Bielawy na Bikemaraton. Nie jest to dla mnie w tym roku priorytetowa seria, jednak trasę u podnóża Wielkiej Sowy darzę wielkim sentymentem,. Poza tym są to moje ulubione rejony do treningu / ścigania, zatem mimo nawału obowiązków w tygodniu i niekompletnej regeneracji po wcześniejszych mocnych akcentach wyścigowych wiedziałem, że nie może mnie tam zabraknąć. Dobrze się stało, gdyż nasz drugi gigowiec z M2, Mike, udał się na zasłużony urlop, w tym także od roweru. Zatem nawet jadąc „na pół gwizdka” miałem szanse dołożyć sporo punktów do teamowej generalki.Dwie noce poprzedzające maraton spałem mniej więcej połowę z tego, co powinienem, no ale już dawno przestałem się takimi rzeczami przejmować. Do sektora udałem się wyluzowany, w dobrym nastroju, szczególnie że pogoda była iście „piknikowa”. Zapowiadało się porządne ściganie. Obawiałem się mega upałów, które to zwykle odbierają mi wszystkie siły, ale na szczęście im wyżej tym wyraźniej dawało się odczuć przyjemne orzeźwiające powietrze. Momentami nawet pojawiały się chmury – ale i tak pyliło, i to całkiem konkretnie.Trasa bardzo podobna do ubiegłorocznej, wzbogacona w końcówce o podjazd pod Rymarza i Kalenicę – poezja. Poza nudnymi odcinkami płaskich szutrów w okolicach Sowy i Koziego Siodła reszta trasy to rewelacyjne, dające niesamowity „flow” zjazdy i wykańczające podjazdy – wprost idealna trasa do ścigania, nie za trudno i nie za łatwo.Początek, czyli tak naprawdę kilkanaście km, jechało mi się dość opornie, ale cały czas dokręcałem, patrząc jednocześnie na puls, który był bardzo wysoki jak na tak ociężałe nogi. Trochę się obawiałem, że mnie za jakiś czas odetnie, ale nic takiego się nie stało, niosło równym tempem przez 3,5 h do samej mety. Pod koniec pierwszej pętli jadąc jeszcze z zawodnikami z mega usłyszałem, że jestem gdzieś w okolicach dziesiątki, co wprawiło mnie w osłupienie, bo nie wiedziałem że jest aż tak dobrze. Szczególnie, że nie czułem się jakoś rześko – ale tragedii tez nie było. Oczywiście nie może być maratonu, żebym nie zrobił jakiegoś głupstwa, toteż zamiast na drugą rundę giga skręciłem za bufetem w stronę mety. Na szczęście w porę się spostrzegłem, że źle jadę i zawróciłem – kosztowało mnie to może ze 2 min, no ale jak trzepak to trzepak ;)Drugą rundę jechałem cały czas równym mocnym tempem, a na dojeździe do mety dodatkowy przypływ energii wyzwoliły techniczne strome podjazdy oraz niesamowity doping przy podjeździe pod Rymarza, poczułem się zupełnie jak w Czechach :) Końcowe kilometry to już szybkie, bardzo szybkie i zdradliwe sekcje po łatwych drogach, wymagających jednak ciągłej koncentracji, jeden podjazdowy akcencik do przepchnięcia i ostatni kawałek przez pole do mety. Na mecie już wiedziałem, że poszło mi nadspodziewanie dobrze – 3 open oraz 3 w klasie, dodatkowo jako team w klasyfikacji open oraz sportowej zajęliśmy dwa drugie miejsca, także trochę żelastwa na szyi przyszło dźwigać ;) Teraz pozostaje tylko ostatni szlif i porządny odpoczynek przed czekającą mnie w ostatnim tygodniu lipca etapówką Sudety MTB Challenge, a zatem z Wielka Sową nie żegnam się na długo.
Albert Głowa (JMP.race):
Tym razem pogoda dopisała było słonecznie i ciepło, ale nie gorąco – w sam raz do ścigania. Także trasa w większości sucha poza kilkoma krótkimi odcinkami w lesie na początku i pod koniec ,gdzie było miejscami lekkie błoto, ale bez większych problemow do pokonania Tuż po starcie był dosyć stromy podjazd i tam udało mi się odjechać z czwórką innych zawodników i tak jechaliśmy kilka km do kolejnego podjazdu. Tam mocne tempo narzucili bracia Krzesińscy przez co odpadł od nas Zawodnik z Millenium Piaseco Team. Zostało nas czterech, a później kilkanaście km dalej na początku takiego szutrowego podjazdu defekt dopadł Dawida Ostapowicza. I zostało nas tylko trzech – tak dojechaliśmy do rozjazdu dystansów Mega i Giga. Ja i Arek Krzesiński pojechaliśmy dalej na Giga robiąc drugi raz krótką kilkunastokilometrowa pętlę, która zaczynała się od niezbyt długiego, ale z lekkim nachyleniem podjazdu. Tam postanowiłem trochę mocniej szarpnąć, ale zyskałem tylko kilka metrów. Później na odcinku płaskim trochę odpuściłem i dalej do samego prawie końca jechaliśmy razem,
Kilka km. przed metą był jeszcze całkiem fajny podjazd, ale nie zdecydowałem się na atak i tak na kole dojechałem do asfaltu prowadzącego do mety. Tam udało się Arkowi zyskać kilkadziesiąt metrów i wydawało mi się, że już go nie dogonię. Na szczęście nie odpuściłem i zawzięcie goniłem do samego końca – tuż przed meta było leciutko w górę, zakręt kilka metrów lekko w dól. W zakręt udało mi wejść jako pierwszy i do samego końca to dociągnąłem. Podczas całego wyścigu świetnie mi się jechało i do samego końca byłem skoncentrowany, no i ogólnie forma na razie dopisuje.
Jacek Tomczak (Optima Bike Team):
Na maratonach Poland Bike wybieram dystans mini bo jest to fajna odmiana po mega i giga u konkurencji. W niedzielę odbyła się VI edycja cyklu w Długosiodle. Na starcie nie czułem zmęczenia po sobotniej dość wymagającej trasie na Memoriale Bercika. Trasa w Długosiodle była podobna do zeszłorocznej jednak było dużo więcej piasku. Na początku rozbiegówka ok.2km asfaltem i szutrem. Później ostry zakręt w prawo i bardzo piaszczysty odcinek po którym jechało się prawie jak po plaży:) Po tym odcinku zostało nas ok. 15 osób, później lekkie górki na których odjechało 4 zawodników, a ja jechałem w drugiej siedmioosobowej grupie. Po 32 kilometrach zawodnicy z ucieczki pojechali na dłuższy dystans, a ja odbiłem na metę wygrywając rywalizację w open, Maraton uważam za bardzo udany, szczególnie że dzień wcześniej startowałem w Markach na Memoriale Bercika. Organizacyjnie według mnie odbyło bez zastrzeżeń.
[srp]
COMMENTS