Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie dzięki TOBIE!
Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i zarażać pasją.
Najbliższy weekend to nie lada gratka dla miłośników przepalania nogi oraz jazdy w trupa. W sobotę w Zieleńcu kolejna edycja AZS MTB Cup czyli wyścig cross country, w którym wystartować może każdy, a na zwycięzców czekają nagrody rzeczowe. Z kolei w w niedzielę trzecia, finałowa edycja Eliminatora MTB, która rozegrana zostanie w Dusznikach Zdrój. Tym samym zapowiada się fajny weekend w Kotlinie Kłodzkiej.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że Zieleniec ze swoim bardzo charakterystycznym mikroklimatem jest miejscem treningu wielu kolarzy. Ponadto w Zieleńcu prężnie działa stowarzyszenie, które z pomocą profesjonalistów buduje w tym sezonie nowe trasy DH/FH oraz nową niezwykle ciekawą rundę XCO. Będzie na niej można na stałe trenować w różnych wariantach długości i trudności. Te czynniki sprawiły, że rywalizacja podczas II edycji cyklu odbędzie się u podnóża Orlicy.
Impreza jest wpisana do kalendarza PZKol i ma rangę Akademickiego Puchary Polski.
Zamiast lakonicznej informacji prasowej mamy dla Was materiały wideo z poprzednich edycji Eliminatora oraz szereg wypowiedzi zawodników:
Barbara Krzyśko (Mitutoyo AZS Politechnika Wrocławska):
Zawody XCE są nowością w polskim ściganiu MTB. Ich idea, wyjście do publiczności i naładowanie zawodów maksymalną dawką emocji świetnie się sprawdza. Również w Lublinie zawody tego typu spełniły swoją rolę. Pomimo niesprzyjającej pogodzie (co chwilę nad miastem urywały się chmury) kibice popisali. Trasa bardzo ciekawa- przebiegała m.in przez korytarz kamienicy, były na niej zajazdy po schodach i podjazdy na stopnie oraz ostre, wąskie, pokryte śliskim brukiem zakręty. Organizator świetnie wywiązał się ze swojej roli- zawody przebiegły sprawnie i szybko. Jeśli chodzi o mój start- jestem z niego zadowolona, 3 miejsce i strata zaledwie pół sekundy do drugiego miejsca (mowa o finale głównym) pozostawiły pewien niedosyt, ale mam zamiar spełnić go na kolejnej edycji Eliminatora MTB w Dusznikach Zdrój (21 lipca).
Grzegorz Bem (Mitutoyo AZS Politechnika Wrocławska):
Wyścigu w Lublinie nie mogę zaliczyć do udanych ponieważ defekt utrudnił mi rywalizację. Zaczynając jednak od początku już w pierwszym biegu nie było lekko, w Lublinie startowało sporo zawodników którzy technicznie jeździli świetnie. Trasa po porannej ulewie oraz późniejszych deszczach była na prawdę trudna i śliska praktycznie było niewiele miejsc w których nie trzeba było walczyć z przyczepnością, nawet tuż po starcie rower ślizgał się podczas przyspieszania. Dla mnie początkowe biegi były udane, pech spotkał mnie podczas półfinału gdzie w czasie ruszania przekręciłem piastę i resztę trasy pokonywałem prowadząc rower. Bieg finału B udało mi się wygrać dzięki uprzejmości zawodnika który pożyczył mi koło. Tak więc podsumowując impreza świetna, rywalizacja na wysokim poziomie z wyścigu na wyścig przyjeżdża coraz więcej zawodników którzy chcą spróbować swoich sił w eliminatorze, ja nie ukrywam że ta formuła bardzo mi odpowiada i dołączając do tego ciekawe i trudne technicznie trasy są to wyścigi których na pewno nie będę odpuszczał.
Ewa Duszyńska:
Pętla zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż ta w Toruniu. Przed samym startem zaczął padać deszcz, przez co kostka brukowa momentalnie zrobiła się śliska i trzeba było bardzo uważać, szczególnie, że trasa była bardzo kręta. Półfinał był dla mnie pomyślny i udało mi się awansować do finału A. Niestety tam już trochę zabrakło szczęścia, źle wystartowałam, nie zdołałam przebić się do przodu przed wąskim korytarzem, gdzie zostałam trochę przyblokowana przez inną zawodniczkę i mimo wszelkich starań nie udało mi się nadrobić straty :)
Adrian Rzeszutko:
Do startu w Lublinie nastawiałem się już od dłuższego czasu. Po zeszłorocznej imprezie ,gdzie byłem 3 mój apetyt znacznie wzrósł. Widząc po wynikach jakie robiłem w tym sezonie moja forma jest znacznie wyższa, więc dodało mi to wiele pewności siebie przed startem. Do Lublina z Myślenic mam 310 km, więc pobudka o 4, a wyjazd o 5:30 rano. Pogoda nie wróżyła najlepiej, w dodatku jak wjechałem do Lublina pompa była taka, że na ulicach było z 10 cm wody! Miasteczko zawodów naprawdę fajne, było miejsce rozgrzewki na trenażerach, strefa serwisowa, świetna muza skutecznie rozluźniała atmosferkę. W tym roku przed eliminacjami zrobiłem może 5 rundek po trasie, rok temu dużo więcej. Znajomość każdego metra w sprintach jest bardzo ważna. Runda ta sama, lecz z małą zmianą miejsca startowego. Myślałem, że będzie też sekcja z drewnianymi kłodami, bo na objeździe jedna leżała to potraktowałem ją bunny hopem. Startowałem w 1 grupie 1/16 , jechało mi się bardzo lekko i swobodnie, bez problemu miałem odejście po każdym z zakrętów. Mimo iż było ślisko to nie miałem problemów z trakcją. W sumie testowałem już dokładnie ten sam komplet opon na mokrej kostce na rynku w moim mieście, więc wiedziałem jakiego ciśnienia mogę użyć, by pozwolić sobie na szybki przejazd. Podglądałem też jak radzą sobie moi przeciwnicy, a zwłaszcza faworyci Grzesiek Bem, Andrzej Doktor, Paweł Król czy Tomek Bala, z którymi przyszło mi zmierzyć się w dalszej części rywalizacji. W zeszłym roku pamiętam, iż ciężko było mi złapać oddech po każdym biegu, długo dochodziłem do siebie… Teraz po było tak, że czułem ogromną rezerwę, starałem się oszczędzać każdy Wat by było ich jak najwięcej na wyścigi półfinałowe. Półfinał już po towarzystwie startujących zapowiadał się zacięty. Doktor i Bem w mojej grupie. Hmm… postanowiłem jechać tak jak każdy wcześniejszy sprint. Dobry start towarzyszył mi w każdym wyścigu tego dnia. Chciałem sprawdzić chłopaków na zakrętach czy schodach, tak by w razie dostania się do finału wiedzieć, gdzie radzą sobie słabiej i starać się to wykorzystać. Linie przejazdu znałem już praktycznie na pamięć, w każdym wyścigu od startu do mety jechałem 1, więc nic mnie nie ograniczało. Na mecie podobnie jak wcześniej łyk izotonika, bluza na podtrzymanie ciepła, buziak od Mojej dziewczyny :) i małe konsultacje z rodzicami . Założeniem było wygranie tych zawodów, więc wejście do finału dało mi taką możliwość. Doktor, Król , Głowacki i ja. Każdy start zaliczam z tej samej bramki , także i ten bardzo mi wyszedł, lecz słyszę iż rywale są bardzo blisko. Nie chcę popełnić żadnego błędu, więc na niektórych zakrętach gdy jest jeszcze ciasno jadę z minimalną rezerwą. Po Farze wiem, iż mam już około sekundową przewagę, na bruku prowadzącym lekko w górę deptam po korbach i znów troszkę zyskuje. Za bramą słyszę, że ktoś zaliczył potężną glebę w barierę, ale nie ma czasu na oglądanie. Wygrywam zawody, gratki na Andrzeja i Rogera. Niestety pechowcem okazał się ubiegłoroczny triumfator Pawel. Upadek na tyle poważy, iż dopiero po 4 min pojawił się na mecie. Dużo frajdy dały mi te zawody, naprawdę dawno tak dobrze się nie bawiłem! Niewątpliwie pomógł mi też nowy rower, już na dużych kołach i o świetnej wadze. Teraz spokojnie szykuje się do Dusznik i jestem bardzo ciekaw jaką trasę wytyczy organizator.
Andrzej Doktor:
Jadąc do Lublina z Wrocławia pogoda nie nastrajała do jakichkolwiek myśli o ściganiu. Ściana deszczu przez niemal 200km odciągała myśli od śliskich uliczek Lublina jakie Org. przygotował na kolejnego Eliminatora….ale niebo nad Lublinem okazało się być łaskawe i zostawiło niewielki ślad po swoim armagedonie. Eliminator w Lublinie to super impreza pod każdym względem. Śliskie zakręty starego miasta wokół Rynku, mokra kostka, kilka przeszkód, schody…to wszystko było częścią sprintów. Stanąłem na starcie niepewny tego, czy uda mi się przebić dalej….udało się…aż do samego finału, w którym musiałem uznać wyższość Adriana Rzeszutko. Open 2 miejsce i tak daje niemałą satysfakcję, poza tym 1 miejsce w kategorii Masters i najlepszy czas okrążenia to coś dla mnie nowego i równie miłego….chyba sprinty mi pasują :)
Eliminator w Lublinie – w tym wyścigu nie ma miejsca na błędy – koncentracja na maksymalnym poziomie, adrenalina automatycznie włączona, serce bije jak szalone, no i sprzęt jakim się poruszam Canon Grand Canyon CF SLX ze swoją sztywną tylną osią robi robotę…tu start był najważniejszy…dwa pierwsze, szybkie zakręty prawie w każdym biegu decydowały o kolejności na mecie, potem tylko dowieźć. Ten sprzęt jest szybki i sztywny! Dobrze, że przepracowana zima pod okiem trenera i zawodnika Darka Porosia daje teraz niemałą satysfakcję, bo to już drugi udany Eliminator (Toruń i Lublin) z moim udziałem. Czekam z niecierpliwością na finał w Dusznikach!!! Do zobaczenia na starcie.
[srp]
COMMENTS