Maja Włoszczowska (Kross Racing Team): Jestem niezłą agentką ;)

HomeWywiady

Maja Włoszczowska (Kross Racing Team): Jestem niezłą agentką ;)

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Maja Włoszczowska intensywnie przygotowuje się do swojego 21. sezonu. Wszystko zaczęło się w 1997 roku, kiedy jeździła w barwach klubu Śnieżka Karpacz. Dziś jest liderką jednej z najmocniejszych drużyn, Kross Racing Team. Na swoim koncie ma niezliczoną liczbę zwycięstw, tytuł Mistrzyni Świata i to najważniejsze – dwa srebrne medale olimpijskie – z Pekinu z 2008 roku oraz z Rio z 2016. W 2017 roku zajęła m.in. drugie miejsce w Pucharze Świata oraz czwarte miejsce na Mistrzostwach Świata, które rozegrane zostały w Australii.

Bezpośrednio po zakończeniu sezonu 2017 wzięła udział w programie Agent Gwiazdy, którego emisja rozpocznie się 21 lutego na kanale TVN. I tym tematem rozpocząłem z Mają poniższą rozmowę…

Zacznijmy od najważniejszego pytania. Czy jesteś Agentem? :)

A jak! Jestem niezłą agentką ;)

Zarówno sport, jak i obcowanie z kamerą jest dla Ciebie raczej czymś normalnym. Na ile nagrywanie agenta było dla Ciebie mimo wszystko nowym doświadczeniem, przygodą…

Zacznę od tego, że świetnie czułam się w Hongkongu i na Bali. Niemal każde swoje wakacje od roweru spędzam na egzotycznych podróżach, więc z chęcią zgodziłam się na udział w trzeciej edycji Agenta Gwiazdy. Przyznam, że nie do końca wiedziałam co mnie czeka i pojechałam na zdjęcia nieco „na żywca”. Niestety będąc ciągle za granicą nie miałam przyjemności oglądać poprzednich edycji. Po zakończeniu sezonu udało mi się obejrzeć ledwie kilka odcinków. Kamera nie była absolutnie problemem. Choć przyznam, że realizacja programu przerosła moje wyobrażenia. Niestety ale tak naprawdę najwięcej czasu trwa ustawianie planu, logistyka, podpinanie mikroportów. Samej „akcji” czyli zadań w trakcie których trwała walka o pieniądze i mieszanie agenta, było zdecydowanie za mało! Choć „gra” toczyła się tak naprawdę 24h na dobę. Serio! Byłam zaskoczona jak bardzo ta gra wkręca! Agent ciągle musi kombinować jak sabotować niezauważenie zadania, jak odwracać od siebie uwagę i kierować ją na innych. Nie dać się zdemaskować i nie przekazywać zbyt wielu informacji o sobie. Reszta poza tropieniem agenta prowadzi rozgrywkę między sobą. Każdy albo udawał agenta, albo starał się wkręcić innych, że agentem jest ktoś inny niż jego główny podejrzany. Do tego co rusz tworzyły się sojusze mające na celu odcinanie innych od informacji. Bo w teście o agencie trzeba było być naprawdę nieprawdopodobnie przygotowanym. A do tego potrzebna była spostrzegawczość, podzielność uwagi, umiejętność wyciągania informacji i świetna pamięć. Naprawdę spore wyzwanie. Nie raz czułam jak mi głowa paruje od myślenia.

W programie obok Ciebie i kilku innych sportowców wzięli udział także artyści, jak i celebryci. Wybuchowa mieszanka charakterów?

Zobaczycie sami :). Dla mnie to było największą atrakcją udziału w programie. Poznanie osób reprezentujących zupełnie inne środowiska od mojego. Trafiłam na fantastycznych ludzi. Każdy naprawdę wyjątkowy i pozytywny. Ale i każdy bardzo zaangażowany w grę, więc okazji do iskier nie brakowało. Ustaliliśmy jednak na początku, że o to co się dzieje w programie nikt się potem nie obraża. Dzięki temu było ostro ;).

Formuła programu zakłada po części pracę zespołową, ale z taką lekką nutką wewnętrznego sabotażu. Trochę jak w kolarstwie – jedziesz na drużynę, ale w każdej chwili może pojawić się defekt?

W kolarstwie jest prosto. Startujesz, jesteś pierwszy na mecie to wygrywasz. Mocno przestrzegane są zasady, oszuści natychmiast tępieni. Fair play w cenie. W agencie nie ma fair play. Wszyscy grają nieczysto. W każdej chwili twój największy sojusznik może cię wywieźć na manowce. Nie wiesz komu możesz zaufać. Ba. Nikomu nie możesz ufać. Ta gra to przede wszystkim wielka rozgrywka socjologiczna. Dla mnie było to naprawdę wielkim wyzwaniem. Całkowita skrajność do czystych zasad w mojej dyscyplinie sportu.

W ostatnich wywiadach dość mocno podkreślasz, że na obecnym etapie swojej kariery sportowej już nic nie musisz, tylko możesz. Ostatni sezon (2017) był tym pierwszym w pewnym sensie bez presji. Takie podejście ułatwia ściganie? Czy jednak stając na starcie – nie ważne czy wyścigu o tęczową koszulkę, olimpijskie medale czy tylko punkty UCI – włącza Ci się „tryb wyścigowy” i zawsze jedziesz 110%?

Jak 20 lat walczysz o zwycięstwa, jesteś w czołówce to żadną przyjemnością nie jest zamiatanie tyłów. Poza tym skoro trenuję, wkładam mnóstwo pracy w przygotowania do wyścigów (nawet jeśli bez presji to zawsze podchodzę do tego najlepiej jak potrafię) byłabym nie fair wobec samej siebie nie dając z siebie wszystkiego na zawodach. Myślę, że większość sportowców rywalizację ma we krwi. I tego nie da się wyłączyć.

W zeszłym sezonie celowałaś w wygraną w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Szło dobrze, ale upadek na treningu przed ME XCO pokrzyżował Twoje plany. Jakie cele, myśli napędzają Cię w przygotowaniach do zbliżającego się sezonu?

Mimo to skończyłam druga i to mój największy sukces w Pucharze Świata, więc nie mam co narzekać ;). Bardziej mi szkoda Mistrzostw Świata, na których otarłam się o podium. I nieco Europy, które w dyspozycji w jakiej byłam we Włoszech, myślę miałam dużą szansę wygrać. Dlatego w tym roku bardziej celuję w te dwie imprezy. Choć oczywiście jeśli zacznę Puchar Świata dobrze, to nie odpuszczę.

Kilka dni temu mieliście sesję foto, która przy okazji pokazała kilka nowinek – osprzęt Shimano, widelec DT Swiss. Czy są jeszcze jakieś nowości, których możemy się spodziewać w tym sezonie?

Będziemy także wyposażeni w komponenty FSA i siodełka Selle Italia. Przejście na Shimano to oczywiście elektronika, na której w wydaniu MTB będę ścigała się po raz pierwszy. Czekamy oczywiście także na full’a KROSS’a, który na dniach powinien do nas dotrzeć. I to wywołuje największą naszą ekscytację.

To była przyjemna część wywiadu z lekkimi pytaniami. Teraz będzie trochę trudniej. Od kilku miesięcy trwa wizerunkowa burza związana z Polskim Związkiem Kolarskim. Jaki to miało wpływ dla Ciebie i Twoich przygotowań do sezonu letniego? Na ile Twój pobyt w Portugalii był sfinansowany przez fundusze ministerialne, Kross Racing Team, a na ile z Twoich prywatnych środków?

Portugalia była w 100% moim prywatnym wyjazdem, ale nie dlatego, że nikt mi go nie chciał sfinansować, tylko ja postanowiłam pojechać w ciepłe tym razem „rodzinnie”. Przyjaciele udostępnili mi swoje lokum, więc na szczęście wyjazd nie szarpnął mnie tak bardzo. Teraz zaczynam już wchodzić w intensywniejsze treningi, potrzebuję też jazdy w terenie stąd mój kolejny wyjazd do Hiszpanii jest już bardziej zorganizowany, tj. z udziałem Magdy Zamolskiej i Arka Perina. Będzie finansowany przez fundusze ministerialne. Było oczywiście sporo zamieszania i do końca nie było pewności czy i w jaki sposób ministerstwo przekaże środki na lutowe wyjazdy, ale wygląda na to, że udało się zorganizować to z udziałem Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Dlaczego Maja Włoszczowska przygotowuje się samotnie do sezonu, a nie razem z pozostałymi zawodnikami należącymi do Kadry Narodowej? Jesteś jedną z najlepszych zawodniczek na świecie, bez wątpienia najlepszą w kraju – dlaczego swojej wiedzy praktyczniej nie przekazujesz młodzieży?

A kto powiedział, że nie przekazuję? Mam już swoje lata i po 20-stu spędzonych na zgrupowaniach potrzebuję większego spokoju i rodzinnej atmosfery na wyjazdach, jeśli jeszcze coś mam się pościgać. Wiem, że z boku i zdjęć na instagramie życie sportowców wygląda tak jakbyśmy byli wiecznie na wakacjach i się świetnie bawili. I jasne, często tak się czuję, ale wierz mi, to też ciężka praca i – jak to kiedyś trafnie określił jeden z dziennikarzy kolarskich – „klasztorne życie”. Dlatego od dłuższego czasu preferuję wyjazdy w wąskim gronie osób, z którymi współpracuję od dawna i są moją drugą rodziną. Mieszkamy w apartamentach, sami gotujemy. Tym samym też „wiem co jem”. Ale absolutnie nie stronię od treningów z innymi zawodnikami. I jeśli jest okazja by młodzieży coś podpowiedzieć to podpowiadam. Ja jeździć wiecznie nie będę, a zależy mi na tym by kolarstwo górskie się rozwijało, więc bardzo bym chciała by znalazł się ktoś, kto zastąpi mnie w światowej czołówce. Poza tym staram się dotrzeć do szerszego grona niż tylko kilka osób, które załapie się na wyjazd z kadry. Po to też napisałam szKołę Życia, a niedługo pojawi się kolejna propozycja – jeszcze bardziej poradnikowa, kierowana głównie do młodzieży zaczynającej swoją przygodę ze sportem. I nie pisałam ich dla kasy, bo wierz mi, na książkach się nie zarabia. To tylko i wyłącznie chęć podzielenia się fajną historią czy doświadczeniem jakie zdobyłam przez ostatnie 20 lat.

Marek Galiński będąc trenerem polskiej Kadry Narodowej był jednocześnie aktywnym zawodnikiem. Dla wielu osób jesteś autorytetem i wzorem do naśladowania – jakie warunki musiałby zostać spełnione, żebyś poprowadziła naszych młodych zawodników do Tokio? W końcu przy dobrej strategii i odrobinie szczęścia możemy wysłać nawet 5 zawodników (3 mężczyzn i 2 kobiety)?

Jakie warunki? Widzę trzy. Pierwszy – musiałabym skończyć karierę (owszem Marek godził role zawodnika i trenera ale dużym kosztem swojego poziomu sportowego). Był w stanie jeszcze zbierać punkty do kwalifikacji, ale sam już o czołowe lokaty PŚ nie walczył). Drugi – musiałabym chcieć być trenerem. Oraz trzeci – PZKol musiałby chcieć mieć mnie na stanowisku trenera. Nie wiem jakie byłoby stanowisko PZKol, ale niestety, póki co, ja nie widzę siebie w roli trenera. To trochę jak z pracą nauczyciela. Naprawdę trzeba mieć do tego powołanie. Poza tym, według mojej oceny, Kornel Osicki sobie obecnie bardzo dobrze radzi. Rozmawiając jednak o najbliższych Igrzyskach prawda jest taka, że w przypadku elity większość zawodników pracuje z indywidualnymi trenerami i rola trenera kadry sprowadza się do bycia selekcjonerem oraz organizatorem wszystkich wyjazdów. Więcej do zrobienia jest z młodzieżą, a to już temat na Paryż 2024. Myśląc o wspomnianej przez Ciebie ilości zawodników MTB w Tokio, niestety nie mamy czasu na budowanie czegokolwiek. Obecna polska czołówka musi już teraz walczyć o punkty. Kwalifikacje zaczynają się bowiem już w maju tego roku. PS. Nie jestem pewna, ale słyszałam o zmianie przepisów w kwestii ilości zawodników (ma być 40 mężczyzn i 40 kobiet, ale nie wiem jak to się przekłada na maksymalną ilość startujących z jednego kraju).

Od lat swoim nazwiskiem firmujesz i co ważne rozwijasz wyścig UCI HC w Jeleniej Górze. Z kolei w wywiadzie przy okazji gali Sportowca Roku Przeglądu Sportowego z uznaniem mówiłaś o zaangażowaniu Michała Kwiatkowskiego w szkołę kolarską Copernicus. W podobny sposób, choć na większą skalę na Słowacji działa Peter Sagan firmując swoim nazwiskiem, dziecięcą szkołę kolarską. Wszystkich Was łączy to, że nosiliście tęczową koszulkę Mistrza Świata. Kiedy doczekamy się ogólnopolskiego kolarskiego projektu, którego twarzą będzie Maja Włoszczowska?

Nie bardzo rozumiem do kogo kierujesz to pytanie? Obawiam się, że ja na nie nie odpowiem. Jasne, „ogólnopolski kolarski projekt” fajnie brzmi, ale ktoś go musi stworzyć i zrealizować. Póki co trenuję, ścigam się, działam w komisjach zawodniczych PKOL i UCI, współorganizuję wyścig w Jeleniej Górze. To może Ty stwórz projekt, a ja postaram się o jego wsparcie wyżej…?

Nie jest to wykluczone, a jak nie ja, to może kogoś ten wywiad i Twoja deklaracja zainspiruje, tym bardziej, że z roku na rok MSiT zwiększa nakłady na sport dzieci i młodzieży.

Dziękuję za rozmowę i powodzenia od pierwszego startu – Pucharu Świata XCO w Stellenbosch (RPA), który już 10 marca.


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0