Bartłomiej Oleszczuk (Rybczyński Bikes Remmers TP-Link) – VLLTMR, Krokowa / Bike Cross Maraton, Binduga

HomeKomentarze

Bartłomiej Oleszczuk (Rybczyński Bikes Remmers TP-Link) – VLLTMR, Krokowa / Bike Cross Maraton, Binduga

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Minęły dwa tygodnie od zakończenia Beskidy Trophy i zgodnie z oczekiwaniami w miniony weekend przyszła wyczekiwana świeżość.

W cyklu Vienna Life zwykle startuję z drugiego w kolejności sektora. Pierwszy zarezerwowany dla zawodników elity i Pucharu Polski. Plan zawsze taki sam, dogonić pierwszy sektor, a później niech się dzieje. Po starcie i przejechaniu w grupie asfaltowego odcinka, przy zjeździe w teren od razu wyjechałem na czoło i rzuciłem swoje tempo. Tutaj czekał nas długi podjazd, ze względu na błoto, dość wymagający. Potem długi zjazd i na kolejny podjazd, który kończył się charakterystycznymi płytami. Na jego początku było już chyba nas tylko 3, a z przodu mignął czerwony pociąg i reszta. Niedługo później, gdzieś w jednej trzeciej rundy dojechaliśmy do zawodników Pucharu Polski odrabiając 1.5 minuty straty ze startu. Tak jechaliśmy razem do pierwszego bufetu. Tam kolejny długi podjazd. Na czoło wysunęli się zawodnicy JBG-2 i Dariusz Batek, jechałem jako czwarty w rządku. W połowie podjazdu poczułem, że tempo mnie przerasta i puściłem koło, chwilę później został także Mariusz Kozak, do którego dojechałem na końcówce podjazdu. Uformowała się grupa pościgowa, tak przejechaliśmy pierwsza rundę. Na drugiej rundzie prędkość spadła. Rzuciłem kilka razy swoje tempo na podjeździe, jednak chętnych do odjazdu brakowało. A na płaskich odcinkach przypominało to paradę rodzinną. W końcu w połowie drugiej rundy zaatakował Krzysztof Krzywy. Szybki techniczny błotnisty zjazd, podjazd i już nas było dwóch. Poczułem ulgę, że wytrwałem się z tego pociągu i od razu zabraliśmy się za robotę. Tak pokonaliśmy do końca drugą i trzecia rundę. Pod koniec trzeciej już na płaskim powrocie Krzywy zerwał łańcuch i do mety dojechałem sam. Pierwszy z amatorów i trzeci ogółem. Chyba mogę być zadowolony.

Drugi dzień weekendu to start u Gogola w Bindudze. Blisko Poznania, krótszy dystans niż dzień wcześniej, w sam raz na wypad przed niedzielnym obiadem. Tutaj start jak na XC, od razu full gaz. W okolicy 7 km na moim kole zostali tylko teamowi koledzy. Charakter trasy, długie proste, leśne autostrady sprzyjały jeździe w grupie. Szybko wypracowaliśmy przewagę, więc zostało kontrolowanie tyłów. Do mety dojechaliśmy szczęśliwie bez przygód, zgarniając trzy pierwsze lokaty. Miłe zakończenie pracowitego weekendu.

Podsumowując był to chyba jeden z bardziej udanych weekendów w historii moich startów. Szczególnie cieszy wynik z Krokowej, który pozwala porównać siebie z krajową czołówką. Sezon w pełni, więc pozostaje przy myśli, że podobnymi wynikami będę mógł się chwalić częściej.


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0