Bartosz Mikler (Victoria Helman Sport) – Paris – Roubaix Challenge

HomeKomentarze

Bartosz Mikler (Victoria Helman Sport) – Paris – Roubaix Challenge

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Fajnie jest być tam i przeżyć to co oni na wyścigu. Zostałem zaproszony przez firmę VELO na legendarny wyścig Paris Roubaix Challenge. Głównym celem wyjazdu było przetestowanie rowerów ACCENT CX ONE DISC. Na tej trasie to solidny test dla całego sprzętu No i rajdera oczywiście tez. Rowery były odpowiednio przygotowane: opony VITTORIA RUBIONO PRO 28, antyprzebiciowy system umożliwił dojazd do mety bez gumy. Hydrauliczne hamulce dla lepszego hamowania na nierównościach. Z przodu zębatka Woolftooth componets w rozmiarze 50 zębów, a z tyłu kaseta 11/32. Zdecydowałem ze pojadę z prowadnicą żeby mieć pewność ze na brukach łańcuch nie spadnie.

Zacznijmy od początku jak to wyglądało.
6:50 pobudka
7:10 śniadanie; tradycyjnie croasainty z nutella, kawa, suszone owoce…
7:45 naklejanie tejpów na palce żeby mniej bolało
7:50 czas się ubierać
8:00 ruszyliśmy rowerami na start, jakieś 15 min drogi rowerem.
8:30 byliśmy już gotowi do startu, do przejechania 145km.

Ruszyliśmy przez pierwsze 50 km jechaliśmy w małej grupce. 50 km i się zaczęło. Na pierwszy strzał słynny lasek Arenberg ***** tam mieliśmy pierwszy pomiar czasowy. Pokonanie tego odcinka zajęło 4 min i 51 s. Ja już podjarany pierwszym brukiem ruszyłem dalej i tak kolejne kilometry lecą, kolejne odcinki brukowe tez. Mnie coraz bardziej bolą ręce, całe ręce od palców aż po obojczyk. Na dłoniach czuje ze tworzą mi się odciski. A w moim brzuchu jest totalny kosmos od tych nierówności, a przecież trzeba jeszcze jeść i pic bo jest prawie 20*C. Apropos jedzenia tutaj super bufet w połowie dystansu na którym sporo kolarskiego jedzenia min. Pomarańcza, żelki, jakieś gofry i inne rarytasy. Czas nie grał tu roli. Ten dystans trzeba przejechać i poczuć co to jest „piekło północy”. Dobra połowa dystansu przejechana. Sprzęt jeszcze cały ja już trochę mniej cały, ręce prawie odpadają. Kolejne odcinki a ból coraz większy, czułem jakby ktoś wbijał milion igieł w moje ręce. Każdy bruk starałem przejechać w miarę szybko, bo Ok. 30 km/h miejscami dochodziło do 40 km/h. Kolejny pomiar czasu tym razem carrefour de I’Arbre***** 4 min 10 s Dwa ostatnie odcinki brukowane odpuściłem, nie wytrzymałem. Ból był tak duży ze musiałem zwolnić i pokonać bruki wolniej. Aż tu nagle ukazuje się tor kolarski. Bardzo się ucieszyłem z tego widoku, ze to już koniec mordęgi. Na mecie puszka coli wskazana. Można odetchnąć z ulga. Ha zrobiłem to! Przejechałem i przeżyłem bruki. Coś niesamowitego nie do opisania.

Aj miałem chyba pisać o sprzęcie :) Skoro dla mnie było to bardzo duże wyzwanie to co dopiero dla niego. Nic nie pękło, nic się nie skrzywiło wszystko na swoim miejscu. Jak widać rower ten nadaje się nawet na bruki. Dnia kolejnego jako VIP mogłem być 2 m od samej mety, tam gdzie zawodowcy finiszują. Niesamowite być tak blisko i moc zobaczyć kto i jak pierwszy wjedzie na linie mety. No dobra od samego początku. Na rękę założyli mi bransoletkę VIP. Na wejściu dostaliśmy pamiątkowa torbę i pełna lodówkę jedzenia a raczej przekąsek żeby było dużo sił do kibicowania. I stało się na niebie pojawi się helikopter, a na torze pierwsza trójka czerwony zielony i niebieski. Dojeżdżają do mety, słychać dzwonek ostatnia runda do pokonania na torze. Najszybciej na metę wjeżdża zawodnik w czerwonym trykocie. Byłem w takim szoku ze nawet nie wiedziałem jak się nazywa chodź spiker głośno krzyczał. Niesamowite uczucie moc być tak blisko i zobaczyć to na własne oczy i poczuć atmosferę wyścigu.


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0