Amator Donosi: „świąteczny rowerowy zawrót głowy!” – Puchar Strefy MTB Sudety, Bardo

HomeKomentarze

Amator Donosi: „świąteczny rowerowy zawrót głowy!” – Puchar Strefy MTB Sudety, Bardo

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


A Było co świętować! Dla mnie to początek pikantnych górskich wyścigów i zwieńczenie mojej najprawdziwszej tęsknoty do gór, które swoją naturą pobudzają moją wewnętrzną naturę :)

Choć nie udało się pobiec na święcenie wielkanocnego koszyczka, co w mojej tradycji rodzinnej było wspólnym zajęciem, to jednak nie mogłem odpuścić sobie takiej dawki wrażeń. Pośpieszyłem do Barda ze swoich nizinnych stron, by nagromadzić w sobie emocje, wrażenia, plany, czy impulsy, które nie pozwolą mi dzisiaj zasnąć. Jestem pod wrażeniem trasy, którą miałem przyjemność przejechać i sprawdzić się po raz pierwszy w tym roku w górskim maratonie. Dystans Mega, choć był złożony z dwóch pętli nie był nudny nawet przez chwilę. Każdy przebyty kilometr dał mi wielką frajdę i możliwość wykrzyczenia z siebie tej wewnętrznej radości. Mam nadzieję, że nie przegoniłem wszystkich zwierząt zamieszkujących region barda śląskiego ;p. Na pewno siebie „przegoniłem” całkiem nieźle i wynik też sprawił mi dużą satysfakcję.

Co do trasy to już na samym starcie było pod górkę ;) ale takie są uroki maratonów wchodzących w skład Pucharu Strefy MTB. Każdy organizator dokłada wszelkich starań, żeby dać porządny wycisk zawodnikom, tak aby mieli co wspominać. Moje uphillowe wymagania zostały w pełni spełnione i ja też czułem się spełniony :) Pomiędzy up & down było można przetestować swoje techniczne skille zarówno na singlach, jak i na szybkich szutrowych zjazdach. W pamięci pozostał zjazd, gdzie do wyboru były dwie ścieżki. Jedna oznaczona jako „błoto”, druga jako „techniczna”. Sprawdziłem obie, bo właśnie dzięki temu, że Mega było dwoma pętlami mogłem poprawić i usprawnić swój przejazd przez fragmenty na których nie do końca czułem, że wykorzystałem swoją technikę. Za pierwszym razem poleciałem przez błoto i musiałem niczym na hulajnodze odpychać się od ziemi, gdyż mnie po prostu zassało ;P Za drugim poszedłem ogniem trasą „techniczną” i choć było to ostre i naszpikowane korzeniami zbocze, które chciało złośliwie ściągnąć Cię na dół, to było do przejechania i stanowiło dobry zastrzyk adrenaliny. I gdy tak przyjemnie pędziło się w dół, kolejnym etapem było pokonanie sztywnych, trudnych podjazdów, gdzie przy dwóch próbach jednego z nich nie dało mi się poskromić na samej końcówce i trzeba było rozprostować nogi i zacząć przebierać.

Końcówka maratonu Mega to wisienka na torcie. Zjazd singlem z dropem, z którego było hop, a później łup w drzewo, a ja sam jak z procy wyrwałem się z roweru i uniknąłem zderzenia. Jedno karne burpee i z powrotem byłem na rowerze, by zmierzyć się z ostatnim podjazdem do mety. Do końca była walka o miejsce i meta! I stan do którego chętnie się ucieka :) – fizyczny i psychiczny dobrostan, którego cena to zwyczajne ukończenie maratonu, ale z poczuciem, że dało się z siebie wszystko. Później przyszedł czas na dekoracje i wręczenie „grubych” nagród pieniężnych dla najlepszych. Miła atmosfera i moc wrażeń zapraszają wszystkich rowerowo zakręconych na kolejne maratony w ramach Pucharu Strefy MTB Sudety.

Teraz czas na ściganie do wielkanocnego stołu :D Tu też będzie się działo. Życzę wszystkim spokojnych, wesołych, rodzinnych Świąt. Trochę odpoczynku, kulinarnych wędrówek przez różne wspaniałe smaki i wracamy do naszych największych „zakręconych” zachcianek.


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0