Łukasz Klimaszewski (Mitutoyo AZS Wratislavia) – Skandia Maraton Lang Team, Gdańsk

HomeSportKomentarze

Łukasz Klimaszewski (Mitutoyo AZS Wratislavia) – Skandia Maraton Lang Team, Gdańsk

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Początek sezonu układał się dla mnie w kratkę, więc tym bardziej jestem zadowolony z ostatniego udanego startu. Wyścig był naprawdę emocjonujący od pierwszego do ostatniego kilometra i to pomimo trasy, o której właściwie nie da się napisać niczego ciekawego. Mam wrażenie, że rok temu była bardziej atrakcyjna. Po takich wyścigach jednak ciężko jednoznacznie zadeklarować się, które MTB jest „tym prawdziwym”. Wiadomo, że nabijanie przewyższeń i ciężkie techniczne trasy są super, ale czasami bezpośrednia rywalizacja przez cały wyścig z dobrymi przeciwnikami na dłużej pozostaje w pamięci.

Początek rywalizacji to jak zwykle dla mnie męczarnia. Właściwie walka, aby jakoś utrzymać się przodu. Przetrzymać jeszcze kilka kilometrów. Jeszcze jeden podjazd. Nie wyrzucić po prostu roweru w krzaki… Mniej więcej 3/4 pierwszej rundy utrzymałem się w czołówce. Potem peleton podzielił się na dwie grupy. Ja zostałem w drugiej, ale strata do czołówki nie była duża. Kilku zawodników dogoniło z tyłu, paru spłynęło od przodu i w około 6-8 osób jechaliśmy dalej. Na podjazdach za każdym razem starałem się atakować, ale następujące potem dłuższe płaskie odcinki uniemożliwiały jakieś wyraźne rozstrzygnięcia.


klimaszewski skandia gda 1


Nie ma za to wątpliwości, że interwałowy charakter trasy bardzo wyczerpywał i weryfikował, kogo dosięgnie bomba, a kto dotrwa do finiszu. Ostatnia sekcja podjazdów na trzecim okrążeniu to już walka na wyniszczenie bez kalkulacji. Sześciu zawodników utrzymało się razem, ale wszyscy byliśmy już mocno sfatygowani. Wyścig nieuchronnie zmierzał do sprintu na ostatnich metrach, co nie napawało optymizmem. Możliwości sprinterskie mam niczym moja siedemnastoletnia Vectra 1.6 w odejściu spod świateł – nawet hałasu niewiele da się zrobić. Dlatego niespodzianie zaatakowałem już około 150 m przed metą i wyszedłem na prowadzenie. Jeszcze tylko zakręt 90 w lewo, 50 m prostej i koniec… Przeciwnikom zabrakło dystansu, aby mnie skasować.

Szóste miejsce w PP daje powody do zadowolenia i czekam już na pierwsze zawody w górach za dwa tygodnie.

fot. skandiamaraton.pl / Szymon Gruchalski


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0