Maja Włoszczowska (Kross Racing Team): Nie wyobrażam sobie Rio bez Ani Szafraniec

HomeKross Racing TeamWywiady

Maja Włoszczowska (Kross Racing Team): Nie wyobrażam sobie Rio bez Ani Szafraniec

Hej! #mtbxcpl jest na Google News - kliknij tu i bądź na bieżąco z tym, co słychać w kolarstwie!


REKLAMA


Jesteś aktualnie na zgrupowaniu w Twoim ulubionym Sierra Nevada przygotowując się do pierwszych PŚ oraz Igrzysk w Baku. Gros zawodników postawiło jednak przede wszystkim na regularne starty. Dlaczego zdecydowałaś się zrobić przerwę w ściganiu?

Nie określiłabym Sierra Nevada „ulubionym”. To po prostu idealne miejsce do treningu na ten czas. Obiekt C.A.R nie tylko jest na pożądanej przez sportowców wysokości ponad 2tys.m.n.p.m. ale i posiada wszelkie udogodnienia (siłownia, basen, sauny, fizykoterapię…) oraz – co dla kolarzy najważniejsze – łatwy dostęp do terenów położonych w strefie większego komfortu tlenowego, czyli Granady położonej na 800mnpm. Do tego Granady, wokół której znajdują się tereny nadające się na każdy rodzaj treningu (tj. i płaskie i góry, i szosa i mtb).
Co do ścigania – opcje przygotowań są różne. Ja zawsze z początkiem sezonu preferuję wysokie góry. Przerwy w ściganiu miałam trzy weekendy i faktycznie w ostatni z nich chętnie „przepaliłabym nogę”, ale niestety tym razem w pobliżu nie było żadnych sensownych zawodów. Zastąpiłam je więc mocnym treningiem.

W tym sezonie kluczowych imprez jest jakby więcej, bo obok ME są jeszcze Igrzyska w Baku. O PŚ czy MŚ nie wspominając. Do tego dochodzi jeszcze zbieranie punktów do kwalifikacji olimpijskiej. Nie da się trzymać najwyższej formy. Jaki jest Twój pomysł na ten sezon?

Zachowam go dla siebie :). Faktycznie imprez jest dużo. Na pewno najważniejsze są dla mnie Igrzyska w Baku oraz Mistrzostwa Świata. Nie zamierzam jednak odpuszczać Pucharu Świata. Solidnie przepracowałam zimę i wiosnę, i liczę na to, że uda mi się utrzymać stabilną formę przez cały rok. Idąc systemem z 2013 roku. Wtedy też nie miałam za wiele czasu na odpoczynek, ale udało się go zorganizować tak, by sił starczyło do końca sezonu. Co więcej ze szczytem formy na MŚ.

Przez wiele lat przyzwyczaiłaś nas do wysokich lokat na kluczowych wyścigach. To dzięki Tobie i Twoim sukcesom w Polsce jest dużo większe zainteresowanie kolarstwem górskim w kobiecym wydaniu. Dziś damskie kolarstwo szosowe przeżywa swój renesans, a w polskim MTB trudno dostrzec zawodniczki, które mogłyby za kilka lat być Twoimi następczyniami. Na ile śledzisz nasze domowe podwórko? Masz jakieś obserwacje albo pomysły jak to „rozkręcić”?

Renesans by był, gdyby nie przykry incydent zdrowotny Ani Szafraniec-Rutkiewicz. Ona może nie należy do tych młodych zawodniczek, o których mówisz, ale w tym roku obie trenując razem nabrałyśmy dodatkowych sił i motywacji. Mam nadzieję, że Ania szybko wróci, bo nie wyobrażam sobie Rio bez niej. Jeśli chodzi o „rozkręcanie” polskiego podwórka – nie do mnie to należy. Ja robię ile mogę, organizując m.in. swoje zawody w Jeleniej Górze na trudnej technicznie trasie. Bo z pewnością technika to aspekt, w którym młode polskie zawodniczki odstają od czołówki.



Odnośnie samych wyników i tego oraz kolejnego sezonu. Z jednej strony jest oczywiście spora presja kibiców, a z drugiej strony w czołówce robi się coraz ciaśniej. Wystarczy tu wymienić Jolandę Neff czy Prevot. A kolejne zawodniczki stoją już w kolejce. Jak sobie radzisz z tą presją?

Ścigam się na rowerze już 18 rok… Zawsze jest presja, zawsze są emocje, ale już dawno przestałam się tym wypalać. Po prostu „robię swoje” jak zawsze mawiał ŚP Marek Galiński. Oczywiste, że do nowych sytuacji trzeba się dostosowywać, szukać nowych rozwiązań, które pomogą wskoczyć na wyższy poziom. Obecnie to przede wszystkim technika – Jolanda zjeżdża szybciej niż niejeden zawodnik męskiej elity, trasy PŚ stają się coraz bardziej wymagające technicznie – zatem trzeba więcej uwagi poświęcać technice. Rezerw zawsze można szukać w sprzęcie. Tu ostatnie kilka tygodni razem z chłopakami z KROSS Racing Teamu pracowaliśmy nad tym by mój Level B+ był jak najlżejszy i jak najszybszy. Dużą uwagę przykładam do regeneracji, diety. Tu procent, tam procent…

Od tego roku „wróciłaś do Polski”. Nie będę pytał jak spisuje się rower, bo to że dobrze jest chyba oczywiste. Na przestrzeni lat jeździłaś na wielu rowerach, współpracowałaś z wieloma markami. Czym na ich tle wyróżnia się Kross – jako rower, ale i jako marka? Jak oceniasz zaplecze drużyny?

Decyzja o angażu do KROSS Racing Teamu była dobrze przemyślana i wiedziałam, że przychodzę do teamu, który z jednej strony dopiero się rozwija, z drugiej ma olbrzymi potencjał. Z roweru jestem więcej niż zadowolona. Świetnie się na nim czuję już od pierwszej jazdy. Przed Pucharem Świata czeka go jeszcze delikatny tuning i będę miała maszynę na wygrywanie :). Byle forma dorównała ;). Sama firma robi na mnie wielkie wrażenie. Cieszę się z wycieczki do Przasnysza i zobaczenia produkcji na własne oczy. Porządku i organizacji mogliby się od nas uczyć Niemcy i Szwajcarzy :). Drużyna staje się coraz bardziej rozpoznawalna w środowisku, co mnie bardzo cieszy (mam nadzieję, że nieco się do tego przyczyniłam). I nie ukrywam, że bardzo mi miło promować polski brand. Nadaje to dużo większego sensu mojej pracy.

Często wrzucasz na FB swoje „eliksiry” zdrowia, bo sokowirówkę wozisz chyba ze sobą. Jaki jest Twój ulubiony mix, a którego nie lubisz, ale mimo wszystko pijesz, bo wiesz, że Ci służy? Czy po „Szkole Życia” będzie drukowana „Kolarska kuchnia Mai”? W końcu jesteś znana także z tego, że do diety przykładasz ogromną wagę.

Póki co jestem zmęczona pisaniem, ale kto wie… Może zacznę spisywać przepisy ;). A w moim domu brzmi powiedzenie: „nie ważne czy smaczne, ważne że zdrowe”. Siła sugestii potrafi być piorunująca ;). Ale wystarczy się odrobinę postarać a zdrowe jest bardzo smaczne. W moich standardach jest poranny smoothie: szpinak, banan, kiwi, imbir, pietruszka zmiksowane w blenderze + żurawina do dekoracji i smaku. Oraz świeżo wyciskany sok (tak, tak, wożę ze sobą wyciskarkę Angel): burak, marchew, seler naciowy, jabłko, cytryna. Ale jest mnóstwo innych „mix-ów”. Im bardziej zielone, tym lepiej.



Zostałaś wybrana do wąskiego grona ambasadorów Igrzysk w Baku – z jakimi przywilejami oraz jakimi obowiązkami się to dla Ciebie wiąże?

Przywileje? Przede wszystkim wielkie wyróżnienie i honor. No i ponoć mam być sławna na miejscu za sprawą kampanii reklamowej ;). Obowiązki – sesja zdjęciowa promująca Igrzyska i możliwe rozpowszechnianie informacji o imprezie. Niewiele osób o Igrzyskach wie, a zapowiada się naprawdę impreza na skalę największych imprez sportowych Świata. W Polsce będzie można oglądać nasze zmagania na kanałach Polsatu. Start 12 czerwca (moje zawody 13.06).

Za miesiąc „Twój wyścig” czyli Maja Race w Jeleniej Górze. Po raz pierwszy kategoria HC. Gratulacje! Możesz już powiedzieć kogo możemy spodziewać się na starcie?

To się okaże w dniu zawodów. Liczę na to, że ranga imprezy i sława jakiej przez ostatnie lata się dorobiła wystarczą :). Na tę chwilę na pewno zobaczymy na starcie Yanę Belomoyną, Jovanę Crnogovac, Mary McConnelough, Raizę Goluao. U panów reprezentanci m.in. Holandii, Czech, Słowacji, Ukrainy, Łotwy, Brazylii i USA. Wielu zawodników pyta mnie o zawody, ale jeszcze nie potwierdza obecności. Jak sam zauważyłeś na początku wywiadu – ten rok jest bardzo nabity w imprezy wysokiej rangi i mi samej ciężko było znaleźć weekend, w który mogłabym wziąć udział w zawodach w Jeleniej Górze, mimo iż tu mieszkam! Jestem jednak pewna, że na starcie będzie dużo zawodników z uwagi na kwalifikacje olimpijskie i dużą liczbę punktów, które gwarantuje kategoria HC. Mam nadzieję, że jak najwięcej tych punktów trafi do Polaków.


[fb_embed_post href=”https://www.facebook.com/mwloszczowska/posts/925359984171842/” width=””/]


Kilka dni temu kolarski świat obiegła wiadomość o problemach zdrowotnych Ania Szafraniec-Rutkiewicz. Trudno porównywać, bo każdy organizm i każdy problem jest inny, ale sama już co najmniej dwukrotnie zmagałaś się z poważnymi problemami – upadek w Canberze oraz złamanie tuż przed IO w Londynie. Właśnie ruszyła akcja Onet Sport #AniuUsmiechnijSie. Jaki wpływ na „powrót” ma wsparcie kibiców, ale też towarzyszący temu medialny szum?

Wsparcie kibiców zawsze wywołuje łzy w oczach, ale tak naprawdę działa bardzo pozytywnie. Dodaje sił i motywacji do powrotu. Zachęcam więc by włączać się do akcji, bo brakuje mi towarzystwa Ani… Ślijcie więc energię!



Powodzenia w najbliższych startach i do zobaczenia w Jeleniej Górze!

Dzięki! Do zobaczenia!


Hej! Na #mtbxcpl piszę o kolarstwie także dzięki Tobie! Spodobał Ci się przeczytany tekst? Wspieraj mnie, żebym mógł dalej być blisko kolarstwa, robić relacje z zawodów, pisać i dzielić się pasją.


Wspieraj Autora na Patronite

Postaw mi kawę na buycoffee.to

REKLAMA

COMMENTS

DISQUS: 0